News

Gwiazda Sensation Alex Gaudino w wywiadzie dla Euphorii

W branży od 1993 roku, choć zanim zajął się tworzeniem i graniem muzyki, otwierał furtki do kariery innym wykonawcom (m.in. Tamperer) jako A&R wytwórni płytowych. Wielką, międzynarodową karierę rozpoczął na dobre w roku 2007, dzięki sprytnemu połączeniu dwóch innych, już istniejącech kawałków („Calabria” i „Destination Unknown”). Od tamtego czasu święci triumfy na listach klubowych i popowych – zarówno w Europie, jak i w USA. Za dwa tygodnie kończyć będzie piątą edycję Sensation Polska, oto co powiedział w wywiadzie dla Euphorii.




Pewnie nie wszyscy wiedzą, że byłeś już bardzo aktywny w branży w 1993 roku, mógłbyś nam powiedzieć coś na ten temat? Jak patrzysz na dzisiejsze czasy z tamtej perspektywy?


Szczerze mówiąc byłem wtedy bardzo młody, niewiele mam do powiedzenia o tamtych czasach. W latach 90. nie nagrałem żadnego kawałka, pracowałem jako A&R w wytwórniach płytowych. Karierę producencką i didżejską zacząłem w kolejnej dekadzie. Trudno mi więc porównać to co dziś z przeszłością, na pewno muzyka i możliwości były inne. Wtedy nie ruszałem się z Włoch, a teraz ciągle podróżuję po świecie.


Już niebawem zagrasz na naszym Sensation. Czego możemy się po tobie spodziewać?


Sensation to jedna z największych i najważniejszych imprez na świecie, jeśli nie najważniejsza. Nie da się ukryć, że macie w Polsce fenomenalny line-up w tym roku. Od siebie mogę zapewnić, że na moim secie ludzie będą się świetnie bawić. Nawet lepiej, niż świetnie! Wiem, że tak się zwykle mówi, ale ci, którzy pojawią się we Wrocławiu wspomną te słowa, gdy będą na parkiecie podczas mojego seta.


Mówisz, że to wyjątkowa impreza – czy więc szykujesz coś specjalnego, co odróżni ją od innych, na których grywasz?


No wiesz, na pewno nie będę latał pod dachem hali, nie będę odfruwał z didżejki (śmiech). Będę miał w rękawie kilka magicznych sztuczek, ale nie ma opcji, żebym ci powiedział. To musi być niespodzianka.


Podoba ci się fakt, że grasz na końcu?


Bardzo. To świetna sprawa móz zagrać ludziom kawałki na sam koniec, które będą sobie nucić w drodze do domu.



Mówisz, że dużo jeździsz po świecie – które miejsca byś wyróżnił?


Trudno wyróżniać, zwłaszcza, jeśli jesteś już znaną postacią, ludzie znają twoje kawałki, wiedzą czego oczekiwać i na to własnie czekają, Wtedy zawsze jest zajebiście, gdziekolwiek jesteś. Nie ma różnicy, nie można powiedzieć, że w Rio de Janeiro było lepiej niż w Nowym Jorku, Warszawie czy Berlinie. W takiej sytuacji wszystko zależy od tego, jaka jest publika w danym miejscu, czy przypadkowa czy czekająca specjalnie na ciebie. Ważna jest wibracja w klubie, ale też to, w jakim ja jestem nastroju danego dnia. To może mieć duży wpływ. Tak jak to, jak ci się gra danego dnia, jak wychodzi miksowanie, jak na to reagują konkretni ludzie. Gdy grasz 150 imprez rocznie, naprawdę trudno jest powiedzieć gdzie było najlepiej, to by oznaczało, że gdzie indziej było gorzej, a niekoniecznie.


Kogo byś wyróżnił z producentów, jeśli chodzi o 2010 rok?


Trudno wybrać najlepszych – dużo fajnego się dzieje w samych Włoszech. Na pewno od zawsze świetnie sobie radzi Benny Benassi. Słysząc nową muzykę już wiem, że kolejny 2011 rok będzie jeszcze lepszy. Szykuję własny album…


Co na tej płycie się wydarzy? Masz już gotowy materiał?


– Wiele nie powiem, właśnie trwa zgrywanie materiału, nagrywamy kolejne kawałki. Praca wre, materiał nabiera rumieńców – powinien się ukazać na początku 2011. Na razie cieszę się z pierwszych miejsc klubowych list przebojów mojego ostatniego kawałka, niebawem czeka nas burza mózgów, które nagrania wypuścić jako kolejne single promujące album.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →