Artykuł News
Robert Miles

Klasyk nad klasykami. Robert Miles i historia „Children”

Utwór ten powstał na kanwie inspiracji śmiercią i zarazem dał nieśmiertelność swojemu autorowi. Dziś jest numerem-legendą, który z jednej strony stała się tanecznym hitem, a z drugiej jest dowodem na niesamowity geniusz kompozytorski i wrażliwość 25-letniego Włocha, który go napisał. Historia i pobudki, dzięki którym powstał, są równie poruszające, co jego brzmienie. Oto historia Children, arcydzieła muzyki elektronicznej autorstwa nieodżałowanego Roberta Milesa.

Przyszedł na świat 3 listopada w 1969 roku w Szwajcarii, a dokładniej w znajdującej się tuż przy szwajcarsko-francuskiej granicy miejscowości Fleurier. Roberto Concina urodził się jednak nie w szwajcarskiej, a we włoskiej rodzinie. Zmiany miejsc zamieszkania podyktowane były zawodem jego ojca – Albino był bowiem wojskowym. Na szczęście już kilka lat później, cała rodzina Concina wróciła do ojczyzny – do miasta Fagagna, gdzie ich syn dorastał słuchając uwielbianego przez tatę amerykańskiego soulu.

Robert Miles. Nastoletni talent

Już jako dziecko Roberto nauczył się grać na fortepianie, a w wieku 13 lat zaczął grywać z płyt winylowych na domowych przyjęciach. Pierwsze wizyty w klubach, a co za tym idzie nieśmiałe próby sił za didżejską konsoletą, miały miejsce w drugiej połowie lat 80. Jak można się spodziewać, młody Concina dość szybko zdradził talent do muzyki i został wzięty pod skrzydła przez kolegów po fachu. Na przełomie lat 80. i 90. przyjął pseudonim Robert Milani, co później stało się punktem wyjścia do kolejnego, już ostatecznego aliasu.

Jako Robert Miles, włoski didżej, producent i kompozytor stał się znany całemu światu i ten świat właśnie pod tym pseudonimem pamięta go do dziś. I pamiętać będzie już zawsze, pomimo, że nie ma go z nami od 6 lat.

Robert Miles – fot. Facebook

Robert Miles. Bez ograniczeń

Początek ostatniej dekady XX wieku upłynął Robertowi pod znakiem oldschoolowego trance’u, choć niewiele osób używało wówczas tego terminu. Miles mieszał ze sobą rozmaite gatunki muzyki elektronicznej i nie tylko. Bliski był mu także progresywny rock, gdyż wolny od klubów czas spędzał m.in. na rozwijaniu instrumentalnego talentu.

W roku 1990 roku przeznaczył swoje oszczędności na zakup sprzętu do produkcji muzyki i stworzył pierwsze, dość prowizoryczne studio. Minęło jednak ładnych kilka lat, zanim Robert zdecydował się pokazać komukolwiek efekty własnej pracy. Jak się później okazało, nie trzeba było się spieszyć – prawdziwe arcydzieła rodzą się powoli, bez presji czasu.

Robert Miles. Włoskie zmiany początku lat 90.

Początek lat 90. to rewolucja we włoskiej kulturze klubowej i swego rodzaju wymiana pokoleniowa. W wielu miejscach italo disco zaczyna ustępować pola brzmieniom z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Holandii. Włoscy nastolatkowie nie chcą już bawić się przy tych samych dźwiękach, do których tańczą ich rodzice. Poszukują własnego brzmienia i stylu życia.

Na przełomie lat 80. i 90. niechlubną plagą stają się liczne wypadki samochodowe z udziałem młodych ludzi. Wracając z imprez, nierzadko będąc pod wpływem rozmaitych środków, alkoholu lub najzwyczajniej w świecie zmęczenia, nastolatkowie giną na drogach na niespotykaną dotąd skalę. Policja nie jest w stanie poradzić sobie z tym zjawiskiem, a politycy zaczynają winić nową modę przybyłą do włoskich klubów, gdzie dominują znacznie mocniejsze brzmienia niż parę lat wcześniej. Niektórzy z nich namawiają do wcześniejszego zamykania lokali, by ludzie nie mogli imprezować do białego rana, a nawet zakazania grania “zagranicznej muzyki elektronicznej”, która miała stymulować młodych ludzi do korzystania z niedozwolonych substancji.

Miles, będący w samym centrum tych wydarzeń, stracił w tym czasie wielu znajomych – ofiarami byli zarówno uczestnicy imprez, jak i didżeje. Doświadczenia te zderzyły się z inną, równie przygnębiającą refleksją.

Robert Miles – fot. Facebook

Robert Miles. Pocztówka z wojny

W czasie gdy Roberto rozwijał swoją klubową karierę, jego ojciec przebywał na misji pokojowej w owładniętej wojną domową Jugosławii. Z tej wyprawy Albino Concina przywiózł nie tylko bolesne wspomnienia, lecz również fotografie, na których widoczne było piekło toczącego się na Bałkanach konfliktu, w tym ofiary wśród dzieci. Wstrząśnięty i jednocześnie zainspirowany wszystkimi tymi przeżyciami Roberto postanowił przełożyć emocje na najlepiej znany sobie język – język muzyki.

Robert Miles komponuje Children

W ten sposób w 1994 roku, 25-letni wówczas Robert Miles skomponował Children, będącą w oryginale “dream house’ową” (jak wtedy określono tę stylistykę) produkcją, w której obok syntezatorów pojawiły się senne, ambientowe pasaże, akustyczne, gitarowe riffy oraz charakterystyczna partia fortepianowa. Jak tłumaczył później sam autor, chciał by z jednej strony był to hołd dla tych wszystkich młodych ludzi, którzy stracili życie niezależnie od tego, czy mierzyli się z koszmarem wojny domowej, czy zderzyli z błędami młodości. Z drugiej strony, Miles chciał stworzyć utwór, który będzie grany przez didżejów na zakończenie imprezy i pozwoli na rozluźnienie, a tym samym uspokojenie się i zebranie sił przez uczestników zanim ruszą oni w drogę do domu.

Robert Miles – Children (1995)

Pierwotnie Children zostało wydane w 1995 roku nakładem wytwórni DBX, należącej do pomagającego Robertowi w produkcji Joe T. Vanelliego. Już wówczas Miles zdecydował się umieścić na winylowym krążku trzy wersje singla – oryginalną, dream version oraz message version. I tutaj mamy pierwszą niespodziankę.

Robert Miles – Children (second clip)

Robert Miles. Przebój o niejednym obliczu

Wersja Children, którą wszyscy znamy i która zawojowała świat, to właśnie dream version. Wersja podpisana jako “oryginalna” różni się od hitowego editu zmienioną, bardziej zróżnicowaną i klubową konstrukcją. Początkowo quasi-ambientowy kawałek przeradza się stopniowo w trance’owo-house’owy numer, a zamiast wiodącej prym w dream version partii fortepianowej, głównym motywem jest tu riff gitary akustycznej.

Robert Miles – Children (original version)

Drugą niespodzianką jest fakt, iż Children pierwotnie nie zyskało szczególnej popularności. Dopiero rok później, gdy sam Joe T. Vanelli zagrał dream version w jednym z klubów w Miami, podszedł do niego Simon Berry, młody szef wytwórni Platipus Records. Berry, dziś jeden z najbardziej zasłużonych twórców dla brytyjskiej sceny trance, oznajmił Vanelliemu, że jest zakochany w tym numerze i chce wykupić licencję, by wydać go nakładem swojego labelu. Włoch długo się nie zastanawiał.

Tym samym w 1996 roku Children doczekało się reedycji. W tym miejscu można byłoby spuentować tekst zdaniem “reszta jest już historią”, lecz to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwa historia.

Robert Miles. Na salony, na parkiety, na listy przebojów

Napisać, że utwór stał się międzynarodowym przebojem, to nie napisać nic. Kawałek zawładnął parkietami na całym świecie i wdrapał się pierwsze miejsce na listach przebojów w dwunastu krajach. Do dziś Children jest jednym z najlepiej sprzedających się instrumentalnych utworów w historii fonografii. Szacuje się, że sam singiel rozszedł się w nakładzie ponad pięciu milionów kopii (a album go zawierający w kolejnych dwóch milionach).

Choć w chwili premiery utwór określano jako pionierskie dzieło “dream house’u” lub “dream dance’u”, to dla wielu osób dorastających w latach 80. i 90. Children stało się protoplastą innego gatunku, a mianowicie trance’u (lub – jak wolą niektórzy – eurotrance’u) w takiej odsłonie, w jakiej zdobył on swoją największą popularność na przełomie XX i XXI wieku.

Robert Miles – Children (Live from Top of The Pops: Christmas Special, 1996)

Robert Miles. Kim jest Garik Sukachov?

Poruszająca, emocjonalna melodia zbudowana na dźwiękach fortepianu i motywie zaczerpniętym z piosenki Napoi Menia Vodoi rosyjskiego piosenkarza i tekściarza Garika Sukachova (tak, tak, melodia ta nie jest autorskim pomysłem Roberta, jednak już w trakcie nagrywania Children Miles skontaktował się z Sukachovem i zapytał o pozwolenie na skorzystanie z pomysłu jego autorstwa. Pozwolenie to otrzymał) została obudowana syntezatorami i najtisowo brzmiącą partią basu. Wszystkie te elementy stały się fundamentami ikonicznego utworu, będącego dziś z jednej strony pocztówką z przeszłości, z drugiej ponadczasowym dziełem, które przeżyło swojego autora i – jak można się jedynie domyślać – przeżyje i nas.

Garik Sukachov – Napoi Menia Vodoi

W tym samym roku, czyli 1996, ukazał się debiutancki album Roberta Milesa zatytułowany Dreamland. Krążek został wydany w kilku wersjach różniących się od siebie składem piosenek w zależności od wariantu i kraju dystrybucji. Prócz Children na płycie znalazły się jeszcze dwa single, które należy uznać za wielkie przeboje – Fable i One & One nagrany wspólnie z Marią Nayler. Ciekawostką jest, iż w przypadku wspomnianych różnic między niektórymi wersjami albumu, zdarzało się, że single te nie występowały razem na trackliście.

Robert Miles. Nieodżałowany geniusz

Robert Miles, a właściwie Roberto Concina nigdy nie twierdził, że jest zakładnikiem sukcesu jednego utworu i nigdy też nie był postrzegany jako artysta jednej piosenki. Swoją wspaniałą, ponad 30-letnią, choć i tak za krótką karierą, udowodnił, że jest twórcą niezwykle utalentowanym, pozbawionym gatunkowych schematów, za to pełnym entuzjazmu do przekraczania granic i odkrywania tego, co nowe. Jego znana od najmłodszych lat umiejętność do mieszania ze sobą rozmaitych stylistyk pozwoliła mu na zagranie setek imprez na całym świecie i zdobycie ogromnego uznania, zarówno jako producentowi, jak i didżejowi. Pomimo osiągniętych sukcesów, pozostawał nieustannie głodny nowych wyzwań, czego dowodem są jego mniej znane, nieklubowe wydawnictwa, na których eksplorował jazz, ambient czy rock progresywny. Miał w sobie także ogromną chęć dzielenia się swoimi fascynacjami z innymi ludźmi – niemal całą karierę (z małymi przerwami) prowadził różnego rodzaju audycje radiowe, w tym tę najsłynniejszą na antenie założonego przez siebie radia Open Lab, nadającego z Ibizy, gdzie mieszkał i gdzie zmarł.

Robert Miles – fot. Facebook

Robert Miles odszedł 9 maja 2017 roku. Przyczyną był nowotwór, z którym artysta walczył przez ostatnich dziewięć miesięcy swojego życia. Miał 47 lat.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →