The Advent opowiada o 15 klasykach
The Advent to jedna z ważniejszych postaci w historii formowania się brytyjskiej, europejskiej, a może i światowej kultury techno. Początkowo dwuosobowy projekt, dziś pseudonim artystyczny jednego człowieka, stanowi Cisco Ferreira, producent i realizator dźwięku z przeszło dwudziestoletnim doświadczeniem w swym fachu.
Dla londyńskiej marki klubowo-wydawniczej, znanego na cały świat Fabric, po swojego pamiętnika postanowił on wygrzebać piętnaście utworów, które uważa za kamienie milowe muzyki techno. Posłuchajcie sami i przenieście się w świat, gdy muzyka uczyła się dopiero raczkować!
-
DBX – „Losing Control”
Po raz pierwszy usłyszałem ten kawałek i ten hipnotyczny wokal
„Losing Control”z klasycznego wydawnictwa Dana Bella w połowie
lat dziewięćdziesiątych. Był jednym z pierwszych utworów
otwierających mnóstwo drzwi nowym, możliwym kierunkom muzyki; był
prosty i bardzo efektywny. Poza tym, ten rozstrojony, przefiltrowany
wokal rzeczywiście był bardzo odlotowy.
-
Maurizio – „M4”
Maurizio z Berlina to artysta, który wzbudzał kontrowersje od
bardzo wczesnych lat dziewięćdziesiątych, z innymi aliasami, ale
ta seria M była w techno momentem, który dla mnie stał się ważnym
krokiem w pokazaniu, jak może brzmieć dobre techno. Ich jakość,
prosta oryginalność i niski subbas były niedoścignione.
-
Jeff Mills – „Gamma Player”
Jeff Mills nie potrzebuje wstępu, ta żyjąca legenda wyznaczyła
drogę nowej generacji techno trzy razy. Prawdziwy pionier i jeden z
założycieli Underground Resistance, to on wraz ze wspólnikami
uczynili Detroit stolicą techno. „Gamma Player” pokazało
lżejszą stronę Jeffa, co było zaskoczeniem w wypadku
techno-purysty; tak jak intensywne i agresywne były jego ówczesne
wydawnictwa, tak to pokazywało inne, głębsze, delikatniejsze
oblicze artysty. Jego label „Purpose Maker”, zawierający kilka
innych, świetnych, głębszych utworów, również założony
został w tych okolicach.
-
Vapor Space – „Gravitational Arch Of 10”
Mark Gage – nazwisko, które wywołało ogromny wstrząs z
wielkim hymnem we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. „String
intro” z tego okresu czasu, jest jednym z najdłuższych intr,
jakie usłyszeć można zanim wejdą beaty. Ten utwór ma w sobie tak
wiele emocji i klimatu, którego nie słyszałem od dawna, połączyło
również gatunkowo techno z housem. Słyszałem kilku housowych
DJ-ów grających go swego czasu… bez wątpienia klasyk… Szkoda,
że wydał tylko kilka rzeczy, nigdy później nie słyszałem o MR V
Space…
-
Risque 3 – „Risque Madness”
Ten kawałek!!! Gdy pierwszy raz go usłyszałem, byłem
inżynierem dźwięku, jeszcze w 87, dla pionierskiego labelu Jack
Trax. Utwór zawarty był na ich trzeciej kompilacji; jest w nim
wszystko o co chodzi w prawdziwym, stuprocentowym Jacku.
Wyprodukowany był przez K Alexi i Roberta McKay, uwielbiałem ich
szalone improwizacje wokalne. To był dla mnie jeden z soundtracków
dla tamtych czasów.
-
Baby Ford – „Dead Eye”
Mr Peter BABY Ford. Głos i brzmienie UK techno w tamtych czasach, Peter, miał już
ciąg udanych wydawnictw z Oochy Koochy i Children of the Revolution
na Rhythm Kings, które również było wtedy znanym labelem. Ale
nowsze brzmienie „Dead Eye” wydane było w labelu Petera, Ifach,
około 94 roku i było stroną B jego pierwszej pozycji, Ifach001.
Robiło za idealny wstęp do jego nowej oficyny i kierunku brzmienia.
Kawałek i producent znacznie wyprzedzający swoje czasy, pamiętajmy
o Marku Broom, kierowanym przez Petera, który okazał się później,
na własnych prawach, śmiertelną bronią na brytyjskiej scenie
techno.
-
Dopplereffekt – „Plastiphilia”
Żadne słowa nie mogą opisać, jak człowiek czuł się, gdy po
raz pierwszy usłyszał te kawałki Dopplereffekt… PRAWDZIWE
electro – nie electro house!!! Prawdziwe electro!!! Muzyka wychodząca wtedy była bardzo świeża i było jej
mnóstwo. Od „Autechre & RAC”, Warpu, do znacznie
późniejszych artystów z holenderskiego Clone Records, Cosmic Force
i Dextera, oraz wielu innych, podążających za nimi. Dopplereffekt
przejęło pałeczkę stamtąd, gdzie zostawiło ją Kraftwerk, a
„Plastiphilia” ma wszystkie odpowiednie elementy i humor, który
wpasował się idealnie do tamtych czasów…
-
Cybertron – „Clear”
Po usłyszeniu „Planet Rock” Afrika Bambaataa po raz pierwszy,
we wczesnych latach osiemdziesiątych, w zasadzie rozpoczęła się
moja podróż w muzykę elektroniczną. Ale to również słuchanie
dawnych, brytyjskich radiostacji pirackich, jak „Radio Invicta”,
gdzie po raz pierwszy słyszałem utwory jak „Clear”, Cybertron.
Później odkryłem, że za tym i za znanym Model 500 stał Juan
Atkins – bardzo inspirujące było wiedzieć, że od electro do
techno, energia cały czas była obecna w kawałkach Juana.
-
Kevin Saunderson – „The Groove That Won’t Stop”
Kevin Saunderson tworzył jedne z najgłębszych odmian Detroit
techno, z podejściem, z którym nikt inny wtedy nie produkował, a
ten kawałek, „That Groove That Won’t Stop”, grany był w całej
Wielkiej Brytanii od późnych lat osiemdziesiątych, na wszystkich
undergroundowych, magazynowych imprezach oraz na pierwszym z
nielegalnych rave’ów. Dowiedziałem się później, że label
odpowiedzialny za wydanie tego utworu, KMS, wydał również mój
wczesny utwór stworzony w Belgii – R&S – w okolicach 88
roku, zawarty na KMS014R, „The Sound” (Power Remix).
-
Elektroids – „Future Tone”
Kolejne tajemnicze electro z Detroit, nie podam Wam na jego temat
wiele informacji, poza tym, że Warp Records doceniło ich i wydało
album, long play wypełniony wielką ilością dobrej muzyki
electro… prawdziwy, elektroniczny klejnot.
-
Hood & Mills – „Real Life”
Naprawdę brak nam minionych dawno czasów, gdy techno było
brzmieniem tak bardzo pożądanym! Trzeba było tam być, widzieć
reakcję klubowiczów zatracających się w tym kawałku. Było wiele
razy, gdy w Europie słyszałem Jeffa Millsa grającego to, a całe
lokale stawały w płomieniach. Robert Hood i Jeff Mills stworzyli
również kilka innych majstersztyków, wszystkie z tą samą energią
i konceptem. To H&M w swoim najlepszym wydaniu.
-
Ron Trent – „Altered States”
Ron Trent to nadal obecna dziś legenda z Chicago, stworzył ten
epicki utwór w czasach, gdy muzyka nie miała granic, słyszało się
techno i house na jednej imprezie… Trent, jak wielu innych
artystów, którzy wyszli z wietrznego miasta, Fingers Inc, Marshall
Jefferson, Steve Silk Hurley i wielu innych, stworzył historyczne
hity. Teraz, w obecnym przemyśle muzycznym, klasyki te coverowane
są, jak w „You’ve got the Love”, Florence and the Machine,
zabrane z „Your Love” Jamiego Principle. Pewny jestem, że
„Altered States” spotka ten sam, komercyjny los.
-
Eberhard Schoener & Sting – „Why Don’t you Answer”
Pierwszy raz usłyszałem to na etapie belgijskiej ery „New
Beat” w sławnym klubie Boccaccio… Tym, co wyróżniało się od
reszty, był wokal Stinga z Police, pod świetnie wyprodukowanym
utworem Eberharda Schoenera… Jeden z moich ulubionych kawałków
tamtych czasów. Zrobiłem nawet tego cover, wydany w Fragile
Records, Derricka May i nawet było to pierwsze wydawnictwo FRG001.
Czy może to być jedyny podarunek od Stinga dla maniaków techno?!
-
Reese & Santonio – „Back to the Beat”
Kevin Saunderson i Santonio Echols stworzyli ten projekt, wraz z
kilkoma innymi niesamowity wydawnictwami za pasem, jak „The Sound”
czy klasyczny „Rock To The Beat” – znów znajdujemy tu kilku
producentów wyprzedzających epokę. Pamiętam, że „The Sound”
miało pewien wpływ na nowojorską scenę, gdy Todd Terry również
użył tego samego beatu, ale Reese i Santonio byli bardziej dla
mnie, eksperymentowali więcej z techno niż z house’em.
-
LFO – „LFO”
Mark Bell i Gez Varley aka L.F.O. byli pierwszymi, którzy
wprowadzili tę muzykę do komercyjnych mas i trafili na listy;
pamiętam nawet oglądanie ich występu na Top of the Pops! Gdy w
kawałku tym wchodził bas, systemy nagłośnieniowe dudniły i
gruchotały – moment, który prawdziwie wyniósł scenę brytyjską
na następny poziom.