News

Co o nowym albumie PvD myśli jego żona? Druga część wywiadu dla Euphorii

W poprzednim odcinku Paul van Dyk mówił o sprzedawaniu się i niepotrzebnych próbach łączenia elektroniki z rapem. Tym razem też jest ciekawie – sprawdźcie co myśli o różnicy między trance’em a progressive house’em, jak szybkie są numery ze zbliżającego się albumu i jak widzi modę na wykorzystywanie w muzyce tanecznej starych, znanych i lubianych sampli.




Ciągle słyszymy o kryzysie – czy w Europie to jest odczuwalne? Mniej ludzi przychodzi się bawić?


Nic z tych rzeczy. Rok 2010 był bardzo dobry – wielki sukces Creamfields, wielki sukces Nature One, ogromne festiwale w USA, dobrze przyjmowane imprezy w klubach… Razem z Underworld i Arminem van Buurenem zrobiliśmy potężne show „We Are One”. Bilety wyprzedano, co w hali O2 Arena się nie zdarza. Moim zdaniem ludzie, mimo ekonomicznego kryzysu, nadal będą wychodzić z domu pod warunkiem, że im się zaproponuje coś wysokiej jakości.


Wróćmy do twojej najnowszej kompilacji – na CD 1 są dwa numery Erica Prydza – jako Pryda i Cirez D. Czy to oznacza, że jak wielu na świecie uważasz Erica za ważną i niezwykle kreatywną postać klubowego świata?


Wrócę tu do porównania hip-hopu, gdzie ważny jest lans autora, z muzyką elektroniczną, gdzie chodzi o muzykę. Tutaj również nie chodzi o osobę, a tylko jej muzę. To po prostu dwa jego fenomenalne kawałki pochodzące z roku 2010. Gdyby zrobił w zeszłym roku 10 fenomenalnych kawałków, wrzuciłbym je wszystkie! O to tu chodzi, o muzykę – to jest esencja tego, co napędza do działania mnie i cały mój team.


Pozostając przy Ericu – zgodzisz się z Above & Beyond, że to artysta tworzący tak naprawdę muzykę trance?


Mam problem z tym pytaniem, bo tak naprawdę nigdy nie wiem co to właściwie jest trance. Gdzie przebiega granica między progressive house’em i trance’em?



Ilość melodii?


Nie do końca. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że „Xpander” Sashy to klasyczny, progressive house’owy kawałek. Ma jednak bardzo dużo melodii, czy to oznacza, że dziś nazwiemy go trance’em? Ja wszystko nazywam muzyką elektroniczną – można ją podzielić na dobrą i nie za dobrą. Gdy posłuchasz mojego seta usłyszysz i coś minimalowego, coś trancowego, technicznego, czasem nawet elementy drumandbassowe. Żeby to wszystko pozostało interesujące, trzeba mieszać gatunki.


Gdy ostatnio rozmawialiśmy zapowiadałeś na ten rok autorski album…


Potwierdzam. Album nazywać się będzie „Evolution”


Dzięki za info, powiedz nam parę słów na jego temat.


Wiesz, jestem muzykiem stojącym za tym materiałem, więc trudno samemu mi o tym mówić. Ze względu na plany działań marketingowych nie mogę tak wcześnie zdradzać żadnych kolaboracji. Muzycznie myślę, że to mój najbardziej „dorosły” album. Moja żona jest moim najbardziej surowym krytykiem, a tym razem powiedziała: „To najlepsza rzecz, jaką zrobiłeś przez ostatnie 20 lat”. Fajnie od niej usłyszeć coś takiego. Zapewne niektóre brzmienia i muzyczne kierunki będą dla niektórych zaskoczeniem, jednak nie dla kogoś, kto śledzi moją ewolucję jako artysty. Nie naciągam się do żadnych kryteriów, myślę, że wierni fani oczekują ode mnie logicznej progresji i coś takiego ich czeka…



Jakieś szczegóły?


Jest na przykład dużo wolniej niż zwykle. Przynajmniej jak dotąd. Najszybszy kawałek – nie licząc jednego drumanbassowego – ma bodajże 132 BPM.


Zawsze powtarzasz, że w muzyce elektronicznej chodzi ciągle o postęp, znajdowanie świeżych brzmień. Co w takim razie myślisz o wielkim come backu starych jak świat sampli np. z ery disco? Czy to korzystne dla rozwoju sceny?


Goście typu Szwedzka Mafia odnoszą wielkie sukcesy, ale moim zdaniem nie tędy droga. Najwidoczniej jest rynek na takie rzeczy, ale ja na pewno nie zamierzam robić podobnych. Dla mnie muzyka elektroniczna to coś bardzo szczególnego – wracanie do zamierzchłej przeszłości i robienie czegoś, co już raz było popularne, 20 lat temu, to dla mnie mała interesująca perspektywa. Ja takich rzeczy nie robię i ja takich rzeczy nie gram. Każdy DJ ma opcję – grać to albo nie grać. Ja wybieram takie kawałki, które mają surową energię – o którą często chodzi w muzyce tanecznej – a jednocześnie staram się, by było w nich coś ciekawego i nowego. Coś, co przyciągnie ludzi i zachęci ich do delektowania się tym i wchodzenia głębiej. Granie numerów ze starymi samplami to coś innego – wtedy następuje reakcja „O, ja to znam! To hit sprzed 20 lat!”. Mnie to nie bawi – raczej jestem zirytowany, gdy słyszę kolejny numer, w którym główny motyw jest powiedzmy z Coldplay, a to jest z tego kawałka, a tamto z innego. Rozumiem, że to dobrze się inspirować – na pewno dużo dobrego można zyskać dzięki kolaboracji z innymi artystami. Muzyka elektroniczna ma bardzo otwartą naturę, ale jeżeli już ktoś się bierze za stare sample, to powinien spróbować wycisnąć z tego coś nowego i świeżego. 


 






Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →