Vandit kontra Oxygen
Pod teledyskiem do nowego kawałka Sieda van Riela napisano: „poprosimy więcej takich kawałków! Trance jest za szybki, progressive house staje się tech-house’em ze słabym wejściem, niech żyje progressive trance!”.
Rzeczywiście – Sied zaskoczył i to mocno. Nie tylko tym, że kawałek jest wolny, snujący się i płynący, cudownie progresywny. Ma też wiele zwrotów akcji i zmian akordów, urzeka melancholią, a jednocześnie nie brakuje mu mocy. Pozbawiony jest przy tym zupełnie wysokich dźwięków leadów znanych z poprzednich, stricte trancowych numerów SvR.
Drugi z kawałków brzmi po prostu jak z Vandit. W tej materii dużo się nie zmieniło od czasów „For an Angel” czy hitów Ottavianiego. Ale, ale – posłuchajcie uważnie tego numeru, bo wbrew standardowemu brzmieniu nie należy do standardowych. Sneijder czaruje zakochanych w vanditowym transie motywem przypominającym wspomniany wcześniej klasyk, ale po breakdownie zaskakuje. Sprawdźcie, bo będziecie w tym sezonie tańczyć do tego prawdopodobnie wiele razy.
Dajemy remis 5:5, bo każdy z producentów w swojej konkurencji dał z siebie wszystko. Sied bardziej nowocześnie i klimatycznie, Sneijder vanditowo, ale z pomysłem i emocjami.