Will Holland specjalnie dla FTB.pl!
Wciąż aktywny muzyk, didżej, a od kilku lat najważniejsza osoba w Enhanced Recordings, świętującym setną pozycję w katalogu wydawniczym. Z tej okazji ukazała się właśnie specjalna kompilacja, a Will Holland, który zmiksował wybrane nagrania z Enhanced, opowiada o trudnych początkach wytwórni, poszukiwaniu złotego środka między rozwojem własnej kariery a realizacją wciąż rosnącej liczby zadań związanych z prowadzeniem labelu oraz o perspektywach.
Will, pozwól, że zacznę od pogratulowania ci wydawnictwa numer 100 na łamach Enhanced Recordings, zwłaszcza że liczba ta byłaby jeszcze bardziej imponująca, gdyby wziąć pod uwagę Enhanced Music jako całość. Czy w obliczu wszystkich chorób toczących przemysł muzyczny i niekorzystnych zmian w gospodarce światowej osiągnięcie tego numeru katalogowego było dla ciebie szczególnym wyzwaniem?
Dzięki! Enhanced rozpoczęło działalność, gdy winyl okrywał już cień, a przyszłość rysowała się w szarych barwach. Musieliśmy więc być pewni, że muzyka, którą wydajemy, jest wysokiej próby, przyjmując jednocześnie rolę mediów elektronicznych i marketingu, by zagwarantować jej odpowiedni rozgłos.
Choć w latach 90. wytwórniom wiodło się nieporównywalnie lepiej, dość niespodziewanie niektóre z nich, jak Renaissance czy Platipus, nie poradziły sobie z dostosowaniem do aktualnych wymagań i upadły. Sądzisz, że to wina złego zarządzania bądź zmiany gustów?
Nie mam pojęcia i trudno powiedzieć cokolwiek na ten temat bez bliższych informacji pochodzących prosto z tych wytwórni. Te dwie, które wymieniłeś, wydały jedne z moich ulubionych płyt z lat 90. Dla wielu labeli prawdziwym ciosem było bankructwo ich dystrybutorów – sami przechodziliśmy przez to przy okazji wydania pierwszej płyty CD – a dogonienie rynku cyfrowego wymagało czasu. Niektórych wydarzeń po prostu nie możesz zaplanować.
Problem piractwa był już wielokrotnie omawiany. Jakie więc inne zagrożenia dla branży muzycznej dostrzegasz?
Piractwo samo w sobie jest największym z nich – 95% utworów muzycznych jest pobieranych nielegalnie z Internetu. Ludzie zwyczajnie nie rozumieją, jakie wiążą się z tym konsekwencje. Wielu producentów przestało nagrywać, ponieważ nie było to już opłacalne. Można by zatem uznać, że to jest właśnie główne zagrożenie jako pochodna piractwa. Przemysł muzyczny traci potencjalną część dochodów, wszyscy zaś – tracimy artystów.
Co myślisz o kontrowersyjnej tezie, w myśl której piraci są jednocześnie sojusznikami branży, ponieważ wydają więcej na płyty CD lub nagrania w formacie mp3 niż zwykła, niezainteresowana muzyką osoba?
Nie zgadzam się z tym stanowiskiem. Głęboko badałem problem pod tym kątem i doszedłem do wniosku, że większość osób nielegalnie pobierających pliki z muzyką w ogóle nie płaci za płyty CD czy formaty cyfrowe. Niektórzy nadal upierają się, że poprzez ściąganie utworów, na które nie wydaliby pieniędzy, poznają nowych wykonawców, a następnie uczestniczą w ich koncertach. To dość pokrętne tłumaczenie. Przecież wielu artystów nie występuje na żywo, więc jak mogą im pomóc?
Czy przewidujesz wystąpienie jakichś wyraźnych zmian w tym wciąż dynamicznym środowisku muzycznym w ciągu następnych kilku lat?
Strony zajmujące się strumieniowaniem (ang. streaming – przyp. red.) zdobywają coraz większą popularność i spodziewałbym się, że ta tendencja zostanie utrzymana. Przychody artystów z takiego medium są jednak mikroskopijne. Jeśli fani chcą wspierać ulubionych muzyków, powinni nadal korzystać z takich stron jak iTunes czy Beatport.
Mówi się, że najtrudniejszy jest pierwszy krok, start. Czy tak było też w przypadku Enhanced Recordings?
Zaproponowano mi posadę A&R w wytwórni, dla której wcześniej wykonywałem dość powszednią pracę. Decyzja mogła być tylko jedna! Bez wątpienia początki są najtrudniejsze, jak zresztą w przypadku każdego biznesu. Przez sześć lat wykorzystywałem każdą chwilę oddechu od studiów i innych zajęć nim wreszcie mogłem w pełni poświęcić się pracy w wytwórni (po tym, jak wykupiłem ją na własność). To bardzo pomogło, podobnie jak przejęcie kierowania pracownikami.
Wspomniałeś o studiach. Ukończyłeś kierunek związany z zarządzaniem projektami i imprezami masowymi. Jak bardzo pomogło ci to w pracy zawodowej?
Takie przedmioty jak marketing, strategie przedsiębiorstw, rozwój przedsiębiorstwa bądź prawo z pewnością były bardzo przydatne, a doświadczenie w pracy w dynamicznym, zmienny otoczeniu z dużą grupą współpracowników dało mi dobre podstawy. Zawsze chciałem być związany ze światem muzyki – czy to jako artysta, organizator wydarzeń, czy też dyrektor wytwórni. Okazało się, że mogę działać w każdej z tych dziedzin – szczęściarz ze mnie.
Za pośrednictwem Enhanced Recordings odkryłeś wielu utalentowanych producentów. Z których z nich jesteś najbardziej zadowolony?
Było ich wielu – każdy spełnił się na swój sposób. Byli wśród nich tacy wykonawcy jak Arty i Estiva, którym pomogliśmy się przebić, bądź tacy, którymi zaopiekowaliśmy się w późniejszym etapie kariery i teraz naprawdę rozkwitają, jak na przykład Tritonal.
Masz jakieś trudności ze znalezieniem odpowiedniej równowagi pomiędzy rozwojem własnej kariery muzycznej i kierowaniem wytwórnią?
Zarządzanie labelem jest obecnie dla mnie zdecydowanie najważniejsze, ale to jednocześnie to, co najbardziej chcę robić. Z tego czerpię satysfakcję i zadowolenie. Nadal jednak lubię występować jako didżej oraz nagrywać muzykę, więc nie zamierzam wycofywać się z tej sfery w najbliższym czasie.
Co możesz powiedzieć o strategii Enhanced Music? Enhanced Recordings funkcjonuje obok innych sub-labeli – Enhanced Progressive, Digital Society lub Air Up There. Jak wyglądają relacje pomiędzy nimi?
Zależy nam na tym, aby każdy z oddziałów cechowało odrębne brzmienie, styl – postępując w ten sposób, możemy oferować naprawdę szeroką gamę ciekawej I dobrej muzyki. Każdy sub-label wspiera wybranych przez siebie artystów i w ten sposób stajemy się mocniejsi jako grupa. Wszystkie krzyżują się ze sobą w pewien sposób, ale nie wpływa to źle na funkcjonowanie. Koniec końców jesteśmy przecież jedną wielką rodziną.
Niektóre przedsięwzięcia, jak Enhanced Black lub Limited, zostały porzucone. Chcieliście w ten sposób skupić się na Enhanced Recordings jako głównej marce?
To był wynik naszej decyzji o wstrzymaniu wydawania muzyki na winylu. W pewnej chwili mieliśmy bowiem jedno Enhanced, drugie Enhanced… To wprowadzało tylko niepotrzebne zamieszanie, więc wybraliśmy Enhanced Recordings jako etykietę dla bardziej melodyjnych, upliftingowych brzmień, a potem Enhanced Progressive dla, no cóż, tych bardziej progresywnych.
Jakie są twoje plany jako muzyka i menedżera wytwórni na następne, powiedzmy, 100 wydań w Enhanced? Myślałeś o rozwoju labelu w stronę innych gatunków muzycznych? Holenderskie wytwórnie, dawniej głównie trancowe, już zrobiły krok w tym kierunku i czerpią z tego korzyści, przynajmniej ekonomiczne.
Po prostu będziemy nadal wydawać muzykę, którą uwielbiamy. Niedługo startujemy z Colorize, labelem, w którym publikowane będą utwory w stylizacji prog housowej. Wcześniej podobne nagrania pojawiały się niekiedy na łamach Enhanced Progressive, tym razem jednak chcielibyśmy znaleźć dla nich osobną platformę. Enhanced Recordings będzie wciąż działać na rzecz sceny trance, ale to już chyba oczywiste, że na przestrzeni ostatnich lat konieczne były pewne dostosowania i to się nie zmieni.