News

Wywiad FTB: Roger Shah o najnowszej płycie

Chociaż Roger Shah z muzyką klubową związany jest już od ponad 10 lat, do świadomości wielu słuchaczy przebił się dopiero wydanym w 2006 roku „White Sand”. Od tego momentu jego kariera tylko nabierała rozpędu i rozmachu. Z zegarmistrzowską dokładnością publikował kolejne albumy spod szyldu Sunlounger, znajdując też czas na miksowanie autorskich kompilacji i rozwijanie wielu pobocznych projektów. Pierwsze problemy pojawiły się podczas nagrywania trzeciej płyty – „The Beach Side of Life”, której premiera była kilkukrotnie przesuwana. Album ostatecznie ukazał się pod koniec października, a my nie mogliśmy ominąć okazji, by porozmawiać z autorem na jego temat.



Blisko dwa lata temu, w wywiadzie dla polskiej edycji “DJ Magazine” wyznałeś, że spędzałeś wtedy w studiu ponad dziesięć godzin dziennie. Jak bardzo zmienił się twój plan dnia od tamtego czasu?
Haha, teraz spędzam ponad dziesięć godzin w samolocie, podróżując dookoła świata.

Projekt Sunlounger osadzony jest w uroku lekkości Balearów. To pytanie może nie być na czasie, ale powiedz, jak zrodziła się ta fascynacja Ibizą, zważywszy że mieszkasz przecież na stałe w Niemczech.
Każdego roku spędzam mnóstwo czasu na Ibizie, więc to miejsce silnie mnie inspirowało w przeszłości i to do niego się odwoływałem, kiedy mówiłem o mojej magicznej wyspie (Magic Island – przyp. red.). Jednak teraz, gdy podróżuję też do wielu innych pięknych miejsc, znalazłem wiele nowych czarujących wysp.

A którzy z muzyków inspirują cię najbardziej? Kto był dla ciebie gitarowym mistrzem i zafascynował cię brzmieniem tego instrumentu tak dalece, że zdecydowałeś się przenieść je także do świata muzyki trancowej?
Zacznę od tego, że w ogóle lubię nadawać mojej muzyce organicznego charakteru. Nagrywając „The Beach Side of Life”, wykorzystałem nie tylko gitary, ale też flet celtycki czy instrumenty azjatyckie, zależnie od miejsca, w którym aktualnie komponowałem. Tak naprawdę nie mam prawdziwego gitarowego guru. Największe wrażenie robi na mnie twórczość Hansa Zimmera. Sposób, w jaki komponuje melodie, jest podobny do mojego albo – powiedzmy sobie szczerze – lepszy.

„The Beach Side of Life” to trzeci album projektu Sunlounger. Czy czułeś, że nagranie każdego kolejnego oznacza większe wyzwanie?
Nie, niezupełnie. W tym przypadku jedynym problemem był czas. Jak już wspomniałem, zamiast spędzać wiele godzin w studiu, więcej uwagi poświęcałem występom na żywo. Mniej czasu na pracę w studiu jest oczywiście równoznaczne z wydłużeniem procesu przygotowania płyty. Na szczęście zdołałem ją nagrać w ciągu roku, ba, pierwszy utwór powstał już dwa lata temu. Poza tym dzięki temu w dłuższym okresie mogłem zebrać więcej wrażeń, które później dały mi możliwość nagrania ciekawszego albumu.

Jak zatem porównałbyś „The Beach Side of Life” do twoich poprzednich płyt pod względem stylistyki?
Myślę, że to wciąż charakterystyczne balearskie brzmienie Sunloungera, ale jednocześnie sięgnąłem po organiczne instrumenty z całego świata, przesuwając sam projekt bliżej muzyki świata (ang. world music – przyp. red.). Mimo to gitara nadal jest na pierwszym planie w wielu utworach.

“Beautiful Life” również brzmi jak urozmaicenie twojego dotychczasowego wizerunku, łącząc elementy, z którymi już od pewnego czasu utożsamiamy muzykę Deadmau5a czy The Thrillseekers.
Naprawdę? Hm, jeśli masz na myśli te ósemkowe akordy, to Deadmau5 rzeczywiście jest z nich znany, ale znajdziesz je też na „Another Day on the Terrace” z 2007 roku, tylko w bardziej zróżnicowanej postaci. Jasne, bit jest bardziej na czasie, jednak pomimo to uważam, że właśnie „Beautiful Night” jest typowym dla mnie numerem, szczególnie ze względu na uczucie i atmosferę.

Podejrzewam, że po wielkim sukcesie “Lost” i “Crawling” zacząłeś nagrywanie „Found” już z określonymi oczekiwaniami – by powtórzyć to osiągnięcie. Jak oceniasz efekt?
Właściwie nigdy nie patrzę na dany numer z perspektywy konkretnych wymagań. Po prostu wchodzę do studia i próbuję wyrazić to, co w odpowiedniej chwili czuję. „Found” miało z założenia stanowić kontynuację „Lost”. Chcieliśmy podjąć ten temat zarówno w warstwie instrumentalnej, jak i wokalnej. Gdziekolwiek gram „Found”, spotykam się ze świetną reakcją publiki, choć oczywiście trudno jest przebić sukces „Lost”, które było przecież tak wielkim przebojem. Jestem w pełni zadowolony z tego nagrania.

Wokół którego z utworów chciałeś zbudować punkt kulminacyjny? Wydaje mi się, że „Summer Escape” zręcznie łączy dynamiczną klubową oprawę z typowym dla ciebie balearskim klimatem.
Trudno mi jednoznacznie przesądzić. Wolę, kiedy to odbiorcy oceniają moją muzykę, tak jak ty przed chwilą. Muzyka to bowiem sprawa indywidualnego gustu i do każdego dociera w inny sposób. Mimo to myślę, że takim kawałkiem może być również „Life”.



Leon Bolier niedawno powiedział mi, że w pewnym etapie swojej kariery musiał poświęcić część unoszących, upliftingowych brzmień na rzecz tych przeznaczonych ściśle na dancefloor. Przeczuwasz, że coś podobnego spotka kiedyś także ciebie?
Hm, sądzę, że mam bardzo osobliwy styl, który już teraz jest eklektyczny. Moje nagrania są natomiast zróżnicowane i przekrojowe, przez co album, nad którym pracuję, nie będzie znał żadnych barier. Od progressive house’u do uplifiting trance’u, od partii klasycznych do tych, które powstały pod wpływem muzyki rockowej.

Sam trance jako gatunek jest ostatnio wyjątkowo otwarty na tendencje dominujące w pokrewnych odmianach muzyki elektronicznej. Ty jak na razie unikasz radykalnych nawiązań do tych trendów, ale czy widzisz w tym szansę na rozwój?
Hm, w zasadzie mieszam te elementy już od kilku lat. Zawsze byłem pod wrażeniem muzyki house, czego dowodzą perkusje i tribalowe motywy, których używam do wprowadzenia groove’u. Melodie pozostały jednak trancowe. Całość nazywam po prostu balearic trance, ale w istocie jest to połączenie trance’u i house’u. Lubię wiele nagrań prog housowych, od tych melodyjnych od Tima Berga po Swedish House Mafia, wciąż ceniąc uplifting, więc jak zawsze pozostanę gdzieś pomiędzy (śmiech).

W twoich planach był kiedyś album pod szyldem Global Experience, jednak ostatni singiel, jaki nagrałeś wspólnie z Brianem Laruso, to wydane w 2008 roku “Koengen”. Zastanawiałeś się nad wskrzeszeniem tego projektu?
Prawdę mówiąc, Brian pomógł mi tylko przy dwóch pierwszych singlach Global Experience. Musiałem zawiesić ten projekt ze względu na brak czasu. Wiele osób pyta mnie jednak o nowy kawałek pod tym pseudo, więc postaram się przygotować coś w przyszłym roku.

A jakie masz plany w krótszej perspektywie?
Od wrześnie jestem w trakcie trasy promującej „The Beach Side of Life”, a jej zamknięcie przewidziane jest na przełom marca i kwietnia. Poza tym chciałbym nagrać solowy album już jako Roger Shah i dać kilka koncertów sygnowanych moim nazwiskiem. Pierwszy z nich odbył się kilka tygodni temu w Meksyku i było to naprawdę niesamowite doświadczenie.

Konkurs: Do wygrania płyty „The Beach Side of Life” w oryginalnym, zagranicznym wydaniu. Zwycięzcy zostaną wybrani spośród osób komentujących ten artykuł. 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →