News

Mistabishi przyłapany na udawaniu

Hospital Records to jeden z najprężniejszych, największych labeli około drum’n’bassowych. Natomiast Mistabishi to jeden z najpopularniejszych przedstawicieli tego gatunku i aktywny producent z tego brytyjskiego labela. Energetyczne, pompujące bity zmieszane z gitarowymi riffami zyskały rzesze fanów na całym świecie. Brytyjczyk zapracował sobie na szacunek i uznanie wśród wielbicieli sceny drumowej, jednak cały jego dorobek zaprzepaszczony został podczas jednego wieczoru.



Otóż okazało się, że na jednej z imprez w ramach ekskluzywnego cyklu Hospitality pan Mistabishi odpalił swoje numery z płyt CD, po czym udawał że miksował z winyli. W Internecie rozpoczęła się burza, a fani nie zostawili suchej nitki na „ściemniającym” DJ-u. Rzadko się zdarza, aby przez jedną imprezę nastąpił tak ogromny zwrot w postrzeganiu danego wykonawcy. Z niekwestionowanego mistrza sceny drum’n’bassowej Anglik stał się niemal wrogiem publicznym, którego bojkotują dotychczasowi fani.



Wszystko pewnie pozostałoby jedynie w głowie i na sumieniu producenta, gdyby nie fakt, że na balkonie nad jego głową stała grupka fanów, którzy zrobili mu zdjęcia i obserwowali jego „granie”. To nie pierwszy tego typu przypadek (ale zapewne jeden z niewielu, które zostały zdemaskowane). Przypomnijmy chociażby aferę związaną z graniem na niepodłączonym kontrolerze Akaia duetu Justice. Panowie na domiar złego pogarszali swoje położenie nieumiejętnie się tłumacząc. Mistabishi natomiast po prostu przeprosił na forum. Napisał, że dla niego zawsze najbardziej liczył się dobry rave.


Natomiast na rozstawienie całego swojego set upu (m. in. sampler Akaia) nie było miejsca ani też czasu, by to miejsce DJ-owi przygotować. Można uznać, że tego typu tłumaczenie to żenada, gdyż gwiazdy pewnego formatu powinny mieć wszystko przygotowane na długo przed samą imprezą, niemniej wiadomo, jak czasem wyglądają realia klubowe. Często wszystko odbywa się spontanicznie i chyba właśnie ofiarą takiego „klubowego bałaganu” padł Mistabishi. Tak czy inaczej udawanie czegokolwiek za konsoletą jest chyba największym obciachem i porównać to można jedynie do śpiewania z playbacku. A jak wiadomo, niżej już upaść nie można. Podobno jego label już chce się go pozbyć… A w necie szaleją zabawne obrazki z Mistabishi w roli głównej:



 


Cała ta sytuacja obnaża też w pewnym stopniu możliwości „udawania” za konsoletą. Tak naprawdę ktoś umiejący obsługiwać urządzenia DJ-skie może odpalić gotowego seta z płyty, a potem udawać z powodzeniem że miksuje. Naprawdę niewiele osób w imprezowym chaosie mogłoby się zorientować w oszustwie. Nie wspominamy tu nawet o graniu live’ów, bo w tym przypadku naprawdę niewielu wie, o co chodzi. Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie, na którym widnieje mini studio, z jakiego korzystają panowie z Daft Punk grając live’y. Ludzie stoją naprawdę daleko, więc nikt nie połapie się co duet tak naprawdę robi na scenie i czy właściwie w ogóle coś robi.



Sprzęt przecież bywa zawodny, więc organizatorzy zapewne woleliby, żeby gwiazdy grały „gotowce”, gdyż potencjalną awarię zauważyłoby przecież kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Same gwiazdy też zapewne wolałyby nierzadko, aby set był „zagrany” z jednej płyty, bo przy kwotach, jakie otrzymują za występ (są plotki, że w przypadku Daft Punk to podobno 250 000 euro… na głowę) ryzyko wtopy musi by zminimalizowane.
Tak czy inaczej patrzmy na ręce dejotom, bo tak się po prostu nie robi.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →