Eventpromo

TRANCEFORMATIONS 2017: wspomnienia z Wrocławia!

Ekipa z Euforia Festival po swoim projekcie w ubiegłym roku zapowiedziała, że będzie kontynuować podbijanie naszego rodzimego rynku, jeśli chodzi o organizację eventów. Tak też się stało – po letnim Euforia Festival w Boszkowie oraz październikowym powrocie do klasycznych brzmień w poznańskiej Arenie, przyszedł czas na kolejną, a konkretnie drugą edycję wrocławskiego Tranceformations.


Po zeszłorocznej organizatorzy pisali, że „Tranceformations jest projektem, o którym możemy mówić z dumą i radością” oraz dawali słowo, że poprawią organizacyjne niedociągnięcia sprzed 12 miesięcy oraz że podniosą poprzeczkę jeszcze wyżej, byśmy my, evento-maniacy mogli cieszyć się z powrotu pięknych imprez, które jeszcze kilka lat temu, regularnie gościły w naszym kraju. Jak spisała się ekipa z Euforii oraz jak wypadła ostatnia sobotnia noc na wrocławskim parkiecie?

Do hali przybyłem tuż przed godziną 22, niestety kolejka do szatni nie napawała optymizmem i to właśnie na niej straciliśmy lekko ponad pół godziny. Nie udało się zatem uniknąć tego problemu, choć z drugiej strony trudno było się spodziewać aż tak zadowalającej frekwencji! Na parkiecie zjawiłem się idealnie na intro Visual Sensation. 

Panowie na tym szczeblu wykazali się naprawdę świetnie przygotowanym show. 

 

Tranceformations 2016 – Official Laser Show Video – Visual Sensation


Jako fan laserów i techniki świetlnej byłem zachwycony intrem poprzedzającym występ Bena Golda. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że takie krótkie show powinno znaleźć się przed każdym występem. Ben zaczął od znanego wszystkim „Cherry Blossom” i świetnie rozbujał publikę na wrocławskim parkiecie. Skakałem do tegorocznego hymnu ASOT-a „I Live For That Energy” oraz ubiegłorocznego hymnu, którym Brytyjczyk zakończył swojego seta.


Niespodzianką, czyli naszym 'The Mystery of Tranceformations’ okazał się Sean Tyas. 
Tak naprawdę od niego zaczęło się mocniejsze granie. Bez problemu dało się wyłapać kilka komentarzy, że set Szwajcara był na jedno kopyto. Tuż po dwunastej to zdecydowany prime time każdego eventu, co gwarantuje pełny parkiet na każdej imprezie, niezależnie od dźwięków wydobywających się z głośników. Jednak szczerze pisząc godzina z Tyasem nie zapadła mi jakoś nad wyraz w pamięci, wielu osobom brakowało jego niektórych klasyków. 

Zwróciłem jednak uwagę na scenę. A ta wyposażona była naprawdę konkretnie!

Mnóstwo ruchomych głów, laserów, świateł żarowych, wyrzutni ognia oraz potężna liczba stroboskopów. Tych ostatnich było być może nawet nieco za dużo, jak na stosunkowo obiekt, jakim jest Hala Stulecia. Często aż raziło po oczach! Nagłośnienie dawało radę, co potwierdziła też większość Waszych komentarzy, trochę mi tylko brakowało większej ilości fajnych wizualizacji i częstszej sunchronizacji świateł z muzyką. 
No właśnie, wróćmy do muzyki, bo przecież to głównie dla niej wszyscy pojawiliśmy się w Stulatce. Osobą, która jako następna pojawiła się za konsoletą był nikt inny, tylko Ferry Corsten. 
Holender to dla mnie chyba najważniejszy artysta tamtej nocy.  
Z utęsknieniem czekałem na jego porywającą „Anaherę”, miażdżące „Brute” czy ponadczasowe „Beautiful”. Każdy grany przez niego kawałek poruszył kilkutysięczną publikę i spowodował prawdziwe szaleństwo na parkiecie. Z głośników popłynęły piękne wokale: „Thing Called Love” od duetu Above & Beyond oraz znane wszystkim „Made Of Love” w mushupie z „Loop and Things”. Dla mnie set Ferrego to genialna podróż w czasie i powrót do niektórych kawałków, które z zapartym tchem słuchałem dobrych kilka lat temu. 

Kolejne dwa filmy z seta Ferrego:

Ferry Corsten – Anahera @ Tranceformations 2017 Wrocław

Ferry Corsten Beautiful @ Tranceformations 2017 Wrocław


Simon Patterson i Jordan Suckley to dwóch rzeźników, którzy roznieśli halę i nie pozwolili nikomu usiąść nawet na chwilę. 
Tech trance i psy trance to dwa gatunki muzyczne, które dominowały w ich setach. Z największą aprobatą klubowiczów spotkał się Suckley podczas „Adagio For Strings”. Jednak większość wciąż ruszają nieśmiertelne klasyki, tak też było i tym razem. Publika od razu wyciągnęła telefony, a wszyscy na parkiecie skakali w najlepsze. Jeśli chodzi o mnie, zgadzam się z wieloma opiniami, że Alex i OnTune mogli jednak pojawić się wcześniej, bo dla kogoś, kto nie jest fanem takich prędkości, występy Pattersona i Suckley’a mogły być nieco monotonne i nużące. Gdyby grali na samym końcu, rozbudziliby dodatkowo publikę na końcu imprezy. Z drugiej jednak strony parkiet szalał, a w ogromnej ilości opinii przeważały zachwyty nad muzą, więc… 
Wygląda na to, że dzisiaj na czasie jest dużo mocniejsze, techniczne granie aniżeli upliftowo-wokalowe brzmienie. 

Podsumowując sobotnią  noc w Hali Stulecia, impreza spod szyldu Euforii Festival wypadła zdecydowanie na duży plus. Niezmiennie od lat wracam do jednego z moich ulubionych imprezowych obiektów, by znów poszukać magii, jaką za każdym razem daje mi elektroniczna muzyka taneczna.  Jestem naprawdę mile zaskoczony i pełen podziwu, że w końcu na dobre coś ruszyło się na polskiej scenie klubowej. 
Wszyscy liczymy na jeszcze więcej tak dobrych eventów! 
I kolejne niezapomniane momenty, które wpiszą się na zawsze w kalendarzu polskich imprez. Również od ekipy Euforii, która w porównaniu do poprzednich eventów pozytywnie zaskoczyła efektami specjalnymi, nagłośnieniem i wyglądem sceny. 

Wiktor Woźniak 

FOTO: Dorota Mikołajewska.



Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →