News

’Zawsze myślę o Polakach nagrywając audycję’ – Markus Schulz w wywiadzie dla Euphorii

Markus Schulz w Polsce ma status wielkiej trancowej gwiazdy i każda jego wizyta oczekiwana jest z wypiekami na twarzy. Najbliższa to oczywiście występ w ramach ASOT 450, gdzie obok Armina to właśnie Markus będzie największą gwiazdą. Postanowiliśmy rozpocząć rozmowę właśnie od tego tematu…

Jak się czujesz będąc częścią świętowania jubileuszowego odcinka audycji, która nie jest twoją audycją?

Wiesz, znamy się z Arminem od 1999 roku. Pamiętam jak grałem gościnnego seta w ASOT jakieś siedem lat temu. Można więc powiedzieć, że od zawsze czuję się tego częścią. To więc wielka frajda uczestniczyć w jubileuszu ASOTa. Naprawdę fajnie jest robić to z Arminem, jak mówiłem znamy się od ponad dekady, nie mam oporów przed takimi inicjatywami.

Czujesz więc, że Armin pomógł ci w karierze?

Na pewno, był też wielką inspiracją. Poza tym naprawdę się cieszę, że jestem elementem tej trancowej rodziny skupionej wokół niego do pewnego stopnia. W każdym razie nie myślę o tym w ten sposób, o audycji Armina jak o konkurencji. Wiem jedno – to mobilizacja, moja audycja musi być każdego tygodnia tak samo dobra i ciekawa. Zwykle prezentowana jest bowiem w różnych rozgłośniach przed albo po audycji Armina.

Czyli jednak powiew konkurencji?

Nie, w żadnym wypadku. Jest jednak pewna, wysoko ustawiona poprzeczka. Jest pewien poziom, którego trzeba się trzymać, to wzmaga mobilizację.

Paul van Dyk twierdzi, że Armada to właściwie nie label, a wielki koncern, który zajmuje się obsługą mniejszych labeli, czasem je pochłania, jak w przypadku Coldharbour…

Coś w tym jest – ludzie z Armady wykonują wiele kreatywnych rzeczy, i naprawdę dają dużo… Mogę tu oczywiście mówić tylko za siebie – dają dużo wolności, pozwalają być kreatywnym, skupić się na mojej działce. Co jest bardzo ważne, bo mogę zajmować się tylko i wyłącznie tworzeniem muzyki. Nie muszę myśleć o aspektach biznesowych czy innych.

A propos tej kreatywności – jak ty to robisz? Jak znajdujesz inspiracje i czas na to wszystko?

Po prostu całe moje życie poświęciłem muzyce. Naprawdę czuję, że właśnie po to się urodziłem. Wszystko, co zrobiłem w życiu, od momentu gdy byłem małym chłopcem, miało związek z muzyką. Jeśli poświęcasz życie tak mocno jednej rzeczy, to cię zupełnie pochłania. Ważne jest też odpowiednie zarządzanie czasem. Wiesz, ja kocham to, co robię i ciągle jestem inspirowany młodymi artystami, którzy się pojawiają. innymi didżejami, klubami, w których gram, moimi fanami. To nie jest dla mnie trudne zadanie, żeby ciągle być kreatywnym, jeśli inspiruje cię tyle rzeczy dookoła. Tylu fantastycznych ludzi ciągle spotykam – artystów, ludzi z wytwórni. Słucham innych audycji, jak ASOTa, ciągle coś się w tym temacie dzieje. To wszystko pcha mnie do przodu.

Powiedz coś więcej o tych ciekawych artystach?

Rex Mundi to gość, który imponuje mi za każdym razem, gdy podsyła mi nowy kawałek. Myślę, że jego umiejętności produkcyjne są nieprawdopodobne. W kontekście didżejów uwielbiam Sieda van Riela i Marcusa Schossowa, Są naprawdę świetni. Uwierz mi lub nie, ale lubię też wiele kawałków wychodzących w Anjunabeats. Above & Beyond, Anjunabeats i Mark Grant odwalają kawał dobrej roboty. Kolejnym labelem, w który jestem wkręcony, to Spinning Records. Bardzo mi się podoba, co robią ostatnio w Blackhole… Więc jak widzisz łatwo być ciągle czymś inspirowanym.

A propos klubów – w Polsce kojarzysz się z eventami i festiwalami, ale zdarzają ci się jeszcze bookingi w klubach…

Tak, oczywiście, uwielbiam grać w mniejszych klubach, można wtedy poczuć intymną atmosferę, można pograć głębiej. Polska kojarzy się w wielkimi eventami i nie grywam u was w klubach, ale szczerze mówiąc mam nadzieję, że kiedyś będę miał okazję! Wiesz, tak to już jest, że w pewnym momencie kariery niejako awansujesz z klubów na eventy, chce cię słuchać większa liczba ludzi…

W klubach pewnie grywasz więcej Dakoty?

Dokładnie, wtedy mogę się wyżyć i skupić się na głębszych klimatach, w tym utworach Dakoty. Cały ten album powstawał właśnie z myślą o nocach w klubach, gdy można popłynąć bardziej progresywnie i instrumentalnie.

Jesteś zadowolony z odbioru albumu Dakoty?

Zadowolony to mało powiedziane, byłem w szoku co się działo po ukazaniu się albumu. Nie podpisałem go Markus Schulz presents, nie spodziewałem się, że ta płyta odbije się w świecie tak szerokim echem! Okazuje się, że jest duża grupa słuchaczy takich brzmień. Aktualnie kończę mój autorski album jako Markus Schulz, ale chwilę później od razu zabieram się za kolejną płytę Dakoty!

Czy album Markusa Schulza będzie stricte upliftingowy czy może jak Tiesto czy Armin uderzysz w bardziej popowe klimaty?

Nie zamierzam, to będzie bardzo trancowy album, z potężną dawką fantastycznych wokalistów i wokalistek. Pierwszy singel będzie bardzo chwytliwy, ale na albumie znajdzie się też jeden kawałek ocierający się o drum’n’bass. Co do Tiesto czy Armina, oni przez ostatnią dekadę zrobili dla trance’u wystarczająco dużo, są na innym etapie kariery i mają faktycznie wiele wspólnego z gwiazdami pop. I bardzo dobrze! To naturalna kolej rzeczy – poza nimi mamy też przecież cały legion nowych producentów, którzy dbają o systematyczne dostarczanie świeżych, trancowych brzmień, ale takie postaci, jak Armin, Tiesto, Ferry czy Oakenfold to już inna liga, teraz mają doskonały czas na próbowanie nowych rzeczy, choćby podbijanie świata muzyki pop.

Jesteś teraz w Berlinie – powiedz mi czy czujesz w tym mieście tę osławioną aurę w powietrzu? Ciągle słyszymy, że to stolica światowego clubbingu, w kontekście techno, ale chyba nie tylko.

Czuję to coś, Berlin jest wyjątkowy, sprzyja ludzkiej kreatywności. Rzeczywiście mieszkają tu i grają najwięksi didżeje związani głównie z muzyką techno, ale wierz mi, że chodzę po ulicach i równie często z samochodów słyszę trance. Myślę, że nadejdzie jeszcze moment, w którym trance powróci do Berlina. W każdym razie potwierdzam, że panuje tu wyjątkowy klimat, mieszkają i tworzą tu naprawdę wyjątkowi ludzie.

Najlepsze wspomnienie ostatnich miesięcy?

Muszę się cofnąć do lata, kiedy to miałem w Amnesii na Ibizie dwie kompletnie autorskie noce. Dwukrotnie grałem ośmiogodzinnego seta, klub był przepełniony, a atmosfera dosłownie kosmiczna! Nigdy tego nie zapomnę, imprezy na Ibizie to coś naprawdę wyjątkowego, podobnie zresztą jak każdy występ w Polsce. Chciałbym w tym miejscu raz jeszcze nisko ukłonić się polskiej publiczności, która wspiera mnie mocno już od wielu lat. Wielkie dzięki, moi drodzy! Nigdy o Was nie zapominam, gdy nagrywam kolejny odcinek mojej audycji, zawsze mam na uwadze moich wielbicieli w Polsce, wiele Wam zawdzięczam! 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →