News

Venti Otto: 'Dla mnie wszystko zaczęło się od kursu FTB’

W ostatniej Euforii mieliśmy w studiu gościa z Poznania, który już w sobotę w klubie IQ świętować będzie swoje kolejne urodziny z bardzo zacną ekipą didżejską – pojawią się m.in. DJ W, Peter Pain i Christopher Gruning. Za sterami stanie również sam jubilat, któremu zadaliśmy kilka pytań.



Jak to się stało, że wkręciłeś się w taneczne klimaty?


Wszystko przez jeden trancowy event, na który zabrał mnie mój przyjaciel. To był rok 2007 i impreza RMI Trance Xplosion. Przez jakiś czas siedziałem w muzyce trance. W następnym roku był pamiętny dla mnie kurs didżejski FTB, od którego wszystko się zaczęło.


Prawdziwy początek?


Tak, odpowiedziałem na propozycję portalu FTB i zgłosiłem się. Pomyślałem – dlaczego nie? Wtedy muzycznie dla mnie wszystko się wymieszało, trance został odłożony na bok, pojawiły się inne gatunki muzyczne.


Rozumiem, że zdałeś egzamin?


Jakoś dałem radę (śmiech). Wtedy kurs odbywał się w klubie Terytorium, spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu po kilka godzin. Mieliśmy dużo czasu na maglowanie konsoli, maglowanie wykładowców. Całość trwała cztery tygodnie, teraz wiem, że to się inaczej odbywa. Klimat jednak był taki sam czyli super. Naprawdę wszystkim polecam. 



Podstawowe pytanie – kombinowałeś w domu czy rzeczywiście godziny spędzone na kursie nauczyły cię sprawnie miksować?


Wielu w to nie wierzy, ale szedłem na kurs zupełnie zielony, nie wiedziałem nic o sprzęcie, mikserach, miksowaniu. Tam zacząłem się w to wgłębiać dopiero, dużo mi to dało. Dopiero po jakimś czasie kupiłem sobie konsoletę i mogłem tę wiedzę wykorzystać, no i dalej się w tym kierunku rozwijać. Ale tak naprawdę początkiem i przyczyną tego wszystkiego był właśnie kurs FTB.


Z jaką muzą szedłeś na kurs?


Wiesz co, wtedy nie byłem aż tak świadomy muzycznie. Bywałem na eventach i wielu innych imprezach i miałem na płytach te wszystkie najlepsze numery, które tam słyszałem. Same znane rzeczy w każdym razie.


Produkować jeszcze nie zacząłeś…Ale grywasz i organizujesz imprezy.


Tak, produkcja będzie kolejnym etapem, mam nadzieję. Co do imprez – tu również wszystko zaczęło się na kursie FTB, gdzie to poznałem mojego przyjaciela i współpracownika Christopera Gruninga. Postanowiliśmy razem robić imprezy. Nauczyliśmy się grać, więc chcieliśmy gdzieś grać! A że z tym jest ciężko, uznaliśmy, że żeby grać, trzeba samemu coś zorganizować. Zaczęła się więc przygoda z poznańskim klubem IQ.



A Christopher już cię wyprzedził o krok, ma na koncie dwie epki…


Tak, wiesz – siedzi sobie w Łodzi i dłubie. Jest jeszcze studentem, ma więcej czasu. Ja na codzień pracuję, więc z czasem jest dużo gorzej.


Kiedy zaczęliście robić imprezy?


Pierwsza odbyła się w listopadzie 2008 – nawiasem mówiąc wtedy też udało się zaprosić DJ-a W, który to zagra też w IQ w najbliższą sobotę. Zaczęło się od tego, że ktoś mi wspomniał, że w IQ jest fajny menedżer, można się z nim dogadać i faktycznie udało nam się przekonać go do naszego pomysłu. Już na starcie więc mieliśmy dobrą bibę, wyszło świetnie. Później bywało różnie – człowiek się uczy na błędach i wtopach.


Jak bardzo ciężkie jest życie promotora imprezowego w Poznaniu?


Oj, ciężkie. Bardzo ciężkie. Generalnie jest tu sporo różnych klubów, didżejów, imprez. Dużo się dzieje, ciężko się przebić i namówić ludzi na swoje. Ale jeśli się wcześniej coś zacznie zapowiadać, jest szansa, że wyjdzie. Warto działać.


Stawiacie na techniczne brzmienia.


Tak, jesteśmy uparci, gramy technicznie i właśnie taką byśmy chcieli mieć publiczność. Wielu już nas przekonywało, że powinniśmy grać „bardziej dla ludzi”, ale nie chcemy…



Sporo klubów w Poznaniu gra „dla ludzi”…


No właśnie, wolimy robić sami imprezę, sami grać na niej tak jak chcemy. Jesteśmy zupełnie wolni, gramy własne klimaty i przynajmniej w tym kontekście jesteśmy zawsze zadowoleni. Menedżer klubu się nie wtrąca.


Kto gra ciężej? Ty czy Gruning?


Kiedyś on grał ciężej, to on mnie wkręcił w mocniejsze klimaty. Ale pamiętam, kiedy przygotowywaliśmy się do wspólnego seta na Godskitchen, to w pewnym momencie stwierdził, że „wypisuje się z tego, bo gram za dużą „hutę” (śmiech)”. Teraz to mnie bardziej ciągnie w kierunku ciężarów.


Przypomnijmy – działacie jako Audio Contrast…


Tak, nazwa powstała spontanicznie – odwiedzałem kiedyś Krzysztofa w szpitalu, gdzie właśnie miał robiony tzw. kontrast. Spodobało nam się słowo kontrast, i potem już tylko szukaliśmy drugiego słowa. Tak wyszło Audio Contrast. Staramy się robić imprezy raz na miesiąc. Najbliższa już w sobotę w poznańskim IQ – zapraszamy na nasze występy plus sety gości: DJ-a W i Petera Paina!




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →