News
Armin van Buuren

Kolejny tydzień z nowościami od Armina! Słuchamy „Hey (I Miss You)”

Można powiedzieć, że przyzwyczailiśmy się już do cotygodniowej premiery Armina van Buurena. W ten sposób zostały wydane takie numery jak np. Clap, Computers Take Over The World czy Live On Love. Teraz przyszła pora na track, w którym pojawił się wcześniejszy współpracownik i znakomity wokalista – Simon Ward. Czego możemy spodziewać się po Hey (I Miss You) i co w związku z tym wydaniem przygotowała dla nas 45-letnia legenda muzyki trance?

Do EDM-u nie tędy droga

Armin van Buuren po raz pierwszy przedstawił swój numer z Simonem Wardem w ramach wydania pt. Love We Lost, gdzie oprócz nich gościnnie pojawił się R3HAB. Jakiś czas później projekt ten otrzymał future rave’owy remiks od naszego rodaka Skytecha, który grany był przez legendę trance’u na jednym z największych festiwali EDM-owych na świecie, czyli Ultra Miami! Track ten sam w sobie był skierowany do słuchaczy mainstreamu i w pewnym stopniu udało się osiągnąć sukces, ponieważ na Spotify numer ten osiągnął prawie 20 milionów odsłuchań.

Wydany na początku marca tego roku kawałek był pierwszą współpracą na linii Armin van Buuren – Simon Ward. Kanadyjczyk nigdy wcześniej nie był związany z rynkiem muzyki elektronicznej, a rozpoznawalność zyskał dzięki zespołowi The Strumbellas, którego przez kilkanaście lat był wokalistą. Dopiero od tego roku zaczął funkcjonować w środowisku EDM-owym i najnowsze wydanie, czyli Hey (I Miss You), jest jego dopiero drugim projektem w tym gatunku.

Przeczytaj również: David Guetta, ARTBAT i Idris Elba. Niecodzienne połączenie, które zdaje egzamin

Jak najnowsze wydawnictwo Armina van Buurena wypada na tle poprzednich? Po pierwsze jest to numer, który celuje w mainstream, rozgłośnie radiowe i aktualne trendy. To projekt skupiony wokół gatunków podbijających listy przebojów, a nie festiwalowy banger, do którego można poskakać. Z całym sercem mogę powiedzieć, że jest to przyjemna produkcja, ale tylko ze względu na wokale Simona Warda. Jest to jedyny i największy atut Hey (I Miss You), bo gdyby nie Kanadyjczyk, to byłaby to kolejna nudna piosenka z pograniczna slap house’u.

Powiedzmy sobie szczerze, gdyby był to numer z gatunku progressive house, a nie slap, to Armin byłby kilka kroków do przodu. Track ten naprawdę ma potencjał, jednakże nie w takiej formie jak teraz. Styl, w którym Holender przedstawił Hey (I Miss You), powoli staje się przeżytkiem i muszę przyznać, że 45-latek prawdopodobnie zmarnował tak dobry tekst i wokal na tak średniej jakości radiówkę. Ta piosenka potrzebuje remiksu, ale zniknie w otchłaniach Spotify w zastraszającym tempie.

Armin kolejny raz daje radę, ale czy zadowoli fanów EDM-u?




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →