Wywiad

Mauro Picotto – wywiad dla FTB.pl

##0,Mauro Picotto## to prawdziwy weteran i encyklopedia muzycznej ewolucji – od trancowych hitów z MTV po cięższe odmiany techno. Do tego dorzućmy to co pomiędzy i mamy jedną z najbardziej barwnych postaci współczesnej sceny klubowej. Ale tak naprawdę trudno mówić o jakichkolwiek gatunkach w przypadku tego artysty. Jego eklektyzm i swoboda w poruszaniu się po muzycznej przestrzeni są wyjątkowe, a dodatkowo Picotto z godnym pozazdroszczenia wyczuciem selekcjonuje wszystko, z czym zetknął się podczas swojej kariery. Efekt to bardzo współczesny styl, który pomimo faktu, że Włoch ma 41 lat na karku brzmi świeżo i nadzwyczaj aktualnie. Dodatkowo Picotto rozkręca swój label Alchemy, promujący młodych i obiecujących producentów. Trochę tego jest…
31. maja odbyłem bardzo sympatyczną rozmowę z dj-em i producentem tuż przed jego występem na poznańskich Juwenaliach. Picotto pojawił się w hallu hotelowym w klapkach tuż po masażu i wizycie w saunie, zamówił dobre wino i zaczął opowiadać. Szczegóły poniżej.


W Polsce kiedy ktoś przyjeżdża do nas, świeci słońce i jest ciepło, to mówimy, że przywiózł ze sobą dobrą pogodę.
Szczerze mówiąc to w Europie jest teraz naprawdę fatalnie. Byłem we Włoszech, grałem imprezę w piątek i nagle zrobiło się słonecznie. Wyjechałem i znów zrobiło się kiepsko. Leciałem do Anglii i słyszałem, ze pogoda tam jest kiepska, jednak jak przyleciałem było słonecznie. Potem słyszałem, że jak opuściłem Wyspy pogoda znów się popsuła. No i teraz jestem tu, ale nigdy nie wiadomo jak będzie wieczorem. (śmiech)


Na początek chciałbym zapytać o twoje nowe, minimalistyczne produkcje. Przestałeś grać trance, a zacząłeś produkować techno.
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: nie gram techno, nie jestem dj-em minimalowym, nie przepadam za minimalem, który jest dla mnie na dłuższą metę nudny. Lubię dobrą jakość, lubię słuchać dobrego hałasu, tak to nazywam. Nie zrozum mnie źle, lubię np. naprawdę dobre produkcje minimalowe czy techno. W każdym razie najważniejszą rzeczą jest to, że gram taką muzykę, jaką lubię. Np. to co wydaję w moim labelu to coś, co lubię. Najważniejsze jest to, by utwór miał charakter, bez względu na gatunki. Nie lubię kiedy przez godzinę ktoś gra to samo. Uwielbiam zmiany, sam uwielbiam się zmieniać, taka jest moja wizja Mauro Picotto w tej chwili. Są ludzie, którzy nie chcą się zmieniać, podejmować ryzyka. Może gdybym się nie zmieniał, byłbym supergwiazdą, jak wielu innych dj-ów, ale ja nie chcę i nie lubię być supergwiazdą, lubię być dj-em. To coś zupełnie innego.


Ciekawy sposób myślenia.
To nie myślenie, tylko takie są realia. Gdyby Madonna nie zmieniała się, tylko robiła cały czas to samo, nie byłaby Madonną. Ona obserwuje czego ludzie chcą, wie czego sama chce i to realizuje swoje pomysły.


Jak postrzegasz aktualnie scenę trancową?
Myślę, że jest kiepsko. Przede wszystkim dlatego, że nie mamy niczego nowego. Jest za dużo podobnych melodii. Sam lubię melodie i często pojawiają się one w moich setach, jednak aktualnie spada ich jakość. Cały czas takie same, głupkowate melodie, kompletnie pozbawione emocji. Pamiętam czasy, kiedy grałem trance. Wtedy były melodie, które sprawiały że chciało się płakać, tak dobre to było. Teraz melodie sprawiają, że człowiek się z nich śmieje. Jest dobry jakościowo trance czy techno, ale jest tego mało. Nikt nie chce by jego styl był definiowany jako trance, czy techno, bo wszyscy chcą być cool. A coś co jest zaszufladkowane i bardzo popularne, nie jest cool. Te melodie, które są teraz słychać było w hardhousie, który grał Sven 20 lat temu. Chodzi o melodie, które docierają do twojego serca, chodzi o emocje. Producenci powinni spędzać więcej czasu w studio, a mniej grać imprez (śmiech). Ludzie kochają mnie lub nienawidzą za to co robię, a najważniejsze jest to, że ja mam satysfakcję z tego, co robię.


Jacy artyści inspirują cię teraz? Jakich cenisz?
Nie ma zbyt wielu takich postaci w tej chwili. Choć ciekawy jest Dubfire, to dj którego brzmienie ukształtowało się przez lata jego działalności. Teraz muzyka minimalowa przekształca się w bardziej komercyjną. Np. progressive house we Włoszech w latach 92-94 i dj-e tacy jak Francesco Farfa i inni grali już takie gatunki muzyczne. Cieszę się, że są tacy artyści jak Daniele Pappini czy Hugo, który jest bardzo popularny w Niemczech. To świadczy o tym, że Włosi są ciągle świetni (śmiech). Świetny jest też Joris Voorn – to producent tworzący bardzo dobre jakościowo utwory.


Zawsze zastanawiam się, gdzie jest granica między undergroundem, a komercją? 
Wszystko jest w undergroundzie, dopóki nie połączy się z czymś innym. Podam ci przykład: jak byłem młodszy i produkowałem był taki utwór Robin S. „Show Me Love”. W każdym klubie na świecie, każdy dj grał ten utwór, a gdy zaczął on lecieć w radiu, dj-e przestali go grać. Pamiętasz DJa Samima? Wszyscy grali ten utwór dopóki nie zaczął być grany w radiu. Dopóki track leci w klubach to jest undergroundowy, kiedy zaczyna lecieć w radiu, staje się komercyjny.


Zdobyłeś wiele rozmaitych nagród m. in. German Academy Award. Które z nich są dla ciebie najważniejsze?
Tak, zgadza się, niewielu dj-ów na świecie ma tytuł Best International DJ. Każda nagroda sprawia, że stajesz się szczęśliwszy. Ktoś rozpoznaje cię dzięki czemuś, co zrobiłeś. Jednak nagrody nie są najważniejsze, najważniejsze jest to co robię w klubie. Jak np. z Meganite – zaczynam w największym klubie świata – Priviledge coś, co dla większości jest po prostu niemożliwe. Wywalczyłem to dzięki muzyce, a kiedy ludzie usłyszeli o moich planach, mówili, że jestem szalony – na Ibizie w tym czasie odbywała się La Troya, największa impreza na wyspie. Do tego w Pachy były imprezy Erica Morillo. Jednak chciałem ludziom zaproponować coś innego, coś nowego. Chciałem stworzyć coś dla ludzi, którzy lubią naszą muzykę. Musisz naprawdę jasno zakomunikować co masz zamiar zrobić. Jeśli im nie będzie odpowiadać to, co robisz, to nie przyjdą. To bardzo proste.


Jutro grasz na Ibizie?
Tak, ale to będzie otwarcie klubu, nie będzie to oficjalne otwarcie cyklu Meganite, zostało ono przesunięte na 11. czerwca.


Bardzo często grałeś i często będziesz grał w tym sezonie na Ibizie. Jakie masz wrażenia związane z wyspą?
Moim najlepszym klubem zawsze będzie Amnesia. Tam dorastałem i tam grałem przez wiele lat. W końcu dojrzałem jednak do tego, by stworzyć coś samemu, dla siebie. Nie czerpałem już takiej satysfakcji z grania na Cream, Godskitchen itd. Na tych festiwalach za każdym razem proponowano podobną muzykę, podobny line-up. Oni nie podejmują ryzyka. Dla mnie to stało się nudne. Ja starałem się zmieniać, stałem się dojrzalszy. Minął czas kiedy lubisz wyjść do klubu i szaleć, zrzucać ciuchy i bawić się. W pewnym momencie zaczynasz się rozglądać, czy jest jakaś kobieta w okolicy. (śmiech)


Zmiany są ważne, jednak kiedy się zmieniasz, ludzie przestają ci wierzyć, tracisz ich zaufanie.
Przez długi czas byłem kojarzony wciąż z tym co robiłem dawniej. Zastanawiałem się nawet nad tym, czy nie zmienić swojej ksywy i zacząć tworzyć inną muzykę pod nową nazwą. Ale zrezygnowałem z tego, chcę być sobą, nie muszę zmieniać imienia żeby się przypodobać ludziom. Mój menadżer bookował kiedyś Carla Coxa w Szkocji, a tam bardzo popularny jest hardcore. Wyobrażasz sobie Coxa grającego hardcore? A tak właśnie było. Nie chodzi o to jak cię postrzegają inni, liczy się tylko to, w co wierzysz. Każdy z nas ma zupełnie inne tryby życia. Sam mam rodzinę, mam dziecko. Nie myślę tylko o clubbingu i o szaleństwach w klubie. Mam również prywatne życie.


Jak udaje ci się połączyć rzeczywistość klubową i rodzinę?
Ja i moja żona właściwie wychowywaliśmy się w klubach. Teraz jesteśmy rodziną, moja żona więcej czasu spędza w domu, a ja jestem w ciągłych rozjazdach. To nie jest do końca w porządku, ale jeśli tylko moja żona ma więcej czasu to dołącza do mnie. To nie jest tak, że to nie jest możliwe. Takie życie jest możliwe, ale jedynie w przypadku kiedy się komuś naprawdę ufa. Jeśli będziesz prowadził godne życie, będziesz szanowany, jeśli nie, to będzie źle.


W lutym wydałeś utwór Flashing, który ukazał się jedynie w formacie mp3. Jaka jest przyszłość tego formatu, a jaka winyla, płyty CD?
Winyle umrą. Z pewnością, choć póki co garstka labeli wciąż działa. Z drugiej strony wiele bankrutuje, nikomu nie opłaca się dziś produkować tysiąca winyli. Widziałem wielu właścicieli labeli płaczących z powodu niskiej sprzedaży. Dzisiaj dzięki takim programom jak Traktor wszystko stało się bardzo proste. Być może w przyszłości będą produkowane pojedyncze winyle na zamówienie np. po 15 euro, które będą zamawiane przez dj-ów. CD stanie się jeszcze popularniejszy kiedy we wszystkich klubach będą CDJ’e. Ja zacząłem grać z CD kiedy jeszcze nikt tego nie robił. Za rok lub dwa w klubach nie będzie już gramofonów.  Już teraz ok. 80 % klubów ma w tej chwili jedynie CDJ’e. Do tego dochodzą laptopy, wielu dj-ów gra tylko w ten sposób. Taka jest dla mnie przyszłość. Pamiętam jak pierwszy mój winyl zaczął być sprzedawany. W samych Włoszech sprzedało się 7 tysięcy sztuk i to była klapa. Dużo więcej sprzedało się w Anglii, Francji, jednak dzisiaj w całej Europie sprzedaje się nie więcej jak 7 tysięcy sztuk! Dzisiaj najlepsi mogą sprzedać ok. 3 tysięcy kopii. Jest naprawdę źle. Wszyscy dzisiaj używają telefonów komórkowych, tak też będzie ze sprzętem muzycznym, nowe technologie wypierają stare – proste.


W Polsce jest ciężko ze sprzętem w ogóle, kluby często nie mają nic oprócz głośników i wzmacniacza.
No ale myślę, że nie jest tak źle jak np. w Rosji. Uwierz mi, że w Polsce w porównaniu do Rosji jest naprawdę nieźle. Macie komputery i nowe technologie.


Jaka jest twoja główna działalność w tej chwili, dj czy producent?
Teraz zajmuje się głównie dj-ką. Ale aktualnie czas pochłania mi mój cykl imprez. Zabiera mi to mnóstwo czasu, a to ze względu że nie mam żadnej firmy, wszystko robię sam. Nie wygląda to tak, że jestem dyrektorem i mam jakiś zespół ludzi. Jeden znajomy pomaga mi z Internetem, realizuje w sieci moje pomysły, ale całą resztą zajmuję się sam. Może powinienem pomyśleć o firmie, takiej jakie organizują festiwale jak Cream. To nie jest trudne. Dlatego też w Polsce są organizowane eventy typu Global Gathering, ale to nie jest najlepsze działanie. Po co kopiować imprezy, które odbywają się na zachodzie? Lepiej robić swoje własne imprezy od podstaw, jak np. Sunrise, to był udany, świetny event. Ja sam robię Meganite na Ibizie i jest to całkowicie mój pomysł. Działam też na największym, regularnym festiwalu w Belfaście, odbywającym się od 10 lat, na którym będzie Meganite Arena. Najważniejsze jest to, że kiedy zrobisz coś o własnych siłach, masz z tego największą satysfakcję. Nie lubię kiedy ludzie liżą dupę i mówią „proszę, daj mi zagrać”. Ktoś gra, dostaje za to pieniądze albo niech spada.


Gdzie jeszcze będzie odbywać się cykl Meganite? 
Na Ibizie w każdy wtorek, w Mykonos w Grecji, we Włoszech, tam pojawi się wielu dj-ów i klubowiczów z całych Włoch. Zagram około 20 imprez w mniej niż 3 miesiące, to jedna na trzy dni. Dodatkowo dochodzą inne imprezy, niezwiązane z cyklem.


Czy polscy dj-e lub producenci są znani we Włoszech?
Jeśli ktoś chciałby być znany to niech podsyła swoje demo na meganite.com.uk. Ludzie, którzy dla mnie pracują selekcjonują materiał, a później to co zostanie trafia do mnie. Jednak większość rzeczy to niestety są bardzo słabe produkcje. Chociaż wspomniałem już o Daniele Pappini czy Hugo, którzy wydają dla mojego labela Alchemy i teraz wszystkim bardzo się ich muzyka podoba.


Jakie jest pochodzenie twojego imienia Mauro?
Nie jest to związane z żadną tradycją, po prostu rodzice dali mi takie imię jakie im się podobało. Bardzo lubię to imię i jestem z niego dumny. Jednak czasem są z nim problemy – zwłaszcza w Anglii ludzie mówią do mnie Mario, bo u nnich nie ma takiego imienia jak Mauro.


Grasz od ok. 22 lat. Nie jesteś znudzony?
Nie, kiedy będę znudzony to po prostu przestanę grać. Póki co wciąż cieszy mnie to co robię. Na przykład w lipcu ukaże się mój nowy album i to będzie podwójny CD. Jedna płyta to 6 lub 7 zupełnie nowych utworów, nigdy wcześniej nie wydanych – wśród nich znajdzie się m. in. kawałek Flashing. Kolejne wydawnictwo będą to artyści z mojego labela, a konkretnie kompilacja utworów Meganite – to co aktualnie gra Mauro Picotto. Dodatkowo ukaże się album z moimi klasycznymi utworami plus remiksy innych artystów. Np. Taub to mój pseudonim używany w kontekście remiksów z cyklu Megamind. Oprócz tego pojawią się artyści z mojego labela, którzy zremiksują moje utwory. Będzie to propozycja dla moich fanów, którzy chcą usłyszeć moje starsze utwory w nowej stylistyce z 2008 roku. Np. na Wyspach zainteresowanie tym wydawnictwem jest tak duże, że wkrótce powstanie materiał telewizyjny o tym wydarzeniu.


Twoje plany wydawnicze są ogromne!
Tak, wynikają z ogromnego zainteresowania, którego się nie spodziewałem. W zeszłym tygodniu grałem na Gatecrasher dla 20 000 ludzi. Zagrałem kilka starszych produkcji, a ludzie wciąż szaleli. Gdy wyciszałem muzykę wszyscy śpiewali!




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →