Wywiad

Tego jeszcze nie było! Luciano o tym co zobaczymy w Lubiążu

Czy nie byłoby wspaniale gdybyś mógł usłyszeć kolor oraz zobaczyć dźwięk? A może jeszcze lepiej – wyobraź sobie, ze mógłbyś posmakować basu. Dzięki Luciano Twoje zmysły mogą wkrótce doświadczyć takich właśnie wrażeń. Już 14 sierpnia w Lubiążu podczas czwartej edycji Electrocity usłyszymy i zobaczymy coś, czego jeszcze nie było.



W tym roku, Luciano dumnie zaprezentuje swój projekt Æther Live; złożoną sieć muzyki, obrazu oraz oświetlenia, które bez wątpienia zmieni Twoje zrozumienie muzyki – na zawsze. Przez ostatnie kilka lat, Euro-Czylijczyk, podczas swoich występów na żywo, grał typowe didżejskie sety. Jednak  podczas tego światowego tournee, widzimy go jak wraca do swojego laptopa, aby dokładnie wszystko zaaranżować, wspólnie z pięcioma muzykami z wytwórni Cadenza oraz szwajcarskim perkusistą.



Zmobilizowaliśmy faceta z wąsem, aby powiedział więcej o swojej wizjonerskiej koncepcji, uformowanej blisko cztery lata temu. Rozmawiając swobodnie, opowiada on o muzyce z pewnego rodzaju pasją, która daje Ci ciepłe, wijące się uczucie w środku, z którego nie można się ot tak otrząsnąć. Co więcej, ma on najlepszą DJ-ską filozofię oraz daje wielkiego „kopa” muzyce house, wierząc, ze jest „najlepszym muzykiem na świecie”. Na to wszystko jego nowy album ujrzy światło dzienne już we wrześniu…


Termin „Æther Live” jest zwrotem wykorzystywanym z dwóch dziedzinach, inżynierii jak również w muzyce. To fascynująca idea, o której chcemy wiedzieć więcej. Czy możesz powiedzieć o swoim nowym, ekscytującym projekcie?


– „Cool, yes Æther” to koncert na żywo, opierający się na technologii oraz zmysłach. Koncepcja ma za zdanie dać w końcu do zrozumienia ludziom czym jest tworzenie muzyki elektronicznej oraz z czym jest związana twórczość z laptopa. Ten pomysł będzie powodował stałe zwiększenie zrozumienia. Zaprojektowałem to wszystko 4 lata temu, a urzeczywistnienie go było bardzo kosztowne, tak więc nie mogłem tego zaprezentować, aż do czasu kiedy spotkałem Davida Levy, który jest managerem projektu. Pracowaliśmy nad projektem przez ponad rok. Teraz jesteśmy prawie gotowi, aby wystartować z nim… nareszcie!


Faktycznie dużo czasu minęło. Musisz być podekscytowany z faktu uruchomienia projektu?


– Jestem bardzo podekscytowany, to był bardzo czasochłonny proces, a wizja urzeczywistnienia go jest bardzo emocjonująca. Będzie 12 dat, podczas których wystąpimy na całym świecie. Nejpierw w Hiszpanii, podczas Monegros Desert Festival, potem lecimy do Japonii, Izraela, Polski, Belgii, Meksyku, Holandii, Stanów Zjednoczonych. Sierpień będzie bardzo intensywnym czasem, potem zrobimy przerwę do roku 2010, a potem startujemy ponownie!


Brzmi naprawdę obiecująco. Czy zawsze miałeś tę pasję w sobie, aby szturmować granice i otwierać ludziom oczy i uszy na nową zdolność pojmowania muzyki?


– Dla mnie to zawsze wielkie wyzwanie. Jestem bardzo związany z tą całą technologią oraz muzyką i twórczością. Wiesz, to jest jak z seksualnym pożądaniem, jest czymś nad czym musisz pracować oraz o to dbać, a z muzyką jest tak samo. Musisz ją chronić. W chwili obecnej czuję, że coś osiągnąłem, grałem przez 3 lata w DC10, a teraz skończyłem mój album, jednak w tym samym czasie chciałem związać się z czymś nowym. Ludzie, których sprowadziłem do agencji, do wytwórni, są młodzi i mają mniej doświadczenia, ale wiesz, możliwość spotykania ich jest wspaniała, bo łączy nas wspólna pasja, te same uczucia na temat sztuki… Sprowadzenie ich do jednego miejsca, gdzie możemy wykorzystać nasza kreatywność, aby złamać barierę między muzyką, widowiskiem a przyjaźnią – to  tylko czyni nas silniejszymi.


Kto będzie występował z tobą na scenie?


– W chwili obecnej w składzie są: Reboot, Lee Van Dowski, Mirko Loko, Digitaline  oraz mamy także kolejnego muzyka, który jest perkusistą. Jego imię to Omri Hason, ze Szwajcarii i będzie z nami podczas tournee, tworząc naprawdę niesamowite rzeczy. Goście odpowiedzialni za wizualizacje, z Micro Chunk, są geniuszami – oni kreują dużo emocji.


A możemy także tańczyć?


– Oczywiście! To wszystko jest związane z muzyką taneczną oraz klubową, ich ewolucją! Na scenie są muzycy oraz nowe dźwięki, ale to wszystko kręci się wokół muzyki tanecznej.


Pracujesz na poziomie superczłowieka. Jak się mają twoje zasoby energii?


– Moje zasoby energii mają się świetnie. Miałem bardzo intensywny rok i nareszcie odzyskuję siły. Teraz pozwalam sobie na zaangażowanie w nowe projekty, które zawsze chciałem zrobić, czuję się świetnie!


Przejdźmy do Cocoon w Amnesii. Historia Svena Vath’a, załogi i Ibizy została powiedziana na wiele sposobów. Jak to jest być częścią punktu zwrotnego wyspy, właśnie świętującego 10 lat?


– Świetne, naprawdę! Byłem częścią Cocoon od samego początku, grałem dla nich od pierwszego roku Coccon na Ibizie! Każdy sezon jest zawsze ekscytujący i naprawdę chcę tam być przy każdej, możliwej okazji. Załoga Cocoona jest jakby także częścią mojej rodziny, więc jest to dla mnie coś wyjątkowego.


Jak byś opisał ducha panującego podczas imprez Cocoon?


– To wielkie przedstawienie, a do tego dzikie! To wspaniałe, to jak miejsce spotkań, do którego zmierzają ludzie z całego świata i doskonale wiedzą, że spotkają się tam, na Ibizie, z artystami, których kochają. Wiedzą też, że będą przebywać w przepięknym miejscu.


Na tarasie grasz obok Ricardo Villalobos’a. Jakiego rodzaju przyjaźń łączy was, dwóch Euro-Czylijczyków?


– Ricardo jest jak mój starszy brat! Mamy mocną więź i znam go już długi czas. Spędzaliśmy tak dużo czasu ze sobą, rozmawiając o muzyce, ale nie tylko. Wiesz, jestem 8 lat młodszy od niego, ale „muzyczna znajomość” jest jedyną taką jaką mam! Jesteśmy w bardzo dobrych stosunkach, mamy podobny muzyczny kierunek, mimo tego, że jesteśmy kompletnie inni. Mamy duże zrozumienie ze strony naszego środowiska z Chile i to naprawdę coś wyjątkowego, kiedy jesteśmy razem.


Czy nadal twoim celem jest spowodowanie, aby ludzie tańczyli jak szaleni?


– Moją pracą nie jest bycie „biblioteką muzyki”. Moim zadaniem jest powodowanie, aby ludzie tańczyli. Moim zadaniem jest uszczęśliwianie ludzi, dla tych, którzy przychodzą do klubu, później idą do domu, mając niesamowite odczucia po tym co przeżyli. Chcę być dla nich wyjątkowy, a kiedy to osiągnę, moja praca się kończy. Pracuję, aby ludzie byli szczęśliwi. To jest moja filozofia tego, czym jest DJ-ing. Tu chodzi o zabawę! Kiedy ludzie mówią „wuuuu!” podczas zabawy, a potem idą do domu z wielkim uśmiechem, wtedy jestem szczęśliwy!


Powiedz nam coś więcej na temat imprezy, która będzie miała miejsce 29 lipca: Cadenza showcase.


– Tak, jestem bardzo podekscytowany tą imprezą! Miejsce zwane ZOO jest obecnie ostatnim miejscem na Ibizie, gdzie można bawić się pod gołym niebem. Line-up nie jest jeszcze do końca potwierdzony, ale będziemy starać się, aby było tam jak najwięcej ludzi z Cadenzy, a tym samym będzie to typowe dla nas show. Będzie grubo, bo jest możliwość dla każdego, aby tam się pojawił… Reboot, Mirko Loko, Lee Van Dowski, wizualizacje od Micro Chunk oraz występ na żywo… ale to niespodzianka…


Wcześniej wspomniałeś swoją rezydencję w DC10. Jak zareagowałeś na wiadomość, że undergroundowa legenda nie będzie na otwarciu w tym roku?


– Jest mi naprawdę przykro i to wielka szkoda, że władze nie zdają sobie sprawy ze straty i znaczenia DC10 oraz Circoloco dla Ibizy.


Mądre słowa! Może powiesz nam coś więcej na temat nadchodzącego albumu?


– Album jest ukończony, teraz pracujemy nad dodatkowym DVD, które pojawi się wraz z albumem.  Jest hołdem dla słońca, muzyki oraz dobrej wibracji. Myślę, że powinniście poczekać i zobaczyć specjalną cześć przygotowaną na DVD. Album będzie wydany we wrześniu – tak sądzę.


Jak bardzo ten album różni się od twoich poprzednich projektów?


– Nie różni się aż tak bardzo, brzmienie jest bardzo podobne. To muzyka, nad którą pracowałem przez 3 lata, wyselekcjonowałem najlepsze utwory. To jest wspaniała kompilacja muzyki, 9-10 kawałków, które wspólnie się uzupełniają. To muzyka, którą możesz usłyszeć w klubie, jak również w domowym zaciszu. Taka jest waga mojej muzyki. Nieważne czy to dzień, czy noc!


Ostatnimi czasy Ricardo zagrał hałaśliwego seta podczas „House Music” Eddiego Amadora, w klubie Fabric. Jakie masz myśli na temat stylu, który wydaje się wkradać do centralnego miejsca parkietu?


– Myślę, że muzyka house nigdy nie zniknie. Zawsze grałem house, niektórzy ludzie i reporterzy zbyt mocno skupiają się na jednym dźwięku, jednej rzeczy. House nie powrócił, nigdy sobie nie „odszedł”. Muzyka house jest najlepszą na świecie.


W porządku, a co powiesz na temat techno? Czy nadal czujesz iskrę starej sceny techno z Detroit?


– Oczywiście! Muzyka techno jest w mojej głowie! To mix pomiędzy techno i house z dużą ilością syntetyzerów itp. To była ogromna inspiracja w mojej karierze, w techno zawsze chodziło o muzykę z Detroit, Chicago i Toronto. Dla mnie Derrick Carter, Todd Terry i wszyscy Ci ludzie spowodowali, że mogę teraz tworzyć takie a nie inne dźwięki.


Porozmawiajmy nieco o życiu rodzinnym… Jak ci się podoba Szwajcaria?


– Wiesz, zdecydowałem się tutaj zamieszkać, ponieważ jest cicho! Za każdym razem kiedy tutaj wracam, jest wspaniale – mam tutaj moje dzieci i rodzinę. To jest idealne miejsce, ciężko było mieszkać w mieście, za dużo tych rock’n’rollowych rzeczy dookoła. Kiedyś mieszkaliśmy w Berlinie, ale to nie było dobre dla nas dwojga, naszych dzieci i relacji między nami…


Jezioro Genewskie i Alpy masz niemalże na swoim trawniku. Pewnie masz słodkie, rodzinne wycieczki?


– Kocham to, tak. Uprawiałem snowboarding przez 3 lata, każdej zimy uderzamy na zbocza. Są naprawdę blisko, jakieś 30 minut piechotą. Mam urocze widoki z mojego domu i to faktycznie jest przepiękne miejsce do życia. Dzieciaki kochają je i już jeżdżą na snowboardzie i nartach, znają wszystkie sztuczki, a do tego to jest dla nich zdrowe.


http://i41.tinypic.com/fmqtc5.jpgJak się miewa Cadenza?


– Mamy obecnie niesamowitą drużynę w wydawnictwie. Jest tam teraz około 10-ciu ludzi i wydaje się, że w końcu obraliśmy świetny kierunek. Wkrótce zostanie także ogłoszony start nowego labelu – Decadenza


Czy powiedziałbyś o sobie, że jesteś osobą duchowną? Projekt Æther bazuje na koncepcji nieba i przestrzeni oraz tej wyższej części nieba.


– Tak, całkowicie, to jest sposób w jaki żyję, w jaki czuję. Jeśli nie przechodziłbym przez tego typu uczucia, nie tworzyłbym takiej muzyki.


Czy kiedykolwiek spodziewałeś się, że odniesiesz sukces?


– Prawdę mówiąc nie miałem za dużego wyboru, kiedy jeszcze byłem młodszy, jako dzieciak. Z powodów ekonomicznych nie mogłem pójść na studia itd. Muzyka uchroniła mnie przed niebezpieczeństwami  młodego wieku. Robiłem to odkąd miałem 16 lat i nigdy nie pytałem siebie samego, czy chciałbym robić coś innego.


____________________________________________


źródło: Ibiza-Voice.com, przygotował: Hubert Leszczyński {HOOBIE}




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →