Recenzje

Tatana – Peace & Love – Recenzja Albumu

Polska w październiku z całą pewnością należeć będzie do Tatany. Dzisiaj gra w Terminalu, zaś już 15-stego wystąpi w Ekwadorze, w Manieczkach. Niedawno pisaliśmy o jej singlach promujących Street Parade, dzisiaj zajmiemy się oficjalną kompilacją stworzoną przez samą Tatanę i mającą na celu promować ten event. Pomimo, że album składa się głownie z utworów szwajcarskiej gwiazdy to znalazły się też na niej zaproszeni goście ze swoimi największymi przebojami – nie zabrakło Armina Van Buurena, Cosmic Gate, Three Drives oraz Holdermana. Czy spodobały się nam brzmienia Peace & Love?


Tatana zdaje się mieć własną wizję na rok 2005. W czasie gdy „klawisze” nie są już praktykowane przez producentów współczesnych hitów ona uparcie wprowadza do swoich utworów kolejne melodyjne motywy. Już sam początek albumu, czyli tytułowa Peace & Love nadaje idealny przedsmak tego, co czeka na nas w późniejszej części kompilacji. Instrumentalne i pełne energii brzmienia nabierają tempa wraz z wejściem drugiego – równie potężnego – utworu – Flower Child (już od dwóch miesięcy utwór ten jest moim faworytem ze wszystkich melodyjnych trance’ów, które ukazały się od początku wakacji). Piękna melodia, porywająca nuta i elektryzujące klawisze porywają do szaleństwa na parkiecie. Tak naprawdę jeśli jesteście miłośnikami ostatnich przebojów 4 Strings (Sunrise i Desire) to Flower Child z całą pewnością je deklasuje, aby nie napisać, że miażdży z kretesem. Tatanie udało się stworzyć numer uniwersalny – idealny zarówno na klubowe noce, jak i do słuchania w domu, czy samochodzie. Po tym dość mocnym wejściu następuje chwila odpoczynku…


Greece w wykonaniu Three Drives wcale nie jest remixem Tatany, czego można by się spodziewać. Stara, ale ciągle jara, edycja Greece z całą pewnością pozwala nam odpocząć przed dalszymi brzmieniami Peace & Love. Zresztą długo czekać nie musimy zaraz po niej Tatana proponuje swój Electro Classic. Nie powiem, abym był pod specjalnym wrażeniem tej produkcji – raczej większego wrażenia na mnie nie zrobiła i bardzo szybko zatonęła w oceanie wielu, podobnych propozycji tego lata. Na szczęście monotonią Electro Classic jest szybko przerwana jednym z singli promujących Street Parade – All That I Feel z wokalem Pee wchodzi jak lekarstwo i koi zmysły po nieco męczącym EC. Specjalna, trance’owa wersja All That I Feel każdemu przypadnie do gustu – szybka nuta połączona z porywającym wokalem sprawia, że od razu mamy ochotę na zabawę. Na specjalną uwagę zasługuje kolejny remix Tatany – In Love – to nic innego jak szybka, klimatyczna i trance’owa wersja Moments In Love formacji Art of Noise (czy ktoś jeszcze pamięta ich albumy?). Tatanie rewelacyjnie udało się przywrócić ich najsłynniejszą nutę melodyjną.


Niestety kolejne propozycje albumu, czyli Highway, If i Could oraz All i Wanna Do to niezbyt wylewne utwory. Pierwszy czysto instrumentalny, który absolutnie niczym nie wyróżnia się spośród setek podobnych mu, trance’owych numerów. Mało tego, nie jest ani porywający do zabawy, ani wkręcający… po prostu kilkuminutowa zapchajdziura, o której szybko się zapomina. Dwie kolejne produkcje to wokalne utwory, przypominające twórczość 4 Strings. Kobiecy wokal zlewa się z nutą melodyjną i pomimo, że jest łagodny i lekkie dla ucha nie zapada nam w pamięci w żaden sposób. Sytuację stara się ratować kolejny numer – Love Poison – ale pomimo, że po monotonii ostatnich trzech propozycji utwór szybko wpada w ucho to także nie robi większego wrażenia. Dopiero Don’t Stop wprowadza nieco agresji i stanowczości do proponowanego rytmu. Skojarzenia z przebojem ATB powinny być jak najbardziej na miejscu, gdyż Tatana wykorzystała podobne dźwięki w swojej produkcji.


Butterfly wprowadza agresywną gitarę połączoną z uwielbianymi przez Tatanę klawiszami. Od tego utworu album nieco zmienia swój klimat i stara się atakować progresywnie. Progressive Petrol Heads ma na celu stworzyć atmosferę przed utworem Holdermana – Left Right Switch, który gdyby nie wprowadzenie PPH byłby jakby z zupełnie innej rzeczywistości. Po produkcji Holdermana Tatana stara się stonować nieco rytm swoim Regression – efekt jest mniej lub bardziej udany… jakkolwiek dopiero Jan Johnson wraz z Cosmic Gate przez I Feel Wonderfull ratują końcówkę kompilacji. Utworu w żaden sposób przedstawiać nie trzeba – w 2003 roku Jan Johnson była chyba trance’owa wokalistką roku, dosłownie rozchwytywaną przez producentów – sam Tiesto zaprosił ją na swoją edycję Tiesto in Concert w 2003 roku. Wracając natomiast do epilogu Peace & Love to zamyka ją numer Runaway produkcji Tatany. Tak naprawdę przypomina on trance’ową wersją Weekendu autorstwa Michaela Graya


Jak Peace & Love wypada w ostatecznej ocenie? Bardzo pozytywnie, chociaż pierwsza połowa kompilacji jest zdecydowanie lepsza. Pomimo cały album słucha się bardzo przyjemnie, szczególnie jeśli trwa właśnie rozgrzewka przed imprezą w klubie. Jestem też przekonany, że popyt na ten album wzrośnie w Polsce po dzisiejszym występie Tatany w Terminalu… nie wspominając już o jej drugiej imprezie w Ekwadorze 15 października. Street Parade zawitała do Polski. Jeśli nie mogliście na niej być, to Tatana przywiozła ją ze sobą dzisiaj… i zrobi to ponownie za dwa tygodnie!






Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →