News Wywiad

Luke Slater: Rewolucja techno uratowała mi życie [wywiad]

Planetary Assault Systems, L.B.Dub Corp, The 7th Plain, Morganistic, Translucent czy RoogUnit to tylko kilka muzycznych zjawisk, za którymi kryje się Luke Slater. Niekwestionowana legenda brytyjskiego techno, jeden z techno pionierów na Wyspach, wydający muzykę od 1989 roku, odpowiedział nam na kilka pytań tuż po swoim występie na czeskim festiwalu Beats For Love.

Luke Slater – wywiad

Marcin Żyski: Luke, masz w Polsce wielu fanów, występowałeś u nas wiele, wiele razy.

Luke Slater: O tak, od wielu, wielu lat. Wydaje mi się, że pierwszy raz leciałem do Polski na imprezę w roku 1995, może 1996. Bardzo dawno temu.

Dzięki za wszystkie twoje sety na przestrzeni lat, także za ten dzisiejszy na Beats For Love w Ostrawie, pełen intrygujących dźwięków, syntezatorów, ciągle coś się działo, była to naprawdę ciekawa podróż!

Ok, to dobrze. Dobrze to słyszeć.

Skakałem przy samej barierce i przy każdym kawałku mogłem skakać trochę inaczej, bo każdy był nieco inny, mimo że ktoś mógłby powiedzieć, że były one podobne.

Dzięki.

Pewnie zwróciłeś uwagę na fakt, że cały namiot świetnie reagował na twoją muzykę, na każdy kolejny numer. Jakby się zgadzali z twoimi decyzjami, trafiałeś w sedno i każdy kolejny track wydawał się jeszcze lepszy, albo co najmniej tak samo ciekawy.

Widzę, że poczułeś wibracje?

Luke Slater: Dziś trzeba rozprzestrzeniać w świecie miłość

Tak, i wszyscy pozostali też. A to nieczęste szczerze mówiąc, sporo didżejskich setów bywa nudna, mało urozmaicona.

Dzięki, dziś trzeba rozprzestrzeniać w świecie miłość, nie wiemy jak długo będzie nam jeszcze dane tu być i korzystać z takich chwil. Po COVIDZIE wiemy jedno – nic nie jest pewne, to zostało udowodnione. Ale hej, jesteśmy tu. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Serio, nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo. Zwłaszcza w tym roku odczuwam to niezwykle mocno, to bycie całym sobą w danej chwili.

Luke Slater – fot. facebook.com/LukeSlaterPlanetaryAssaultSystems

Ja też się strasznie cieszę z bycia całym sobą w tej właśnie chwili, bo miałem kiedyś, za czasów pisania dla DJ Magazine Polska, okazję do porozmawiania z jednym z pionierów Detroit techno Derrickiem May’em, a dziś, teraz, rozmawiam z jednym z pionierów UK techno, Luke’em Slaterem!

Miło mi.

Zawsze byłeś popularyzatorem Detroit techno, co sądzisz zatem o tym, że większość tańczących do szybkiego, mocnego techno myśli, że takie granie wzięło się z Detroit? A przecież pionierzy Detroit robili całkiem inne rzeczy.

No tak, czasy się zmieniły. W latach 70. i 80. działy się zupełnie inne rzeczy, niż teraz. Ale korzenie są podobne. Tak, korzenie są podobne.

Luke Slater: Melancholia w muzyce techno to coś bardzo ważnego

Pamiętam, że Derrick mówił mi, że Detroit techno było „soulfulowe”…

Zgadzam się, początkowo muzyka płynąca z Detroit była bardzo soulfulowa, to zresztą coś, co w mojej głowie rezonuje bardzo mocno. Bo imprezy z mocnym techno graniem to owszem coś, co bardzo lubię, naprawdę to kocham, ale… Ale stricte muzycznie rzecz ujmując uważam, że ta specyficzna melancholia w muzyce techno to jest coś bardzo ważnego, coś, co nigdy nie powinno zostać zapomniane. Czuję, że dzięki temu można trafić ludziom głębiej do duszy. Tak się zawsze staram robić, trafiać głębiej. Ale oczywiście taki namiot techno na dużym festiwalu to jest inna sprawa, inne okoliczności i niekoniecznie czas na takie granie. To nie ten moment.

Pierwsze numery Detroit to było electro z breakbeatem, ty również zacząłeś od breakbeatowych klimatów w roku 1989…

Jak to się nazywało?

Tytułu nie pamiętam, ale wydane było pod pseudonimem…

Testuję cię! (śmiech)

Translucent?

OK, myślisz o faktycznie pierwszym w historii kawałku, który wydałem. 

To niesamowite, że wydawałeś pierwsze techno w roku 1989, gdy ja słuchałem z kasety przeboje Ricka Astley’a…

Ha, jak się okazuje Rick cały czas daje radę.

To prawda, narobił zamieszania swoim występem na ostatnim festiwalu Glastonbury, śpiewając utwór AC/DC, jednocześnie grając na perkusji.

Taa, Rick Astley jest z powrotem na scenie! (śmiech). Ludzie kochają Ricka, z jakichś powodów.

Ale wracając do roku 1989, pamiętasz moment poprzedzający twoje pierwsze wydanie?

Pamiętam dobrze rok 1989, bo to był rok, w którym poczułem, że moje życie jest uratowane. To, co wtedy zacząłem robić, uratowało mi życie. Znalazłem coś, co pokochałem i co jak się okazało, potrafię robić. Byłem bardzo za to wdzięczy. Tak naprawdę działa się wtedy rewolucja. Rewolucja, która zmieniła świat. To duża zmiana – zmiana sposobu myślenia. Dokładnie od tamtego momentu żyję takim właśnie życiem.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →