News

Gus Gus – recenzja, wywiad + konkurs! – WYNIKI!

Ich live-act na Global Gathering  w Poznaniu skutecznie wprowadził zebranych przed główną sceną ludzi w imprezowy klimat. Pozytywna energia i specyficzna atmosfera to ogromne atuty kolektywu – z jednej strony z ich dźwięków płynie swego rodzaju chłód, panuje pewien skandynawski minimalizm środków, a z drugiej jednak przyjemne, ciepłe i potężne wokale Earth wspomaganej chórkami.


Oryginalni weterani sceny electro nie ograniczają się do jednego tylko gatunku. W ich muzyce pojawia się mnóstwo rozmaitych elementów czerpiących pełnymi garściami i z rzadko spotykaną swobodą z rozmaitych odmian elektroniki. Na ich ostatniej płycie „Forever” z  dominuje tech-house i electro. Wydawnictwo to ukazało się w lutym w zeszłym roku, jednak  w Polsce większośc rzeczy pojawia się co najmniej z lekkim opóźnieniem. Na „Forever” jest jak zwykle surowo, jednak pewna świeżość tej muzyki sprawia, że słucha się jej przyjemnie bez względu na miejsce, a do tego świetnie sprawdza się na parkiecie.

Podczas trasy po Polsce i nie tylko Skandynawowie promowali utwory właśnie z tego albumu. Gus Gus przed występem na GG zagrali w stolicy i Krakowie, a ich live’y zostały bardzo ciepło przyjęte przez klubowiczów. Nowe, oryginalne aranżacje i wersje, których nie znajdziecie na płycie niezwykle zdynamizowały ich show, szkoda jednak, że kolektyw zrezygnował z rozbudowanej otoczki wizualnej, która wcześniej była ich wizytówką. W tym kontekście polecam teledyski Gus Gus, które należą do najlepszych jakie widziałem.



Na płycie „Forever” znajdziemy dynamiczne i potężne produkcje takie jak hit „Need In Me” ze świetną melodią i epickim syntezatorowym motywem. Niezwykły kunszt i oryginalność jeśli chodzi o aranż, do tego wspaniała selekcja dźwięków sprawiają, że album szybko się nie znudzi. Nie zapominajmy o świetnych wokalach, które należą zdecydowanie do kilku z najciekawszych na scenie muzyki tanecznej. Earth jest charyzmatyczną i enigmatyczną osobą, a jej śpiew choćby w utworze „David” z doskonałej płyty „Attention” generuje pozytywną, żywiołową i bardzo klubową atmosferę.




Na „Forever” jest mniej więcej pół na pół: jeden utwór bez wokalu, tak jak energetyczny, otwierający płytę „Degeneration” ze świetnymi melodiami na skrzypcach, a w kolejnym utworze na płycie „You’ll Never Change” pojawia się już czysty i niezwykle melodyjnym śpiew, trochę w klimacie disco housowym.



Nie zapominajmy też o Danielu Aguscie, który udziela się wokalnie niestety tylko gościnnie, ale za to w potężnym hicie o niezwykłym parkietowym potencjale – Moss. Jego charakterystyczna barwa głosu i pewna znudzona, jakby ospała maniera wspaniale współgrają ze świetną melodią i szybkim tempem utworu. Na całym wydawnictwie mnóstwo acidowych dźwięków, syntezatorowych, oldschoolowych melodii, do tego bzyczące i skwierczące electro basy i mocne, perkusyjne, pompujące bity.


Czasem pojawia się nawet gitara elektryczna zarówno w wersji lżejszej, jak i ostro rockowej. Można przyczepić się, że muzyka na ostatnim wydawnictwie kolektywu jest wtórna, że niczego nowego nie pokazali. Jednak zmontować album utrzymujący ogólny charakter danego artysty też nie jest łatwo. Kilka kawałków można uznać za swego rodzaju „wypełniacze”, które nie wzbudzają większych emocji, ale trudno też oczekiwać płyty z samymi hitami od początku do końca. Jako całość album zdecydowanie się broni.

Na płycie dominują dwa nastroje: jeden lekki przyjemny, housująco-bujający, drugi mroczny i posępny, z mnóstwem głębokich melodii. Są też dwa utwory wydane jako single, w których drzemie niezwykła siła – mowa o wspomnianych „Moss” i „Need In Me”. Zdecydowanie jedne z najlepszych produkcji tego roku. Z jednej strony brzmią jak coś, co już było kilka dobrych lat temu, z drugiej jednak czuć pewien powiew świeżości, a do tego ciało samo zaczyna się bujać w rytm nieskomplikowanego, ale dynamicznego bitu ze świetnymi hi-hatami i upliftingowych, patetycznych wręcz melodii.
























Poniżej możecie przeczytać wywiad z Biggim Veirą aka Birgirem Thorarinssonem, czyli mózgiem Gus Gus, producentem i dj’em. Biggiego udało mi się złapać na Globalu tuż po tym, jak Gus Gus skończyli live acta. Artysta właśnie kończył opróżniać butelkę ginu i niezwykle żywiołowo reagował na hasło Poland, co oczywiście cieszy.


Zagraliście dwie imprezy w Krakowie i Warszawie. Jak było?
– Było fantastycznie! Zagraliśmy mnóstwo nowych produkcji. W zeszły weekend graliśmy na festiwalu w Austrii i tam po raz pierwszy zaprezentowaliśmy nowe utwory. W Warszawie panowała świetna atmosfera, graliśmy w bardzo przyjemnym klubie. Następnego dnia graliśmy w Krakowie. Tam reakcja ludzi też była niesamowita. Byliśmy zaskoczeni tak gorącym przyjęciem. Nowe utwory wrzuciliśmy do live seta, zagraliśmy je w niejako nowych wersjach i te nowe aranżacje zostały przyjęte bardzo dobrze. Rok temu graliśmy również trasę po Polsce, m. in. w SQ i bardzo ciepło wspominamy tą trasę. Było naprawdę dobrze. Za każdym razem kiedy gramy live acta, mamy wszystko bardzo dokładnie przemyślane. Staramy się precyzyjnie określić moment, kiedy trzeba wejść z danym motywem by ludzie oszaleli. Jeśli potrafisz wyczuć zgromadzony tłum, możesz wyczuć też naprawdę wyjątkowe momenty, kiedy ludzie zareagują niezwykle żywiołowo.



W internecie możemy przeczytać mnóstwo o oryginalności muzyki z Islandii, takiej jaką tworzy Bjork czy Sigur Ros. Na czym polega fenomen Islandzkiej sceny muzycznej?
– Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Nie wiem z czym to dokładnie jest związane. Na pewno spory jest wydźwięk fali muzyki pod koniec lat 70-tych i na początku 80-tych. Pojawiło się wtedy mnóstwo rozmaitych grup w Islandii, a że jest to mała społeczność, wszyscy mieli ze sobą jakiś kontakt, co zwiększało siłę oddziaływania lokalnej sceny. Z niewielkich rozmiarów Islandii wynika też fakt, że każdy chciał być oryginalny, odróżniać się od innych. Wszyscy się znali, znali swoją muzykę i chcieli się odróżniać od reszty. Chodzi tu o kwestię poszczególnych grup.



To niesamowite, że tak mały i tak odległy od Europy kraj ma tak silną scenę muzyczną.
– Tak, myślę, że właśnie poprzez odległość muzyka islandzka jest tak oryginalna. Dotarcie do naszego kraju jest wyjątkowo kosztowne, więc musimy stworzyć coś na tyle oryginalnego, ciekawego i odrębnego by było to interesujące dla ludzi poza Islandią. Jeśli stworzymy coś ciekawego, ludziom będzie się opłacać sprowadzanie ludzi z Islandii na koncerty.



Czy masz jakieś specjalne momenty w karierze, kiedy krytycy i słuchacze stwierdzili, że wasza muzyka jest świetna?
– Tak, takich momentów było mnóstwo. Jeśli chodzi o kreatywność, to istotny moment nadszedł, gdy dołączył do nas President Bongo, a było to po produkcji albumu Polydistortion. On wchodził w skład zespołu zajmującego się stroną wizualną naszych live’ów. W studiu miałem kogoś, kto towarzyszył mi podczas pracy, ale on właściwie nic nie robił (śmiech). Potrzebowałem kogoś kto będzie mnie wspierał podczas grania live na scenie. Pewnego dnia wytłumaczyłem mu jak obsługiwać sprzęt, wyjaśniłem mu co ma dokładnie robić no i zagrał ze mną na scenie. Wszystko w sumie wydarzyło się przez przypadek, ale zdecydowanie był to jeden z ważniejszych punktów zwrotnych w naszej karierze.



W składzie macie fotografów i filmowców.
– Tak, aktualnie trochę ograniczyliśmy skład. Na początku mieliśmy bardzo rozbudowaną stronę wizualną, wiele osób w Gus Gus zajmowało się wizualizacjami. Byliśmy projektem w połowie muzycznym, a w połowie wizualnym, jednak teraz zajmujemy się głównie muzyką.



Wydawaliście dla wielu rozmaitych labeli…
– Zgadza się, do 2000 roku wydawaliśmy dwa nasze albumy w labelu 4AD. Ostatnią rzeczą wydaną w tej wytwórni była płyta „Vs.T-Wolrd”. Później „Attention” wydaliśmy w Underwater, a potem płytę „Forever” wydaliśmy o własnych siłach. Współpracowaliśmy też z ludźmi z Great Stuff w Niemczech. Właśnie pracujemy nad nowym materiałem, ale wydawca jeszcze nie jest znany, zobaczymy, kto go wyda.



Gracie niedługo w Islandii. Lubicie grać w swojej ojczyźnie?
– Oczywiście, w roku gramy tam około czterech live’ów. Za każdym razem jest świetnie. Teraz mamy jeszcze kilka imprez do 16 lipca, potem będziemy kończyć album. Mamy w planie skończyć album przed jesienią.



Jak postrzegasz islandzką scenę?
– Jest bardzo ciekawa, jest kilku artystów tworzących interesującą muzykę elektroniczną. Gus Gus jest jej częścią, choć bardziej chyba związani jesteśmy z krajami niemieckojęzycznymi.



Islandia jest dla Gus Gus inspiracją?
– Zdecydowanie tak. Wiesz, mnóstwo pieszych wycieczek, wspaniałe widoki, jednak to było kiedyś. Teraz już jesteśmy raczej przyzwyczajeni do tego, ale zawsze dobrze się tam czujemy i świetnie jest tam być. Nie chciałbym mieszkać gdziekolwiek indziej, tu jest najlepiej i stąd czerpiemy największą inspirację.


(Tekst: Marcin Piątyszek, DJ Magazine Polska, FTB.pl)


 




Uwaga konkurs!


Mamy dla Was 5 albumów „Forever” Gus Gus. Napiszcie w komentarzach, dlaczego chcielibyście mieć tę płytę. Polecamy! Czekamy do niedzieli.


Nagrody zostały ufundowane przez polskiego dystrybutora płyty, firmę Eblok.



W Y N I K I !


Dziękujemy wszystkim za wzięcie udziału w konkursie. Ciężko było wybrać te 5 najciekawszych wypowiedzi, ale stało się 🙂 Poniżej przedstawiamy listę nagrodzonych – uprzejmie proszę o przesłanie swoich danych w wiadomości prywatnej do użytkownika: Zokratez (w tytule wpisując hasło: GusGus):



  • funkybeat

  • nika_MO

  • kaziu354

  • Disemt

  • alex_001

Gratulujemy i czekamy na Wasze dane!




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →