Paul Van Dyk gorzko o wypadku na ASOT Armina Van Buurena
Paul Van Dyk wrócił do wypadku na imprezie Armina Van Buurena w 8. rocznicę tego zdarzenia. Co tam właściwie się stało?
Paul Van Dyk, czołowa postać sceny klubowej ostatnich dekad, w szczerym i obszernym poście przypomniał o tragicznym w skutkach wypadku, jaki miał miejsce na A State Of Trance w 2016 roku w holenderskim Utrechcie. To właśnie podczas imprezy organizowanej przez Armina Van Buurena doszło do dramatycznego incydentu, w ramach którego Van Dyk mógł stracić życie. Choć niemieckiego artystę udało się uratować, to skutki tego wypadku były poważne – Paul Van Dyk wylądował w szpitalu, gdzie przez długie miesiące wracał do zdrowia. W wyniku upadku z dużej wysokości przez niezabezpieczoną dziurę w scenie doszło m.in. do licznych złamań, uszkodzenia kręgosłupa i urazu mózgu.
Wobec długiej rehabilitacji artysta musiał odwołać wiele zaplanowanych występów i innych przedsięwzięć. Co gorsza, część skutków feralnego wypadku Niemiec odczuwa do dziś, a w niektórych aspektach funkcjonowania jego organizm nigdy nie wróci do pełni sprawności. To jednak nie koniec problemów.
Paul Van Dyk: Prawie straciłem życie
Post opublikowany przez Paula Van Dyka odnosi się przede wszystkim do firmy ALDA, odpowiedzialnej za organizację wspomnianej edycji A State Of Trance. To właśnie ten podmiot był winnym niedociągnięć i został prawomocnie skazany przez sąd najwyższy w Holandii. Pomimo wyroku, Paul Van Dyk nie otrzymał należnego odszkodowania, a nawet – co gorsza – przeprosin ze strony sprawców całej sytuacji. Co więcej, według artysty Alan Hardenberg i David Lewis, szefowie ALDA, mieli blokować wypłatę pieniędzy z ubezpieczenia Van Dyka mających pokryć koszty leczenia. W poście czytamy:
Dziś jestem szczególnie wdzięczny za to, że wciąż żyję, gdy się zastanawiam nad ludzką przyzwoitością, charakterem i sprawiedliwością. Jak pamiętacie, 29.02.2016 roku prawie straciłem życie podczas występu na festiwalu A State of Trance Utrecht Armina van Buurena, zorganizowanego przez jego współpracowników z firmy ALDA, którą zarządzali Alan Hardenberg i David Lewis. Od tamtej pory zostało prawomocnie stwierdzone, że ich lekceważenie podstawowych standardów bezpieczeństwa w budowie sceny i bezpieczeństwie imprezy doprowadziło do mojego upadku i pozostawiło mnie z wieloma złamanymi kośćmi, w tym kręgosłupem, urazem mózgu i problemami zdrowotnymi na resztę życia.
Jak można zakryć nieoznaczoną dziurę w konstrukcji sceny materiałem? Jak można w ogóle mieć nieoznaczoną dziurę? Chciwość? Oszczędzanie pieniędzy kosztem bezpieczeństwa? Odpowiedzialność prawna jest bardzo jasna; ALDA została pociągnięta do odpowiedzialności, ale nawet po 8 latach nigdy nie przyznała się do jakiejkolwiek odpowiedzialności, nie złożyła prostych przeprosin, ani nie zapłaciła żadnego z nakazanych przez sąd odszkodowań, aby pokryć szkody ekonomiczne, jakie spowodowała, zgodnie z wyrokiem najwyższego sądu w Holandii. Wręcz przeciwnie, ALDA nawet próbowała zablokować ubezpieczenie wypłacające moje rachunki medyczne, co mówi wiele o ich charakterze i przyzwoitości.
Paul Van Dyk: Mam pewność, że w końcu zwycięży sprawiedliwość
Pod koniec swojego oświadczenia, Paul Van Dyk zwraca uwagę na pozytywne aspekty wynikające z bolesnego doświadczenia. Artysta składa podziękowania swojej żonie oraz wszystkim tym, którzy w trudnym dla niego okresie wykazali się troską, serdecznością i współczuciem oraz wyciągnęli pomocną dłoń.
Na końcu czytamy:
Odkryłem, że miłość jest największą siłą, jaka istnieje, i za nieskończoną miłość i siłę, którą otrzymałem od mojej żony Margarity, będę na zawsze wdzięczny. Ale nikt i nic nie może przywrócić mi zdrowia ani wynagrodzić mojej rodzinie i przyjaciołom tego, przez co musieli przejść. Mimo że nadal ukrywają się przed swoją odpowiedzialnością, mam pewność, że w końcu zwycięży sprawiedliwość.
Co na to Armin Van Buuren?
Holender nie odniósł się do opisanego wyżej postu Paula Van Dyka. Zapytany niedługo po wypadku o najtrudniejsze doświadczenie w karierze, Van Buuren wskazał właśnie na incydent z Utrechtu. Od tamtej pory Holender nie wypowiedział się na temat wypadku. Nie jest tajemnicą, że artyści unikają się, pomimo, że w przeszłości chętnie ze sobą współpracowali.
Może najwyższa pora wyjaśnić dawne spory? A może to Armin powinien wykazać się zaangażowaniem, by zakończyć całą sprawę?
Sprawdź także
Dwie dekady wyjątkowej podróży. 20 lat temu ATB zaprezentował „Long Way Home”

25 lat temu ATB, dziś Skrillex i Boys Noize. Nowe wcielenie „It’s A Fine Day”

20 lat „Mind Of Wonderful” od Blank & Jones
