Wywiad

Ferry Tayle dla FTB.pl – wywiad

Między „Carnet De Vol” a „The Wizard”, drugą płytą w dorobku Ferry’ego Tayle’a, francuski muzyk zdążył zamienić Enhanced Recordings na wytwórnię Daniela Kandiego, jednak w jego filozofii zmieniło się niewiele. I to właśnie o tej wierności muzycznym ideałom oraz wpływie kolejnych trendów na „The Wizard” postanowiliśmy porozmawiać z Ludovikiem Meyerem.

Po twoim debiutanckim albumie – “Carnet de Vol”, stałeś się idolem wielu fanów uplifiting trance’u. Czy kiedy zaczynałeś pracować nad nową płytą, jednym z twoich celów było wzmocnienie tego wizerunku? A może wręcz przeciwnie – zależało ci na uniknięciu zaszufladkowania?
Dzięki, ale uwierz mi, nigdy nie chciałem być czyimś idolem. Chciałem zwyczajnie popracować nad moim brzmieniem i wzbogacić je stylistycznie, próbując przy okazji rzeczy, które dawniej wydawały mi się totalnie nieosiągalne. To dla mnie jednak prawdziwy zaszczyt usłyszeć, że stałem się dla kogoś idolem.
Jak wspomniałeś w notce promocyjnej towarzyszącej premierze “The Wizard”, przygotowanie albumu pochłonęło aż cztery lata. Niewątpliwie długość tego okresu podkreśla wysiłek włożony w nagranie płyty, ale jak już nieraz się przekonaliśmy, takie podejście może być jak miecz obosieczny. Ze względu na nieustannie zmieniające się trendy i technikę produkcji muzycznej, utwory skomponowane na długo przed wydaniem albumu mogą po prostu brzmieć „niemodnie”. Miałeś jakieś szczególne sposoby radzenia sobie z tym problemem?
Muzyka zmienia się w takim tempie, że niekiedy jestem zmuszony usunąć te partie utworów, które z biegiem czasu przestały mi się podobać. Ta ciągła ewolucja sprawia też, że wciąż trzeba uczyć się nowych technik, aby być na bieżąco. To konieczne, gdy jesteś didżejem i producentem, ponieważ w innym wypadku bardzo trudno się przebić. Oczywiście idealnym rozwiązaniem jest nagrywanie muzyki w stylu, który się uwielbia, jednocześnie nie będąc przy tym zbyt daleko od głównego nurtu i nie kopiując nikogo. 
Jakie nagrania oraz jacy artyści inspirowali cię przez ostatnie cztery lata, kiedy pracowałeś nad „The Wizard”?
Zaczęło się od takich wykonawców jak Katie Melua, Jean-Michel Jarre, Keane, Hans Zimmer oraz albumów Armina van Buurena, Giuseppe Ottavianiego, Airwave’a, Darrena Portera i Paula van Dyka. Chciałbym kiedyś połączyć wszystkie te wpływy w jednym utworze.
Na albumach trancowych wielokrotnie bardzo silnie akcentowane są motywy przewodnie. Miałeś podobny pomysł na „The Wizard”?
Tak, to coś, na czym zawsze mi zależy. Atmosfera zbudowana na płycie ma w zamiarze przypominać prawdziwy magiczny spektakl; każdy słuchacz powinien bez trudu wyobrazić sobie, że ogląda taki właśnie pokaz. Tak na marginesie, wszystkie utwory instrumentalne nawiązują tytułami właśnie do magicznych trików.
Wyróżniłeś Ludovika H, odpowiedzialnego za sekcje klawiszowe w “The Most Important Things”, wskazując go jako przyszłą gwiazdę. A co z pozostałymi projektami, które powstały w kolektywie? Czy któryś z nich był dla ciebie szczególnie ważny? 
Najbardziej istotne były dla mnie te, w których udział wzięli Ludovic H, Sarah Shields oraz Poppy, ponieważ wszyscy spotkaliśmy się wspólnie w studio i razem poczuliśmy tę „magię”. Głosy Sary i Poppy naprawdę mnie urzekły, podobnie jak i umiejętności Ludovika H, o czym już wiesz. Szczerze mówiąc, wszystkie projekty miały dla mnie dużą wagę, ponieważ ostatecznie każdy z nich złożył się na historię opowiedzianą na „The Wizard”. Jestem wdzięczny każdej zaangażowanej osobie.
Nagrania zostały zaprezentowane w tak zwanych wersjach albumowych, przeznaczonych przede wszystkim do spokojnego słuchania w domu. Zastanawiałeś się już nad tym, które z nich jako pierwsze ukaże się w klubowej szacie?
Właśnie wydany został utwór „The Most Important Thing”, który nagrałem razem z Ludovikiem H i Sarą Shields. Przygotowuję teraz zupełnie nowy club mix tego kawałka.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →