This Is Sander Kleinenberg 2 – recenzja FTB.pl
Gdzie on był, jak go nie było? Nieważne, istotne że wrócił do ciężkiej pracy, efektem czego są/będą aż trzy godne uwagi pozycje. Po pierwsze najnowszy, właśnie podbijający Ibizę numer „This is our Night”, po drugie autorski album, który ukaże się jeszcze przed końcem roku, a po trzecie kompilacja „This is Sander Kleinenberg 2”, która właśnie wylądowała na naszym biurku. Napiszę wprost: wpadłem jak śliwka w kompot. Zasłuchuję się w tej płycie (zwłaszcza CD 1) i nie mogę przestać. Po dwóch latach od świetnie przyjętej części pierwszej, Kleinenberg znów uwodzi. Na różne sposoby. Ponownie dobrał świetne numery i zestawił je w intrygującą całość.
Zaczyna od chill outowego Saschy Funke, kolejne 20 minut to zasłużony hołd dla artystów związanych z czołową w tej chwili wytwórnią produkującą deep housowe rarytasiki czyli Diynamic. Najpierw cudowny Stimming i jego micro-afro-housowy „Silver Surfer”, płynnie przechodzący w melodyjny i dramatyczny „Feuervogel”, który Stimming powołał do życia razem z szefem wspomnianego labelu Solomunem. Bardzo efektowna, rozbudowana rzecz na każdą imprezę. David Keno i jego „Replika” to już bardziej bezpośredni, parkietowy track z porywającym groove’em, chwilę później kolejna gwiazda Diynamic czyli H.O.S.H., który fantastycznie obszedł się z kawałkiem „Downstairs” Lucy. Długie, posuwiste nuty fortepianu z pomocą doskonałej sekcji rytmicznej skutecznie hipnotyzują, znów świetne zestawienie progresywnego ducha z dancefloorową mocą. Numer ciągnie się i ciągnie, a my wciąż chcemy więcej.
Po trzydziestu minutach Kleinenberg postanawia wyciągnąć z rękawa kolejne asy – zaprasza mianowicie wokalistów. I to nie byle jakich – na pierwszy rzut klasyk Rockers Hi-Fi z 1996 roku z frapującym, męskim głosem na pierwszym planie (za deepowy remix tej perły odpowiedzialny jest Rainer Weichhold). Z rozmarzenia wytrąca nas solidny, skoczy basik „Smokin’ Hawt” DaFunk, klawisze jeszcze smakują deep housowo, ale sekcja rytmiczna bardziej zdecydowana. Kolejny, kojący wokal należy do kobiety, pochodzi z utworu Phonique w wersji Kevina Yosta. Od Glenna Morrisona robi się dynamiczniej i bardziej progresywnie, potem kolejna śpiewająca kobieta (DBN feat. Matida), tech-housowy Matan Caspi & Eddy Good, na koniec wyciszający, loungowy bonus „Tbilisi” Babicza.
CD 2 od pierwszych sekund przenosi nas na inny parkiet – Rene Amesz znany jest z „popieprzonych beatów” (jak kiedyś powiedział polskiemu DJmagowi w wywiadzie), „Ridicule” to typowa dla niego, chrupiąca perkusja, tribalowy feel i wykręcone electro dźwięki. Na drugiej płycie po deepowym housie nie ma już śladu, progresywna w większości tkanka ozdobiona jest szorstkimi dźwiękami techno albo electro. Tribalowa rytmika pozostaje z nami do trzydziestej minuty (Joseph Indelicato, świetny Lutzenkirchen), po czym Kleinenberg przechodzi w soczysty progressive house (ciekawy wokal Warrena Morrisa w klimacie Talking Heads, a także chwilę póżniej śpiewa jeszcze Ternea Jordana – o obu jeszcze usłyszymy), by na ostatnie 20 minut jeszcze raz przypomnieć o swojej słabości do zakręconego electro. CD 2 podobnie jak pierwszy kończy się chill outem, tym razem w wykonaniu Masona. Podsumowując ta podwójna kompilacja na pewno znajdzie się na półkach wszystkich dotychczasowych fanów Sandera, jest też szansa na pozyskanie wielu nowych. Zgrabnie wyważył proporcje między deep house’em, progressive’em i electro. Zastanawiające tylko dlaczego nie ma w zestawie jego najnowszego, znakomitego nagrania „This is Our Night”. Odsłuch tracka poniżej.