Jak Alan Walker poradził sobie w drugiej części albumu „Walkerverse”?

Alan Waker z Walkerverse po raz drugi

Alan Walker stał się ofiarą swojej własnej muzyki? Jest to trochę ryzykowne pytanie, ale nie pozbawione zupełnie sensu. Trzeba jasno powiedzieć, że niegdyś Alan należał do czołówki DJ-skiej, jeśli chodzi o zasięgi swojej muzyki.

Kiedyś każdy kolejny utwór Walkera niemal momentalnie zyskiwał na popularności, a to za sprawą charakterystycznego stylu producenta. Wszystko było dobrze, kiedy jego styl się „klikał”. Nic nie może jednak trwać wiecznie. Dlatego też z czasem nowe utwory artysty nieco traciły na popularności (nadal jednak osiągając niezłe liczby).

Najnowszy album Walkerverse może zatem być próbą szukania nowego brzmienia Walkera. Część pierwsza albumu już za nami. Teraz pora na kontynuację. Co można o niej powiedzieć?

Przeczytaj też: Alan Walker w wydaniu trance? „Walkerverse pt.1” już z nami!

Extremes, Shut Up, Catch Me If You Can, Lovesick – to właśnie te pozycje domykają całe Walkerverse. Patrząc z perspektywy czasu, brzmienia te różnią się mocno od tych prezentowanych przez Alana kilka lat temu. Może wydawać się to oczywiste, w końcu producent przez ten czas niewątpliwie się rozwijał.

Mowa jednak o zmianie nie tylko na szczeblu jakości, ale też stylu. Próżno szukać we wspomnianych wyżej utworach brzmień znanych z Spectre czy Faded. Każdy z kawałków nowej części Walkerverse zresztą różni się od siebie.

Utwory łączy jednak jedna cecha. Wszystkie bardzo mocno uderzają w mainstream. Mówimy tutaj o mocno skomercjalizowanej muzyce elektronicznej, która powstała raczej z myślą o rozgłośniach radiowych niż klubowych parkietach.

Czy to czyni muzykę z najnowszego albumu złą? Nie, każdy ma swój gust i każdy w EDM będzie szukał czegoś innego. Czy Alan Walker znalazł w najnowszym albumie swoje nowe brzmienie? To zapewne pokażą przyszłe premiery producenta. By nie przegapić innych newsów ze świata muzyki elektronicznej, koniecznie zaobserwujcie nas na Facebooku.

Alan Walker – Walkerverse Pt. I & II