So Far So Good był jednym z najbardziej wyczekiwanych albumów początku 2022 roku. O czym właściwie jest i czy artyści zawiedli nim swoich odbiorców? Sprawdź!
Powrót w formie krążka
Na początku tego roku członkowie grupy, Drew Taggart i Alex Pall, zaczęli zapowiadać album za pomocą komicznych filmików i wywiadów w mediach społecznościowych, a także ciągłych wzmianek o nadchodzącym TCS4, jak często określali nienazwany jeszcze wtedy album. W końcu, pod koniec stycznia, grupa opublikowała pierwszy singiel z albumu, High, i stało się jasne, że pomimo upływu lat i tego, że cały świat wciąż dochodzi do siebie po globalnej pandemii, na Chainsmokers wciąż można polegać, jeśli chodzi o zapadające w pamięć hity, chwytające za serce teksty i muzykę, która porwie do zabawy każdego.
Spędzenie całego albumu z Taggartem, który nigdy nie był najbardziej sympatycznym czy taktownym frontmanem muzyki pop, może wydawać się wyczerpujące. Jednak i on, podobnie jak brzmienie Chainsmokers, wydaje się coraz to bardziej spoglądać w głąb siebie. So Far So Good zdaje się zwrotem w stronę „dojrzałego” popu, w którym artysta rzeczywiście wydaje się dorastać. Jak jednak widać, nie bez kosztu.
Rozstanie w formie albumu
Zaczynając od porywającego Riptide, całkiem przyjemnym akcentem wchodzimy w świat So Far So Good. „If I Only Got One Life, I Wanna live it with you” – w ten sposób Taggart stara się pożegnać z tym, co zbliża się ku końcowi, gdy emocje jeszcze nie opadły. High jest momentem zderzenia się z rzeczywistością, gdzie nawet pomimo świadomości wielu rzeczy, trudno jest mu od tego odejść. iPad to moment westchnienia, kiedy wspominając dawne przeżycia, niełatwo jest sobie zdać sprawę z tego, że on i jego miłość znowu są sobie obcy.
Całe brzmienie staje się nieco bardziej zdefiniowane w
Maradona, utworze, w którym pojawia się nieco tajemniczy, pocięty wokal „hype man” w refrenie.
„If my life was a fiction…” Taggart powtarza w kółko, jego głos cichnie, gdy tempo zaczyna przyśpieszać lub nieco zwalniać, przez co idealnie rozkłada emocje, które chce przekazać piosenką. Utwory Solo Mission i Something Different zaczynają wkraczać w brzmienie, z którego bardziej znani są The Chainsmokers. Te hymniczne utwory opierają się na ciężkich bitach i strzelistych syntezatorach, a melodyjne wstawki przechodzą w pulsujące refreny. I Love U utrzymuje ten impet, dodając do tego smyczki i brzmienie syntezatorów w klimatach retro/lat 80. W If You’re Serious, utworze o średnim tempie i zaraźliwym wokalu, grupa rezygnuje z EDM na rzecz prostszego, popowego brzmienia.
Channel 1 pod względem wybrzmienia jest moim zdaniem najciekawszym kawałkiem z całego albumu. Dlaczego? Przecinające się nawzajem harmonie akordów tworzą niesamowity klimat, który w ogólnym odbiorze jest bardzo świeży. Sam schemat utworu posiada również ogromny potencjał w kontekście remiksu, więc kwestią czasu będzie otrzymanie go. Testing z powrotem zabiera nas w stronę wyrzucenia emocji, które skrajnie zmieniają się wraz z odsłuchem kawałka. In to Deep jest przedstawieniem tego, jak głęboko podmiot liryczny utworu odczuwa wszystkie uczucia związane z rozstaniem, kiedy jeszcze ostatnim promykiem nadziei na odratowanie samego siebie w tym wszystkim staje się I Hope You Change Your Mind. Cały krążek zamyka Cyanide, który będąc podsumowaniem większości przemyśleń Taggarta podczas wcześniejszych utworów, świetnie oddaje ideę odpuszczenia. Jak odczucia związane z So Far So Good prezentują się w całości?
Ogólna ocena krążka… na dobre?
Kawałki utrzymane w mniej popowej stylistyce sprawiają, że jest to bardziej album o rozstaniach niż to, czego zwykli słuchacze mogą się spodziewać po zespole odpowiedzialnym za hymny EDM z połowy lat 2010, takie jak Closer czy Don’t Let Me Down. Każda piosenka zawarta w albumie warta jest przesłuchania od początku do końca. Zmieniając kompletne wybrzmienie kawałka czy nagle oddając inny klimat, artyści starają się w pełni oddać swoje emocje stojące za albumem i trzeba przyznać, że wyszło im to nadzwyczaj dobrze.
Część odbiorców będzie zapewne niezadowolona z powodu niespełnionych oczekiwań wobec albumu i tego, co faktycznie chcieli otrzymać w krążku, jednak zmiana podejścia z „przygnębiających elektronicznych piosenek tanecznych” na „wnikliwe wyznania wsparte elektroniczną produkcją” pomaga sprawie, a So Far So Good kończy się całkiem przyjemnie, zostając w pamięci słuchacza z tym, co rzeczywiście chcieli przekazać artyści, nie starając się za wszelką cenę budować albumu pod publikę.
Posłuchaj albumu So Far So Good
Sprawdź także