Jak niezrozumiały debiut stał się albumem-legendą. Avicii i 10 lat „True”
W chwili swojej premiery, wywołał co najmniej mieszane uczucia. Jednak jak na niewdzięczną rolę pioniera przystało, odważna wizja często bywa niezrozumiała, a przez to bagatelizowana czy nawet wyśmiewana przez innych. Dziś, dziesięć lat od chwili, w której album ten ujrzał światło dzienne, nikt nie ma wątpliwości - to album, który wyprzedził swoje czasy i był zapowiedzią tego, co współcześnie uważane jest za standard. To album, który - chcąc odłożyć na bok wątek związany z odejściem jego autora, czego nie do końca da się zrobić - stał się pomnikiem i punktem odniesienia dla całej, nowej generacji artystów i gatunkowej rewolucji.
Dziesięć lat temu Avicii przedstawił światu True - przełomowy, debiutancki krążek, który dał mu artystyczną nieśmiertelność i zmienił krajobraz sceny na zawsze.
Pierwsze recenzje były dość powściągliwe – wielu krytyków nie potrafiło jednoznacznie przyznać się przed czytelnikami, czy płyta im się podoba, czy nie, a jeśli wybrali którąkolwiek z opcji to trudno było im to uargumentować. Przeważały opinie, w których dało się wyczuć dystans do głoszenia krytycznych ocen. Zamiast tego, pełno było mieszanych uczuć i wybiórczego chwytania się pojedynczych elementów brzmienia czy samych utworów.
Jednak jak to często bywa, jeśli ktoś pierwszy odważy się na coś, czego dotąd nie zrobili inni, to reszta pójdzie za przykładem, bo łatwiej krzyczeć stojąc za czyimiś plecami. Tak też się stało w przypadku True, bo…
“no kto to widział, by łączyć elektronikę z country?!”
I się zaczęło.
Avicii i „True”, czyli być wiernym sobie
Avicii sam przyznał: “Wiedziałem, że ludzie poczują się sprowokowani”. Później dodał:
W tym wszystkim chodzi o to, że jestem wierny mojemu brzmieniu, ale także moim własnym inspiracjom i preferencjom muzycznym. True odniesie sukces, jeśli przemówi do ludzi – nieważne do ilu. To jest coś, o co mi chodzi – każdy, kto to pokocha, pokocha to, co kocham ja.
Avicii – Wake Me Up
Tim Bergling zdawał się być szczerym i pewnym swoich słów. Nie przestraszyły go negatywne recenzje, których było sporo, choć w ogólnym rozrachunku True zostało przyjęte dość entuzjastycznie – umiarkowanie, ale jednak. Jak się okazało, Avicii miał rację – coś, co w chwili premiery wydawało się stylistyczną woltą, a dla wielu nawet żartem, po chwili stało się trendem, a nawet normą, której fanami stawali się najzagorzalsi krytycy.
Avicii i „True”. Gdy EDM spotyka… country
Połączenie elektroniki spod znaku EDMu i przystępnego, radiowego house’u, w którym prym wiodły proste, euforyczne motywy z niesamowicie chwytliwymi partiami wokalnymi w stylu muzyki country czy bluegrass, było czymś jednocześnie nieznośnie dziwnym, zaskakująco świeżym i… szalenie intrygującym.
Avicii – You Make Me
Za sukces albumu najczęściej odpowiadają single, a dokładniej ich właściwy wybór. Wake Me Up, premierowo zaprezentowane w audycji Pete’a Tonga, co już samo w sobie było ogromnym kredytem zaufania ze strony tak wielkiego autorytetu i jednocześnie przybiciem stempla jego aprobaty, a następnie You Make Me, Hey Brother, Addicted To You i Lay Me Down – wszystkie te utwory stały się światowymi hitami, zdobywającymi listy przebojów w rozmaitych krajach, od Kanady, przez Niemcy, aż po Australię. Avicii znalazł sposób na to, by zaproponowane przez niego nieoczywiste, dla niektórych przaśne połączenie stało się przepisem na sukces – pomimo tego, że wciąż mówimy o tanecznych piosenkach łączących w sobie EDM i country (!), to jednocześnie mówimy o utworach, które zawojowały mainstreamowymi stacjami radiowymi i są w nich obecne do dziś, dekadę (!!) po premierze.
Avicii i „True”. Składowe sukcesu
Im więcej czasu mijało od dnia ukazania się płyty, tym mniej było głosów negujących lub powątpiewających w wizję zaproponowaną przez Berglinga. Ludzie, zarówno odbiorcy, krytycy, jak i inni artyści, zaczęli doceniać jego autorskie podejście Szweda. Wszak producenci od lat łączyli elektronikę z rozmaitymi innymi gatunkami, od muzyki klasycznej, przez hip-hop, po reggae. Po prostu jeszcze nikt nie zrobił tego z country, a przynajmniej nie na taką skalę.
Brak kompozycyjnego skomplikowania, wyjątkowa nośność i proste, lecz szczere emocje zamknięte w charakterystycznej manierze wokalnej, okazały się idealnie pasującym elementem do przygotowanej orzez Avicii’ego warstwy dźwiękowej.
Avicii – Hey Brother
Dziś te utwory, a raczej ich struktura, nie robią wrażenia “niepasujących”. Ba, trudno wyobrazić sobie, by mogło tam znaleźć się coś innego, a nawet jeśli wstawilibyśmy np. do Wake Me Up partię wokalną rodem z setek quasi-EDMowych piosenek to… no właśnie, otrzymalibyśmy kolejną, quasi-EDMową piosenkę z niewyróżniającym się niczym wokalem. Tymczasem dostaliśmy coś tak wyjątkowego i tak innego, że nie sposób było przejść obok tego obojętnie..
Avicii i „True”. Rewolucja
Dziesięć lat później, szeroko pojęta scena EDM zdaje się być wolna od stylistycznych ograniczeń. Czy to dobrze? Odpowiedzcie sobie sami. Jednak czymś niezaprzeczalnym jest fakt, iż obchodzące właśnie 10. urodziny True przyczyniło się do tego w ogromnej mierze. Avicii przywrócił producentom to, co odebrała im przybierająca na sile dyktatura trendów czy algorytmów – dał im odwagę, by stworzyć coś nowego i zaskakującego, co w pierwszej chwili może być dla wielu niezrozumiałe, a nawet nieakceptowalne. Tim Bergling zadawał się mówić jasno: to Ty jesteś twórcą i to do Ciebie powinna należeć decyzja czemu i komu będziesz wierny – sobie, swoim inspiracjom i preferencjom, czy oczekiwaniom i modzie? Jeśli jesteś szczery sam ze sobą i umiesz to przekazać we własnej twórczości, to nie ma szans, by ludzie tego nie dostrzegli i następnie nie docenili.
Avicii – Addicted To You
Dekadę po premierze albumu True jego nakład zostanie wznowiony i – co więcej – po raz pierwszy ukaże się w formie płyty winylowej. Dostępnych będzie kilka wariantów, w tym limitowana wersja składająca się z dwóch krążków – pierwszym, zawierającym oryginalne wydawnictwo, oraz drugim, z remiksami.
Tim, dziękujemy Ci nie tylko za True – dziękujemy Ci za to, że Twoja “prawda” o muzyce i bycie prawdziwym wobec siebie samego, dało scenie elektronicznej nieoczywistą świeżość, utraconą odwagę i niesamowity koloryt, które pozostaną z nami na zawsze, podobnie jak pamięć o Tobie.