Tydzień z Tomem Swoonem – wywiad cz. 1!
Nasz jedyny reprezentant w ekipie potentata rynku muzycznego, jeśli chodzi o taneczne beaty, czyli amerykańskiej wytwórni Ultra Records w wyjątkowym wywiadzie dla FTB.pl!
Zanim pojawił się Tom Swoon, zanim pojawił się pierwszy bootleg Pixel Cheese, zanim w ogóle pomyślałeś o robieniu czegoś samemu, jak wyglądało Twoje życie z muzyką? Czego słuchało się w Twoim domu, Twoje pierwsze małe i duże fascynacje?
– W domu leciało i wszystko, i nic – od AC/DC czy Lady Pank, po Disco Relax na Polsacie. Dużo radia było, więc te gusta nie kreowały się w żadnym konkretnym kierunku. Gdzieś na przełomie podstawówki i gimnazjum zacząłem zapartywać się w stronę szeroko pojętej muzyki rockowej – była Metallica i Black Sabbath, ale było też nu-metalowe Linkin Park, czy alternatywne Arctic Monkeys, a wypadkową tego wszystkiego było to, że sam dorwałem pierwszą w życiu gitarę i w domowym zaciszu zacząłęm brzdąkać, przynajmniej tak można było nazwać tego początki – brzdąkanie właśnie.
To mnie zaskoczyłeś!
– Było parę prób „zespołu” ze znajomymi, coverowanie Foo Fighters’ów… Nie do końca to wypaliło, ale gdzieś po drodze (średnio pamiętam dokładny powód) zafascynował mnie zawód/praca DJ-a – miałem wtedy może z 15 lat? Siłą rzeczy i totalnie niewyedukowanego w tym kierunku gustu muzycznego, zaczęła mnie ciekawić ta cała klubowa otoczka i koleś w słuchawkach który sam (!) potrafi ludzi ruszać na parkiecie przez parę dobrych godzin. Pierwsze nauki, kroki, jak zwał tak zwał, odbywałem w lokalnym klubie/dyskotece, grając każdej nocy po kilka dobrych godzin komercyjne kawałki RnB, Pop, Dance w zakresie BPM od 70 do 130… W międzyczasie uczyłem się podziału muzyki elektronicznej na gatunki, technik miksowania itp. No i to w sumie chyba wszystko… sprzed epoki „Pixel Cheese” oczywiście.
Co było pierwszą rzeczą, którą zrobiłeś sam i skąd się wzięła taka potrzeba, kto był inspiracją muzyczną?
– Potrzeba produkowania własnej muzyki była następstwem tego, że bycie DJ-em stało się moją wielką pasją, lecz gdzieś jeszcze w środku panował niedosyt… Szczególnie moją uwagę przykuł wydany wtedy (2009) utwór Deadmau5a i Kaskade’a pt.: „I Remember”. Na początku 2010 roku dorwałem FL-a i znowu w rolu upartego samouka, przysiadłem do tematu – zaczynało się od wyżej wspomnianych remixów i bootlegów, później wyewoluowało to w produkcje autorskie. Pierwszy „remix”, który wypuściłem w internet, był nieoficjalną interpretacją kawałka Nicola Fasano „Missing” (w oryginale oczywiście EBTG), jeszcze jako DJ DoreQ, 5 miesięcy od momentu w którym zainstalowałem FL Studio na swoim dysku.


Faktycznie słychać tu klimat przypominający Deadmau5a z tamtych czasów, DJ DoreQ miał więcej takich remiksów?
Nie, już nic w ogóle jako DoreQ później nie wyszlo, spędziłem czas na szlifowanie techniki i beztroskie, nastoletnie życie (śmiech).
OK, a gdy już wróciłeś do tworzenia?
– Gdzieś na początku 2011 (przynajmniej tak mi się wydaje) prawie wygrałem remix contest, pamiętam płytę, list z podziękowaniami za udział… Dla szczyla, który niecały rok wcześniej zaczął uczyć się produkować, to było dużo.
Pierwszy mały skuces?
– Pierwsze konkretne sukcesy to na pewno okres sierpień/październik 2011, gdzie nawarstwiło mi się kilka akcji – przede wszystkim pojawił się znak rozpoznawczy Pixel Cheese, czyli bootleg utworu „Sunshine” Guetty i Aviciiego z wokalem z utworu „Till Tonight” Laidback Luke’a… powstał gdzieś na wysokości lipca 2011, po kilku tygodniach wstawił go na YouTube kanał promujący taką muzykę. Po tygodniu, może dwóch – pierwszy milion wyświetleń. Na chwilę obecną jest ich prawie 12 milionów.


Miesiąc później, natrafiłem na (jeszcze wtedy mało popularne – 30 tysiecy „lubię to”, obecnie pół miliona) siostry NERVO, które udostępniły wokal ich pierwszego singla za darmo. Wykonałem remix, wstawiłem na ich tablicę… Następnego dnia dostałem maila i zaproszenie do rozmowy z nimi na Skype w związku ze współpracą… pamiętam, przecierałem oczy ze zdumienia!


I w końcu październik, kiedy Gareth Emery znalazł na YouTube mój bootleg jego utworu „Mansion” i zasupportował go w swojej audycji
http://www.garethemery.com/podcast/podcast_153/
Te trzy rzeczy w tak krótkim okresie czasu dały mi ogromnego kopa i po części uświadomiły, że muzyka to jest „to”…


Czy to bootleg „Till Sunshine” czy współpraca z Nervo spowodowały, że zaczęli się do Ciebie zgłaszać menedżerowie? Wszyscy się pewnie zastanawiają, w którym momencie i z jakiego powodu zgłosili się do Ciebie ludzie z Ultra Records?
– Współpraca z Nervo była raczej bocznym torem, zrobiłem dla nich remix, kilka razy sie spotkaliśmy, obecnie planujemy coś jeszcze… Utrzymujemy więc dobrą, koleżeńsko-zawodową relację, a to właśnie bootleg „Till Sunshine” sprawił, że odezwał się do mnie mój obecny menedżer. Co do Ultra Records… na początku 2012 roku wysłaliśmy moje solowe demówki do kilku labeli takich jak Kontor, Spinnin i Ultra, a że ci ostatni zaoferowali najciekawszy deal, siłą rzeczy poszliśmy w tą stronę. Obecnie duże labele niechętnie podpisują długoterminowe kontrakty z artystami, więc fakt, że Ultra coś takiego zaoferowało było dla nas (mnie i managementu), sygnałem, że warto zaryzykować.
Co najbardziej Cię zwróciło Twoją uwagę w podejściu do artysty ze strony takiej instytucji, jak Ultra?
– Problemem takich instytucji jak Ultra, jest fakt, że zajmują się kilkudziesięcioma nazwiskami, w większości bardzo renomowanymi, tak jak Above & Beyond, Calvin Harris, czy Benny Benassi, więc ciężko jest im się skupić na każdym artyście w 'rosterze’ w jednakowej mierze. Mogę zdradzić, że obecnię przechodzę na ich priorytetową listę i do końca roku pojawi się kilka „większych” rzeczy z Tom Swoon w nazwie.
Ty robisz nowe kawałki,a oni co Tobie oferuja,na czym polega ich wsparcie w ramach priorytetowej listy?
– Aj, ciągniesz za język, ciągniesz… Nie mogę rozprawiać na ten temat zbyt szczegółowo.. Po prostu mówiąc krótko jest to poważniejsze traktowanie, czy też lepszy budżet na (dajmy na to) wideoklip. Dalej muszę pracować nad sporą ilością materiału, remiksami, comiesięczną audycją, odpowiadać na tony e-maili itp… Czasem jest tego aż za dużo i absorbuje to sporo energii, ale skoro powiedziało się „A”, to wypadałoby i to „B” wyartykułować, prawda?
Ciąg dalszy nastąpi w dalszej części tygodnia.
A na razie set zarejestrowany niedawno w Ministry of Sound w Londynie:
