Wywiad

Wywiad z Joopem!

O jednym z przedstawicieli holenderskiej sceny tech-trance zrobiło się w tym roku głośno za sprawą skomponowanego przez niego „The Future”, hymnu tegorocznego Trance Energy. Nic dziwnego, że już wkrótce potem zagościł na polskich imprezach z Dancetination na czele. Joop Alkema, a w świecie muzyki rozrywkowej po prostu Joop, nadchodzącym mix-albumem zamierza potwierdzić, że ostatnie sukcesy nie były dziełem przypadku. O planowanym w High Contrast wydawnictwie, wspólnej grze z Siedem van Rielem na Wii oraz bardziej doniosłych życiowych problemach przeczytacie tylko tutaj!


Trance.nu: Witaj, Joop! Jak się czujesz? Czy pogoda jest u ciebie równie fatalna, jak u mnie [dop. red. chodzi o Anglię]?


Joop: Hej! W tej chwili u mnie pięknie świeci słońce. Czuję się bardzo dobrze, dzięki.


T.nu: Teraz masz okazję się przedstawić. Powiedz nam: kim jest Joop?


Joop: No tak, hm, mówienie o sobie nie jest moją najmocniejszą stroną, haha!


Pochodzę z Holandii i mieszkam całe życie w jej północnej części, w miejscowości zwanej Leeuwarden. Ilekroć wracam tu z dalszej podróży, zawsze uświadamiam sobie, że nie mógłbym znaleźć sobie lepszego miejsca na świecie. Przygodę z muzyką zacząłem w wieku lat trzynastu, a rok później wziąłem się za DJ-ing. Umiejętności zdobywałem grając na Technicsach w każdą sobotę aż do świtu. Równocześnie zacząłem eksperymentować z produkcją muzyki dance na Amidze. Były to lata ’93-’94 i… tak, grałem kiedyś hardcore. Granie przy użyciu 4-8 otwartych kanałów było niezmiernie zabawne, a Amiga była jak… stary, w obecnych czasach ciężko to sobie wyobrazić i opisać. Grałem i występowałem przez dłuższy czas, a rzeczy zaczęły się układać i toczyć szybciej, gdy udało mi się wyrobić renomę w branży. Nagle zaczęto zapraszać mnie na największe wydarzenia muzyczne, festiwale i eventy, podczas których miałem zaszczyt grać u boku największych sław, niekiedy idoli, których muzyczna twórczość była dla mnie inspiracją. To pozwoliło mi nawiązać kontakt z ludźmi z branży. Nagrałem kilka utworów z Benno de Goeijem (dop. red. ½ Rank 1) oraz z chłopakami z Orange Studios, które następnie udało się wydać w labelu ID&T dzięki pomocy Dicka de Groota. Od tego momentu wszystko poszło już z górki. Tak w kilku słowach wygląda moja przygoda w przepięknym świecie muzyki elektronicznej.


 


T.nu: Jaka jest twoja ulubiona konsola do gier?


Joop: Co prawda nie jestem jakimś zapalonym graczem, ale jeśli siadam do konsoli od czasu do czasu, to granie pochłania mnie bez reszty. Ostatnimi czasy miałem okazję spędzić weekend z Siedem van Rielem na wspólnej grze przy Nintendo Wii. Bawiliśmy się przednio, choć dla kogoś obserwującego nas z boku mogłoby to wyglądać co najmniej dziwnie: dwóch facetów krzyczących na konsolę, ja, usiłujący zniszczyć pada trzaskając nim o telewizor Sieda, jego dziewczyna, która próbowała utrzymać wszystko w ładzie i pies Sieda, który patrzył na nas, jakby chciał powiedzieć: „Hej! Chłopaki, zacznijcie się zachowywać jak ludzie, nie jak ja”.


T.nu: Haha, Wii Sieda sprawdza się wszędzie! OK, przejdźmy do poważniejszych tematów. Wydajesz mix album za pośrednictwem High Contrast. Jakie ciekawe brzmienia nam zaprezentujesz?


Joop: Jestem bardzo zadowolony z tego wydawnictwa. Na dwupłytowej kompilacji zawarłem najbardziej interesujące kawałki, jakie ostatnio miałem okazję usłyszeć. Nie wszystkie można nazwać trancem czystej postaci, ponieważ podczas swoich występów nie ograniczam się tylko do grania utworów tego gatunku. Staram się wychodzić poza ramy i mieszać style. Gdy sam wybieram się na imprezę, to uwielbiam słyszeć więcej aniżeli utwory prezentujące jeden konkretny gatunek. Tym też zajmowałem się przez ostatnie pięć lat: mieszaniem stylów w jeden set, spójną całość. Jako producent również zdarza mi się eksperymentować i zestawiać ze sobą elementy, które na pozór w ogóle do siebie nie pasują. Tego też można spodziewać się po moim mix albumie. Zaprezentowałem moje spojrzenie na swego rodzaju uniwersalny język, za jaki można uznać z pewnością muzykę klubową. Pierwsza płyta zawiera trochę głębszy przekaz, co nie oznacza jednak, że nie ma tam miejsca dla kilku naprawdę świetnych kawałków, które z pewnością podbiją parkiety. Natomiast drugi krążek albumu składa się w większości z trance’owych i progresywnych kompozycji, które stopniowo, ku końcowi  przechodzą w mocniejsze uderzenie.



 


T.nu: Jak wyobrażałeś sobie finalne dzieło podczas miksowania i czy jesteś zadowolony z osiągniętego rezultatu?


Joop: Reprezentuję starą szkołę! Miksuję wszystkie moje sety tutaj, w studio, bez używania programów pokroju Ableton Live. Korzystam tylko z programu nagrywającego. Nie oznacza to, że jestem przeciwny narzędziom ułatwiającym miksowanie, ale chciałem wzbogacić mój mix o żywy pierwiastek, część siebie. Zazwyczaj ograniczam się do edycji kawałków, dodania kilku efektów, ale ostatecznie miksuję je korzystając z moich odtwarzaczy. Ocenę pozostawiam słuchaczom.


Jeśli chodzi natomiast o mój cel, to jest on całkiem jasny. Zostałem poproszony o nagranie „High Contrast presents Joop”, co zresztą bardzo mnie ucieszyło, i mam nadzieję, że album spodoba się publice, a ze słuchanie przyniesie im dużo przyjemności.


T.nu: Czy masz jakieś ulubione utwory z przygotowanej przez ciebie kompilacji?


Joop: Tak, mam:


Paul Kalkbrennner – Keule (Intro Mix)
Gilbert Renoir pres. Dyor ft. Ken Spector – Follow me (Imadlak Mix)
Cosmic Gate – Body of Conflict
Sied van Riel – What You Want
Anton Sonin & Amx – Undone
Redroche – No More Sunrise
Daso – Sam ‘N’ Max
Leon Bolier – Further Instructions


To nie wszystkie! Właściwie, to większość utworów z „High Contrast presents Joop” słucham najchętniej ostatnimi czasy. Na kompilacji zawarłem też moje własne kompozycje: „On Top of Things” i „Prominent”.


T.nu: Jeśli już o tym mowa, „On Top of Things” / „Prominent” ukażą się w High Contrast. Czy jesteś zadowolony z reakcji DJ’ów, komentarzy, supportu i jakie są twoje własne odczucia odnośnie tych kompozycji?


Joop: Usłyszałem dużo ciepłych słów. W trakcie prac „On Top of Things” spotkałem się z wieloma zgodnymi opiniami, krytykującymi dziwnie brzmiące sample, które pojawiały się podczas breakdownu, jednak po kilku ponownych odsłuchach tego utworu wspólnie stwierdzono: „KILER!”. Gram ten kawałek od przeszło sześciu miesięcy i wierz mi, on naprawdę świetnie sprawdza się na parkiecie! Oczywiście, ludzie mają różne gusta, ale utwór na mnie działa i każdego razu, gdy tylko z nim wchodzę, publika szaleje.


„Prominent” zostanie wydane razem z „On Top of Things” i już teraz jest grane przez wielu znanych DJ’ów.


T.nu:  Z pewnością większość z nas zna prawdziwy hit tego roku – „The Future”. Czy zostałeś poproszony o skomponowanie tegorocznego hymnu Trance Energy, czy twój utwór został po prostu wybrany? Jakie to uczucie być twórcą kawałka promującego jeden z największych eventów w twoim kraju?


Joop: Byliśmy bardzo zaszczyceni, gdy dostaliśmy pierwsze SMS-y z informacją od przedstawicieli ID&T. Nie spodziewaliśmy się tego, ponieważ podczas nagrywania tego kawałka naszym poczynaniom nie towarzyszyła intencja skomponowania hymnu. Nie ukrywam, że po skończeniu prac nad utworem sami przekonaliśmy się, że ma on duży potencjał i pożądaną, przy tego typu produkcji, stylistykę. Wysłaliśmy utwór do Dicka de Groota, a chwilę później usłyszeliśmy plotki, że może on być wybrany na motyw przewodni Trance Energy 2007. Miałem okazję grać już kilka razy na tej imprezie, ale nawet w najśmielszych snach nie pojawiła się myśl, że moja produkcja kiedykolwiek może stać się hymnem tego eventu.


T.nu: Pracowałeś przez jakiś czas z Leonem Bolierem, którego określa się obecnie mianem jednego z najlepiej rokujących artystów trance’owych. Jak się poznaliście i jak układała się między wami współpraca?


Joop: Leon to mój ziomek. Myślimy bardzo podobnie jeśli przychodzi do komponowania muzyki i naprawdę jestem uradowany, że mieliśmy okazję poznać się na jednej z imprez, na której obaj graliśmy. Leon należy do ludzi, którzy znają swoje możliwości i umiejętności oraz wiedzą jak z nich należycie korzystać. Poznaliśmy się całkiem dobrze od czasu „The Future”, kiedy to zaczęliśmy spędzać wspólnie mnóstwo czasu w studiu. „The World” / „Another World” było efektem prac z Benno de Goeijem. Ten człowiek to genius! Myślałem, że potrafię dużo, ale to, czym potrafi zachwycić Benno… to bije na głowę niemal wszystko! Zawsze szanowałem chłopaków z Rank 1, a bycie razem z nimi w studiu to niesamowita szkoła także i dla mnie.


T.nu: Jak wygląda twoje studyjne wyposażenie?


Joop: Posiadam peceta z zainstalowanym Cubase, dobry zestaw monitorów odsłuchowych, mikser oraz jeden odtwarzacz CDJ, by sprawdzać płyty kompaktowe kiedy tylko będzie taka potrzeba. Posiadam też syntezator Virus TI oraz komplet odtwarzaczy CDJ 1000MK3, mixer 800 Pioneera i gramofony Technicsa.


T.nu: Jakimi innymi singlami zaskoczysz nas niebawem?


Joop: Po kompilacji „High Contrast presents Joop” ukaże się, również nakładem High Contrast Recordings, wydawnictwo „On Top of Things” / „Prominent”. W tej chwili mam też na ukończeniu kolejny świetny kawałek, który jak na razie nie ma tytułu, choć nie zamierzam zwalniać tempa prac, gdyż obecnie istotne jest zachowanie pewnej ciągłości w planie wydawniczym. Nie zamierzam jednak wydawać wielu utworów w bardzo krótkim okresie. Myślę, że lepiej mieć jeden świetny kawałek w ciągu pół roku, niż kilka przyzwoitych w tym samym czasie. Zatem po ukazaniu się „On Top of Things” / „Prominent”, postaram się wydać kolejną pozycję.


T.nu: Poza Trance Energy, jakie imprezy zaliczyłbyś do najbardziej udanych?


Joop: Rok 2007 był dla mnie bardzo udany. Dałem kilka dobrych występów w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w Denver, w The Church. To miejsce jest niesamowite. Dźwięk i atmosfera tam panująca są wręcz wspaniałe. Następnie udałem się z Colorado – przez pustynię – do Los Angeles, by zagrać tam w Holywood Avalon. To była moja druga wizyta w tym miejscu i muszę ci powiedzieć, że ma ono swój urok, a przestrzenna scena i dobre nagłośnienie dają niepowtarzalny efekt. Ostatnim razem byłem w tym klubie razem z Sashą, na którego punkcie publika po prostu oszalała. Na koniec wybrałem się do Las Vegas, gdzie spędziłem chyba trzy najbardziej nieprawdopodobne dni w moim życiu.


Polskie Dancetination było również dobrą imprezą. Zostałem tam zaproszony jako ostatni artysta i jednocześnie gość specjalny. Miło było widzieć tłumy ludzi bawiących się podczas mojego występu, ponieważ był on zaplanowany na bardzo późną porę. Pamiętny jest  także event w Kijowie, który był nadzwyczaj profesjonalnie przygotowany. Organizatorzy dopięli na ostatni guzik każdy element i przygotowali nawet konferencję prasową. Oczywiście nie mógłbym pominąć Love Parade w Essen. To wydarzenie jest w moim sercu od dawien dawna, w zeszłym roku wspólnie z Tiesto rozbujaliśmy klubowiczów w E-Werk i następnego dnia występem na platformie. Nic dziwnego, że w tym roku byłem także podekscytowany perspektywą zagrania na Love Parade. Razem z moimi kumplami, Leonem i Siedem, bawiliśmy się przednio. Street Parade była równie udana. Grałem zarówno u boku Christophera Lawrence’a na platformie, jak i na scenie głównej. Nie zapomnę też o Trance Energy, gdzie Leon Bolier i ja przygotowaliśmy piętnastominutowy live-act, coś zupełnie odmiennego od tego, do czego przywykłem. Przy okazji pragnę podziękować mojemu przyjacielowi, Jeroenowi Vosowi, odpowiedzialnemu za wyświetlane wówczas wizualizacje oraz chłopakom z ID&T, którzy pięknym pokazem fajerwerków dopełnili dzieła.



T.nu: Zdaje się, że grasz na wszystkich wielkich trance’owych eventach w twoim kraju. Czy preferujesz występowanie przed większą publicznością, czy może wolisz grać w klubach?


Joop: Oba! Występowanie na dużych imprez sprawia mi przyjemność, gdyż lubię obserwować reakcję tłumu na kolejno grane kawałki. Z drugiej strony muszę przyznać, że dzięki graniu na eventach zdecydowanie łatwiej przykuć oko ludzi z branży, co owocuje zaproszeniami do różnych klubów z całego świata. To marketingowy aspekt występowania na wielkich imprezach. Granie w klubach też bardzo mi odpowiada. Wówczas mogę puścić kawałek, który zupełnie nie sprawdziłby się przed dużą publicznością. Oczywiście trzeba pamiętać o różnicy w gustach między poszczególnymi krajami i kulturami. Czasem naprawdę jestem zdumiony tym, przy jakim utworze ludzie po prostu szaleją.


T.nu: Gdzie możemy zobaczyć cię w najbliższym czasie?


Joop: Niedługo zagram w Meksyku, w Tijuanie oraz kilkukrotnie w Australii. Jestem bardzo zadowolony z tego, ponieważ jeszcze nie miałem okazji wybrać się w te miejsca. Wystąpię tam na dużym evencie niedaleko Melbourne, gdzie w dodatku rozciąga się piękny widok na całe miasto. Następnie zagram w kilku klubach w samym Melbourne. Potem przyjdzie kolej na Chiny i Szanghaj, w którym to wystąpię dwukrotnie. Pokochałem to miasto wraz z pierwszą wizytą.


T.nu: Wiele z twoich utworów opatrzyłeś specjalnym głębokim i zastanawiającym komentarzem na swojej stronie internetowej. Czy jesteś typem myśliciela i jak to wpływa na twoją twórczość?


Joop: Zawsze staram się zdefiniować i uzasadnić nadane przeze mnie tytuły, bo dla mnie ważne jest, by każdy mógł dowiedzieć się, co za nimi się kryje. Niektóre z nich mają całkiem interesujące znaczenia, jak np. „Act of God” – naturalne zjawisko, znajdujące się poza wpływem ludzkim, czyli powódź, burza czy sztorm; siły przyrody, nad którymi nikt nie ma władzy i tym samym nie może stać się za nie odpowiedzialny. Natomiast „Sonsuz”, którego użyłem by zatytułować drugie z moich wydawnictw w ID&T, to wyraz o tureckiej etymologii. Spędziłem sporo czasu w Stambule i innych tureckich miastach, więc naturalne było dla mnie to, że musiałem nagrać kawałek zawierający tureckie partie wokalne. „Sonsuz” oznacza nieskończoność lub bezgraniczność. Można też powiedzieć: „sonsuz” – „ludzie, którzy próbują coś osiągnąć, lecz im się nie udaje, są lepsi od tych, którzy nie kiwnęli palcem, by odnieść sukces”. „The Future” z kolei wydawało mi się odpowiednie do zatytułowania mojego kolejnego utworu. Zabawne jest to, że nadałem ten tytuł przed otrzymaniem informacji, że właśnie ta kompozycja będzie hymnem Trance Energy. Dla mnie „The Future” oznacza, że każdy od teraz poczyniony przeze mnie krok będzie miał swój skutek w przyszłości.  Jak zatem widać, zawsze staram się pomyśleć o znaczeniu tytułu przed podpisaniem nim konkretnego utworu.


T.nu: Poza sobą samym, jakich innych DJ’ów i producentów widzisz jako przyszłość trance’u?


Joop: Proste!


Sied van Riel
Leon Bolier
Jonas Steur
Marcus Schossow
Cliff Coenraad
Sander van Doorn


 


To tylko część z nich, ponieważ bardzo dużo się ostatnio dzieje. Każdy z wymienionych powyżej przeze mnie artystów będzie rozwijał się zarówno jako DJ, jak i jako producent. Pomnij moje słowa!


T.nu: Gdybyś mógł spojrzeć w przyszłość, w jakiej sytuacji chciałbyś zobaczyć siebie?


Joop: Jedyne, czego obecnie pragnę, to to, czego doświadczam obecnie. Jeśli mogę zagrać dwa do trzech razy w tygodniu jako DJ, jestem szczęśliwy. Chciałbym nagrywać  kolejne dobre kawałki przez najbliższe dziesięć lat. Mam nadzieję, że uda mi się zwiedzić trochę bardziej świat, by mieć co opowiadać dzieciakom, kiedy będę już starszy. Po prostu czynić ludzi szczęśliwszymi z każdym moim występem i muzyką. To wszystko!


T.nu: Wielkie dzięki za poświęcony czas. Wszystkiego najlepszego w „Przyszłości” (dop. red. „The Future”).


Joop: Ha, ha, ha. Zobaczymy co „Przyszłość” przyniesie. Dzięki za wywiad.


 


Wolne tłumaczenie: Phantom


Wywiad przeprowadził: frombeyond (www.trance.nu)


 



 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →