XLR8R: Czego słuchasz ostatnimi czasy?
Pascal Arbez: Niczego, właśnie skończyłem pracę nad remiksem. Moje uszy są zmęczone i chwilowo nie ma żadnej muzyki.
Jaka jest najdziwniejsza historia, którą usłyszałeś o sobie?
Ludzie mówią, że widzieli mnie i mojego menedżera w Tribeca Grand Hotel (Nowy Jork), pijanych, tańczących i wykrzykujących słowa “Gimme a Man” Abby po imprezie, gdy obsługa hotelowa sprzątała. Z dnia na dzień moi znajomi z Hiszpanii mówili mi, że słyszeli te historię! Tak, była prawdziwa, ale tempo w którym takie opowieści rozprzestrzeniają się, jest szalone, nawet pomiędzy kontynentami! Nie wspominając o tym, że wydawało nam się, że nikt nas wtedy nie widział.
W jakim zespole chciałeś grać mając 15 lat?
Chciałem być w jednym z tych zespołów “new beat”, lub może w ekipie Jean-Michela Jarre’a. Później marzyłem o Iggy Pop.
Najgorszy występ?
Jest ich dużo. Sądzę, że największym koszmarem było ostatnie Creamfields w Polsce: wielka burza zniszczyła scenę główną. Potem wszędzie było pełno wody, a po terenie imprezy mogły się poruszać tylko dwa samochody 4×4. Oczywiście zamiast dziesięciu tysięcy, przyszły dwa.
Ulubione miejsce do grania?
Barcelona. To bardzo fajne, przyjemne miasto. Klubowicze tam tam to prawdziwe „party animals”. Masz słońce, wino, dobre jedzenie… Dużo muzyków kocha Barcelonę.
Ulubiona zabawka w studiu?
W tej chwili szwedzki Elektron Drum Machine. Uwielbiam też Predatora, autorstwa Roba Papena, również Szweda. Teraz szukam MemoryMooga. Jestem Pewny, że to będzie mój nowy faworyt.
Jaka jest jedna rzecz, bez której nie mógłbyś żyć? (nie licząc powietrza, wody itp)
Nie wiem. Mogę się dostosować, ale życie bez telefonu czy komputera, byłoby strasznym krokiem wstecz.
Twój ulubiony element ubrania?
Pomarańczowy, zapinany na zamek sweter Paula Smitha. Często go ubieram i pewnie niedługo kupię sobie drugi.
Jeśli miałbyś zredukować swoją muzykę do jednego słowa, które słowo by to było?
Epicka. Nie wszystkie moje utwory są oczywiście epickie, ale lubię wysokie melodie i kobiece głosy.
Czy brałeś kiedyś udział we flash mobie?
Nie, nigdy. W Dijonie, gdzie mieszkam, nie ma flash mobów, bo to małe miasto. Większość z nich widywałem w TV lub Internecie. Na początku wraz z moim labelem chcieliśmy zrobić coś takiego, ale stwierdziłem, że to zbyt oczywiste – uznano by to za czysty marketing. Ale fajnie byłoby zrobić jakiś mini-rave!
Co zawsze wpędzało Cię w kłopoty jako dziecko?
Oceny. Rodzice były zawsze źli na mnie, bo aż do siedemnastego roku życia byłem złym uczniem. To zmieniło się, gdy później zacząłem studiować to, czym się interesowałem.
Z którym artystą chciałbyś najbardziej współpracować?
Jestem w kontakcie z Jean Michel Jarrem, i spotkaliśmy się w grudniu, by porobić jakąś muzykę. Chciałbym również popracować z wokalistą zespołu Shit Disco.
Co ostatnio przeczytałeś?
„Love Lasts Only Two Years”, by Frederica Begbedera (Francuz). Mówi o tym, że wiesz kiedy kogoś kochasz, dopiero gdy możesz się znudzić tą osobą, nie gdy jesteś pełen pasji i uczuć. Przydatna i śmieszna książka.
Dokończ zdanie: „W przyszłosci…”
…Palenie będzie zabronione, podobnie jak imprezy po 23. i picie po 22. Sądzę, że przyszłość nie będzie dobra dla imprez.
Najgłupsza rzecz, którą zrobiłeś w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy?
Przeciąłem swoją prawą stopę elektryczną kosiarką do trawy. Teraz jest lepiej, ale prawa stopa była dość zniszczona. Teraz ktoś inny zajmuje się ogrodem.
Co dalej?
Trasa, trasa i jeszcze raz trasa. Kocham to!
Przy okazji sprawdźcie koniecznie trzy ostatnie klipy Vitalica – zwłaszcza ten trzeci, w którym widać jak powstały motywy wykorzystane później na okładce jego płyty „Flashmob”. Polecamy też przypomnienie sobie wyrywającego z butów klasyka „La Rock 01”!