Recenzje

Upadkiem rozciągnięci – Recenzujemy album First State!

Nie tak dawno zaprezentowaliśmy Wam sylwetkę duetu First State, w którego skład wchodzi: Sander van Dien i Ralph Berendse. Jak wiecie, w roku 2005 postanowili połączyć swoje siły i spróbować tworzenia muzyki razem. Dotychczas mieliśmy okazję przekonać się o niemalże fenomenalnych efektach pracy tej dwójki.


W roku 2006, wytwórnia Black Hole Recordings wypuściła na rynek pierwszy utwór autorstwa First State „Evergreen”. Wtedy to właśnie, wytwórnia Tiesto, zaproponowała im wyprodukowanie ich własnego albumu. I tak oto pojawia się „Time Frame”. Chłopaki spędzili niemalże cały rok na tworzeniu ich nowego albumu i w efekcie znalazło się na nim 10 niesamowitych utworów, które w pełni odznaczają duet First State.           


Układ całej płyty jest podobny do DJskiego seta: bardzo spokojny początek, który rośnie w siłę w raz z kolejnymi utworami, będącymi punktem kulminacyjnym. Oczywiście każdy, prawdziwy miłośnik trance’u znajdzie tam coś dla siebie: ciężkie dźwięki trance’owe, które przyniosły sławę duetowi, uzupełnione klasycznymi konstrukcjami. Oczywiste wpływy na „regularny” house i minimal zostają zaprezentowane w utworze takim jak: „Falling” z wokalem Anity Kelsey, który obecnie odegrał ważną rolę na udanej i popularnej kompilacji Tiesto „In Search Of Sunrise 6”, lub też utwory, w których możemy usłyszeć wokal Tiff Lacey oraz Elliota Johnsa. O ile ten pierwszy wypada dość przeciętnie (niestety, ale odkryta przez ATB, a obecnie eksploatowana przez prawie każdego producenta wokalistka straciła swój potencjał. Zdaje się, że tylko ATB potrafił wyeksponować jej unikalny i specyficzny głos, który w utworach innych producentów nie jest już taki przebijający się spośród dziesiątek innych), to ten drugi jest ewidentnie wymierzony w Nica Chagalla i jego What You Need. Rzekłbym nawet, że został stworzony z myślą o skopiowaniu potencjału powyższego hitu. Specyficzny męski głos, do tego klimatyczne brzmienia. Bez dwóch zdań celem było wydanie WhatYouNeed-KIllera. I wiecie co? Pomimo, że jest to kopia to jest ona piekielnie dobra – prawie tak samo dobra jak oryginał. Wiem, co mówi się o „prawie” w Polsce, ale niech mnie: Your Own Way jest bardzo dobrym numerem i powinien przynieść First State tyle samo chwały co Falling.



Całość otwiera bardzo klimatyczny i niemalże usypiający utwór „Reach Me”. I wraz z tym numerem pojawia się pytanie. Utwór jakością swojego dźwięku, a także brzmieniami przypomina Ten Seconds Before Sunrise z ostatniego albumu Tiesto Elements of Life. Tak naprawdę nie wiem czy First State po prostu pomagali przy produkcji Ten Seconds Before Sunrise, czy dostali od Tiesto zgodę na stworzenie podobnej produkcji? Miałoby to sens jeśli wziąć pod uwagę wyżej opisywany Your Own Way. Jak było? Nie wiadomo, ale jedno muszę przyznać – podobnie jak wyżej wymieniona produkcja tak samo i Reach Me jest bardzo dobrym numerem.


Tak na dobrą sprawę można powiedzieć, iż słuchacz nie może swobodnie określić, co go czeka dalej. Jak się po chwili okazuje „Where Do We Go” (z wokalem wcześniej wspomnianej Tiff Lacey) otwiera jakby nowy „rozdział”, świetnie zapowiadającej się książki. Słyszymy tutaj zdecydowanie żywsze i bardziej energiczne dźwięki, powodujące, że nie możemy się oprzeć pokusie „dalszego czytania” tego albumu.


Następny w kolejności okazuje się być utwór „Rhapsody”, który niesie w sobie dużo „mocy” jak również pięknych, i delikatnych dźwięków. Te natomiast w połączeniu dają niesamowity efekt. Z minuty na minutę, coraz bardziej zagłębiamy się w „treść”… I oto napotykamy na swojej drodze kawałek bardzo dobrze wszystkim znany. Mianowicie „Falling”, który został skomponowany przy współpracy z Anit’ą Kelsey. Trzeba przyznać, że ten wokal okazał się idealny, co w połączeniu z mocniejszymi bitami, może powodować u słuchacza chwile zamyślenia, jak również wypełnienie umysłu dużą dawką energii. Podążając tym tropem, natykamy się na „Between The Notes”, który podtrzymuje cięższy bit, aby w następnym utworze „Your Own Way”, przejść w nieco spokojniejszy klimat, bardziej melodyjny.


Lecz początek kolejnego utworu „Half Life” wita Nas bardzo energetycznymi dźwiękami, potem momentalnie następuje zwolnienie tempa, pojawiają się dźwięki skrzypiec, delikatny kobiecy głos, a utwór zaczyna się jakby od początku – progresywnego początku.


Zbliżając się powoli do końca, usłyszymy ciekawy utwór „Alter Ego”, niosący w sobie również dużo energii i dynamizmu. Wreszcie, jako przedostatni pojawia się „Evergreen”, kawałek dobrze już znany w trance’owej społeczności, która nie tak dawno fascynowała się kompilacją A State Of Trance 2007 Armina Van Buurena. Cudowne, lekkie brzmienia, dające uczucie znajdowania się w filharmonii, pozwalające na chwile odprężenia. Ale tylko przez chwile…


Album zamyka utwór „Sierra Nevada”. Okazuje się świetnym zakończeniem, nie dość, że bardzo dynamiczny, to dodatkowo raczy Nas dość nietypowymi dźwiękami, takimi jak indiańskie bębny oraz charakterystycznym, indiańskim śpiewem.


Spoglądając na całość, można śmiało powiedzieć, że cel obrany przez Sandera i Ralpha został osiągnięty. Album okazuje się być niemalże idealny. Styl, jaki został na nim zaprezentowany jest raczej ciężki do porównania do stylów innych, współczesnych artystów. Jednak kwestię określenia i próby porównania, pozostawiamy każdemu z Was.


Należy jednak wspomnieć, że największym wyzwaniem dla First State było dostarczenie albumu, który odzwierciedla czas, w którym został przygotowany, jak również dostarcza ponadczasowych utworów, mogących stać się klasykami, a nawet hymnami. Czy tak się stanie? Przekonamy się o tym już niedługo, kiedy to kawałki z albumu „rozbiegną się” i zaczną czarować odbiorców.


Tekst: Hubert „HOOBERTUS” Leszczyński oraz Krzysztof Marcinkiewicz


Tracklista:
01. Reah Me
02. Where Do We Go (feat. Tiff Lacey)
03. Rhapsody
04. Falling (Feat. Anita Kelsey)
05. Between The Notes
06. You Own Way
07. Half Light
08. Alter Ego
09. Evergreen
10. Sierra Nevada




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →