News

Tim Deluxe – muzyczny trendsetter

Tim’a Deluxe chyba nie trzeba szczególnie nikomu przedstawiać. Twórca prawdziwych hitów parkietowych, tworzonych z niespotykaną łatwością i lekkością. Nie miał skończonych 18 lat gdy grał w londyńskim Ministry of Sound.


W połowie lat 90. młody, pochodzący z północnego Londynu i niepełnoletni Tim Liken rozpoczął prace w sklepie z płytami winylowymi. Poznał tam m. in. CJ’a Mackintosh’a, który pewnego razu nie mógł grać i poprosił młodego Tima o zastąpienie go w jednym z największych klubów w stolicy Anglii. Chłopak miał grać warm up przed Todd’em Terry i okazało się, że rozgrzał publikę do tego stopnia, że praca DJ’a pochłonęła go na dobre. Z czasem postanowił wspiąć się na wyższy poziom i zaczął produkować muzykę i jak sam podkreśla, zawsze o tym marzył. Podczas pracy w sklepie z płytami chciał, aby na okładkach widniało kiedyś jego nazwisko. W sklepie poznał Andiego Lysandrou, szefa hardcore’owego labela Boogie Beats, z którym zaczął współpracować w 1994 roku. Trzy lata później panowie wpisując się świetnie w panujące w Wielkiej Brytanii brzmienia stworzyli speed garage’owy utwór „R.I.P. Groove”, jedna z najważniejszych tanecznych produkcji lat 90-tych, którą można uznać za początek światowej kariery Tima.
Z jego muzyki płynie świeża, pozytywna energia w czystej postaci. Wystarczy choćby wspomnieć wielki przebój „It Just Won’t Do” z Sam Obernik na wokalu i z teledyskiem, w którym możemy podziwiać roznegliżowane panie grające w tenisa. Jednak Tim Deluxe to dużo większe zjawisko niż ładny teledysk i przyjemne, harmonijne utwory. Wystarczy sięgnąć choćby po jego singiel z zeszłego roku – Let The Beat’s Roll. Znajdujemy tu masę mocnych, konkretnych bitów z solidnym wykopem. Na singlu możemy usłyszeć wokal Simona Franka z Audiobullys, który sprawia, że kawałek po prostu miażdży. Trudno znaleźć artystę, który w tak finezyjny sposób łączy tak różne brzmieniowo i gatunkowo dźwięki. Warto dodać, że płyta pojawiła się w tym samym labelu, w którym wydaje m. in. Fat Boy Slim – Skint Records.


Misternie zbudowane, pompujące bity, to znak rozpoznawczy Tima. Nasycone dźwięki w tle katowane masą ciekawie brzmiących efektów, do tego nie za dużo i nie za mało wokali i mamy gotowy przepis na sukces w produkcji muzycznej. Właśnie to wyczucie proporcji świadczy o talencie, a tego wyczucia Tim’owi nie brakuje. W tej chwili jego pozycja i orientacja w tym, co aktualnie dzieje się w muzyce tanecznej sprawiły, że to on wprowadza nowe trendy. Stał się swego rodzaju wyznacznikiem stylu w muzyce tanecznej, zwłaszcza jeśli chodzi o house. Ten gatunek w jego wydaniu nabiera charakteru, pojawia się pazur w postaci syntetycznych dźwięków elektro, ciekawych wokali czy oryginalnych, niebanalnych melodii. Tim Deluxe w tej chwili ma już status niekwestionowanej gwiazdy z gatunku elektro i house i to nie tylko na Wyspach, ale i na świecie.
 Pojawiają się jednak głosy iż jest on artystą wtórnym, odcinającym kupony od sukcesu pierwszej i jedynej płyty. Stosuje podobne schematy i stylistyka też niewiele się zmienia. Jednak sam zmysł pozwalający na wpisanie się w aktualne zjawiska muzyczne z odrobiną swojego indywidualnego smaczku zasługuje na uznanie. Myślę, że po przesłuchaniu singli, remixów i albumu Tima nikt nie będzie miał wątpliwości co do charakteru jego stylu. Jego muzyka jest spójna i konkretna, czego wielu mu zapewne zazdrości.
Na początku XXI wieku w końcu dla w pełni uformowanego artysty przyszedł czas remixów np. dla Layo & Bushwacka, Kylie Minogue, czy samego Carla Coxa i bookingów m. in. na Ibizie, gdzie grał choćby z Cassiusem czy Groove Armadą. Przez dekadę trwającą od połowy lat 90-tych do początków XXI wieku możemy obserwować jak Tim Deluxe sukcesywnie, systematycznie się rozwija, zarówno w DJ’ingu jak i produkcji, a tym samym zdobywa coraz większe rzesze fanów. Jego sety to często nie tylko kilkugodzinny mix utworów, ale złożony koncert. Czasem towarzyszy mu do ośmiu osób, w tym piątka wokalistów i trzech muzyków, a ta zawikłana konfiguracja często się zmienia do tego stopnia, że sam Deluxe tego nie ogarnia. Sam przyznaje, że jeden DJ bawiący ludzi staje się już trochę nudny i smutny, więc podczas jednej imprezy pod gołym niebem czy w klubie skład ludzi grających na scenie ciągle się zmienia. Wprowadza to zupełnie inną dynamikę seta, urozmaica go i przede wszystkim wznosi na taki poziom, jakiego DJ praktycznie nie jest w stanie osiągnąć w pojedynkę.
Kilka dobrych lat trwało, zanim Tim Deluxe wydał debiutancki album, jednak warto było cierpliwie poczekać. Trzeba chwilę pomyśleć, by znaleźć albumy, które zrobiły to co „The Little Ginger Club Kid” zrobił z klubowiczami. Od Wysp Brytyjskich po Ibizę „It Just Won’t Do” czy „Less Talk, More Action” długo były parkietowymi hitami. Cały album jest z resztą nasycony po brzegi przebojami i utworami wyjątkowymi, nie obniża poziomu ani na chwilę. Mieszanka house’u z domieszką elektro, a nawet elementami muzyki latino, okazała się wybuchowa. Motywy latynoskie w jego muzyce, jak przyznaje sam artysta biorą się z jego fascynacji dynamiką i specyficznym, gorącym klimatem wyczuwalnym w tego typu dźwiękach. W lutym tego roku pojawił się najnowszy jak dotąd singiel artysty „You Got Tha Touch”. Dużo tu charakterystycznego angielskiego brzmienia elektro i house, w klimacie choćby Basement Jaxx czy Cassiusa. Jest to w dużej mierze nawiązanie do albumu, w pewnym sensie jego kontynuacja. Znajdziemy tu bardzo taneczne, pozytywne utwory, w rozpoznawalnym już kimacie, które skutecznie podbijają klubowe parkiety. 
Wiele faktów z życia Tima Deluxe jest dobrze znanych i pojawiają się one w każdej notce i każdym tekście dotyczącym artysty. Nie da się jednak do końca opisać jego muzyki, która w klubie ma moc prawdziwie niszczącą. Niby mamy do czynienia z łatwą i lekką kombinacją gatunków i stylistyk, która jednak w jego wydaniu ma to coś, co sprawia, że klubowicze bez względu na szerokość geograficzną i warunki klimatyczne bawią się świetnie. Tim z wielkim wyczuciem wpisuje się w aktualne trendy, zawsze jednak dorzucając coś od siebie, dodając jakiś swój znak rozpoznawczy. Bardzo świeże i nowatorskie spojrzenie na popularne gatunki muzyczne jakimi są house i elektro sprawiło, że wielu klubowiczów żywo interesuje się brytyjskim artystą.


Muzyki Tim’a Deluxe będziemy mogli posłuchać już 7. czerwca w ramach festiwalu Global Gathering. Samo przedsięwzięcie to temat niemal na książkę, ale warto wspomnieć, że obok Anglika na poznańskim torze wyścigów samochodowych pojawi się ponad 60. DJ’ów na sześciu scenach. Gwiazd jest prawdziwy dostatek, a ja już nie mogę się doczekać co też zagra sam Tim Deluxe. Jest on ostatnią gwiazdą-niespodzianką, która pojawi się na festiwalu i można powiedzieć, że jest to zamknięcie line-up’u w wielkim stylu. Energia i pozytywne emocje jakie płyną z jego setów niezwykle dobrze wpływają na tańczących ludzi. Słuchając jego utworów każdy się uśmiechnie, albo przynajmniej pomyśli o czymś przyjemnym. Jeśli chodzi o przyszłość, to Deluxe podkreśla, że poza imprezami często odwiedza studio i niemal bez przerwy przygotowuje jakieś nowe produkcje. Każdy z jego nowych utworów przyciąga ogromną uwagę mediów i słuchaczy. Z pewnością DJ i producent z Wysp jeszcze dopiero pokaże, na co go stać, choć szczerze mówiąc, po tym czego już dokonał, ciężko sobie to wyobrazić.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →