Morillo zmarł od przedawkowania trzech rodzajów narkotyków
1 września informowaliśmy o śmierci weterana sceny house, dziś wiemy, co wskazała jego autopsja.
Przypomnijmy, 6 sierpnia tego roku okazało się, że Erick Morillo jest oskarżony o odurzenie, a następnie zgwałcenie kobiety DJ-ki. Niespełna miesiąc później policja w Miami potwierdziła, że artysta nie żyje, jego ciało znaleziono w jego domu. Świat obiegły przypuszczenia o jego samobójstwie, na kilka dni przed rozpoczęciem procesu, w którym był oskarżony.
W grudniu zeszłego roku w jego willi w Miami miało dojść do spotkania z kobietą, z którą wcześniej występował jako DJ i która podczas trwania afteru miała wyraźnie dawać mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na sex. Tymczasem Morillo zdecydował się dopiąć swego i odurzył DJ-kę narkotykami, a następnie zgwałcił – kobieta miała odzyskując przytomność zobaczyć ich nagich w łóżku, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu. Morillo zaprzeczał swojej winie, ale zdradziły go próbki DNA. Jak możemy przeczytać w najnowszych wiadomościach na ten temat „przyznał się do odurzenia i zgwałcenia kobiety w swojej willi w grudniu 2019”.
Wyniki sekcji zwłok wskazały, że w ciało było „silnie zanieczyszczone ketaminą”, ponadto do jego śmierci miały doprowadzić dodatkowo dwie inne substancje, których tego dnia zażywał: MDMA i kokaina. Śledczy uznali, że doszło do „przypadkowego przedawkowania”.