News

Odkrycie roku Nick Curly już jutro w Katowicach!

2009 to rok Nicka Curly’ego. To właśnie jego brzmienie – tzw. Mannheim sound – królowało na parkietach wszystkich housowych i technicznych parkietach świata. I króluje nadal – dziennikarze nazwali jego stylistykę post-minimalowym house’em i ta nazwa nie jest tu od rzeczy. Jeszcze w zeszłym roku didżeje techno grali dość typowy minimal, a w tej chwili każdy z nich sięga po house, nawet deep house. Już jutro Curly na żywo w Spodku podczas Mayday, tymczasem przypomnijmy sobie, co Nick niedawno mówił DJmagowi, a także jak dobra i świetnie opisująca rzeczywistość jest jego ostatnia kompilacja.



Nick Curly – 8bit Reasons vol. 1
(8bit)


Skąd taka popularność tych klimatów w ostatnim czasie? Odpowiedź wydaje się być prosta: bujają. Więcej – bujają na szeroką skalę, bo też w przeciwieństwie do mrocznego progressive czy psychodelicznego minimalu, są bardziej pozytywne, przez co bardziej przystępne. Owszem, dla wielu to wciąż „zamuła” i materiał na before czy after, ale najlepsi didżeje i kluby na świecie są już po uszy w tej muzyce.


Zgrabne pomieszanie deepu, funku i dubu niektórym już zaczyna wychodzić bokiem, bo jak to bywa z każdym trendem – ten rodzaj brzmienia rozmnaża się w zastraszającym tempie. Hipnotyczny potencjał jest tu podobny jak w minimalu, kompozycje są często oparte na jednym, solidnym loopie, wokół którego dzieje się dużo „małych rzeczy” – bongosy, pocięte wokale i dużo zakurzonych, klawiszowych wstawek –  słychać Hammondy, Rhodesy, prawie jak sample z jazzowych numerów z lat 60. No i ten bas – krótki, mocny, dubowy, nierzadko ostro dudniący. Tłusty, niezwłocznie zapraszający na parkiet.


Taka kompilacja, zmiksowana właśnie przez tego pana, po prostu musiała się teraz pojawić i jest z góry skazana na sukces. Szef 8bit i Cecille, które to labele zdominowały tracklisty wszystkich ważnych didżejów housowych i technicznych, dzięki niej oficjalnie już stanie na czele nowego muzycznego zjawiska. Wśród 15 kawałków zawarł dwa swoje remiksy (jego interpretację „Salt City” duetu Matthias Meyer & Patlac pewnie już znacie na pamięć), plus jeden autorski numer „Akon”. Poza tym jest tu oczywiście Johnny D (dwukrotnie), arcyfunkowy Joris Voorn, kilka świeżych nazwisk, które zapewne rozwiną skrzydła w najbliższej przyszłości, a także polski akcent czyli Till von Sein w remiksie Catz N’ Dogz.


Nie macie wyjścia, musicie poznać tę kompilację, zwłaszcza jeśli dotąd takie dźwięki do Waszych uszu nie dotarły. Najlepiej wybrać się na imprezę z takim soundtrackiem, bo prawdziwy potencjał „Mannheim Sound” czuje się w nogach i tułowiu, które wyginają się od pierwszego groove’u, jaki do nich dociera. I nie mogą przestać…


9/10 (Marcin Żyski) – recenzja z DJ Magazine Polska.



Nick Curly dla DJmaga:


„Ostatnio zdałem sobie sprawę z faktu, jak bardzo zmieniło się moje życie, gdy grałem na tarasie Space na Ibizie. Nie byłem tam od siedmiu lat, a ostatnim razem stałem naprzeciw konsolety didżejskiej. To szalone uczucie, że teraz jestem wewnątrz! Z kolei 15 lat temu regularnie jeździłem z kumplem do Frankfurtu, gdzie grał Sven Vath. Człowiekiem, który bardzo mocno inspirował mnie przez wiele lat był DJ Sneak – on zawsze robił ten groovy, funky house. Kocham jego numery i na pewno słychać to u mnie. Moja muza to zdecydowanie house, nie techno. Zawsze kochałem house, może to nowy rodzaj house’u, ale na pewno pomieszany ze starymi elementami. Moim zdaniem minimal wcale nie umarł, ale stał się mniej mroczny, bardziej przyjazny dla ludzi. Wydaję sporo minimalowych rzeczy, ale na pewno są bardziej groovy i „happy” niż te sprzed dwóch lat. Staramy się z moimi studyjnymi partnerami – Peterem Waldmannem i Sebastianem Flachem, by każdy mój track miał w sobie jedną czy dwie specjalne cechy, które definiują „typowy numer Nicka Curly’ego”. Zawsze staram się robić to na swój własny sposób, nie obchodzi mnie co ludzie mówią i myślą ten temat. Nie mam pojęcia co ma niby oznaczać nazwa „Mannheim Sound” – wszyscy teraz o tym mówią, ale my takie klimaty gramy od lat! Oczywiście cieszę, że jest na to moda, bardzo też odpowiada mi rola DJ-a. Na szczęście w tym świecie, nawet jeśli jest się gwiazdą, nie trzeba mieć ochroniarzy, chodząc po ulicach. Mam nadzieję, że za 10 lat nadal będę wierny mojemu stylowi – myślę, że house nigdy nie zniknął. Od house’u rozpoczęła się muzyka taneczna, więc powinien zostać z nami na zawsze”. 




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →