Test traktorowego kontrolera od Pioneera
W momencie, gdy rynek sprzętu muzycznego zalewała fala
kontrolerów MIDI dla DJ-ów, a firmy takie jak Vestax, Numark,
Denon, Reloop zaskakiwały swoimi nowościami, zastanawiałem się,
gdzie podziewa się przodujący producent sprzętu dla DJ-ów,
czyli Pioneer. Wydawać by się mogło, że rynkowy gigant
przespał najlepszy moment na wypuszczenie urządzenia
„przyszłości”, bo jak wiadomo rok 2010 był bardzo bogaty
jeśli chodzi o rozwiązania w dziedzinie digital DJ. Większość
DJ-ów, którzy postanowili przerzucić się na kontrolery,
prawdopodobnie już wybrała np. Traktora S4 czy Denona MC-6000, w
tej sytuacji pytanie brzmi, czy po tak długim oczekiwaniu na
sterownik firmy Pioneer, będzie on czymś zaskakiwał i posiadał
coś więcej niż jego poprzednicy innych marek. Są na pewno
zwolennicy, którzy przekonają się do tego sterownika tylko ze
względu na sam fakt, że to Pioneer. Postaram się jak
najdokładniej przyjrzeć nowemu dziecku o symbolu DDJ-T1 aby
rozwiać wszelkie wątpliwości.
Otwierając karton, pierwsze, co szokuje, to rozmiary kontrolera.
Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś mniejszego, jednak
wielkość nie jest wadą ani zaletą, o czym wspomnę w dalszej
części recenzji. W komplecie dostajemy oczywiście plik
instrukcji, dwie płyty CD (jedna ze sterownikami, druga ze
specjalną wersją programu Traktor DDJ-T1 Edition), kabel USB oraz
zasilacz. Niestety żadnymi dodatkowymi gadżetami Pioneer nas nie
obdarzył. Uwagę przykuwa niespotykana konstrukcja urządzenia.
Mam tutaj na myśli wysoki prześwit pod kontrolerem, co pozwala na
wsunięcie laptopa pod spód. Jest to ciekawy pomysł, ponieważ
pozwala zaoszczędzić miejsce w klubie czy na domowym stanowisku,
niestety czasami jesteśmy zmuszeni skorzystać z klawiatury czy
touchpada, a wysuwanie komputera spod sterownika nie będzie
wygodne. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do wsuwania laptopa pod
kontroler, ponieważ wystarczy odkręcić cztery śrubki od spodu
i zdjąć „nóżki”, a wysokość urządzenia zmniejszy
się o połowę. Jak wspomniałem wcześniej, wrażenie robią
wymiary, a zwłaszcza szerokość, która wynosi 68 cm, co z jednej
strony jest zaletą, bo dzięki temu urządzenie wyposażone jest
w duże jogi (nieco większe niż odtwarzacz CDJ-350), pokrętła
i przyciski są rozmieszczone przejrzyście, a całość sprawia
wrażenie profesjonalnej konsolety. Wadą w tym przypadku niestety
jest mobilność – na szczęście waga w przeciwieństwie do
rozmiarów nie jest przesadzona. Patrząc na DDJ-T1, wydaje mi się
jakbym widział dwa odtwarzacze CDJ-400 i mikser DJM-350,
powiększony o dwa kanały, połączone w jedną całość. Jako
że urządzenia te były bardzo udanymi pod względem wykonania,
nowy kontroler Pioneera prezentuje się równie profesjonalnie.
Ciekawą funkcją, którą można od razu zauważyć, jest
„needle search”, znana z CDJ-2000, która pozwala na szybkie
poruszanie się po całej długości utworu za pomocą dotykowego
panelu. To tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenie, przechodzimy
do testu.
Zacznę od środka. Sekcja miksera, w którą wyposażony jest
DDJ-T1, to typowy Pioneer. Linefadery, crossfader i pokrętła
pracują identycznie jak w DJM-350. Crossfader działa lekko, jednak
„hip-hopowców” raczej nie zadowoli dlatego, że krzywą
cięcia regulujemy w programie i, przy ustawieniu na ostrą,
crossfader reaguje dopiero po odsunięciu o około 5mm od krawędzi.
Oczywiście jest to kwestia programowa. Jakość wykonania
elementów górnego panelu jest na najwyższym poziomie, czego
można było się spodziewać po tej marce. Brakuje niestety
jednej, bardzo istotnej rzeczy. Na urządzeniu nie ma ani jednego
słupka pokazującego wysterowanie kanałów lub chociażby
wyjścia master. Jest to rzecz niezbędna do poprawnego
utrzymywania jednostajnego poziomu głośności seta i sporej
części użytkowników będzie to przeszkadzało. Wysterowanie
kanałów wyświetla się oczywiście w programie Traktor, jednak
w przypadku kontrolerów MIDI chodzi o to aby jak najrzadziej
spoglądać na ekran komputera. Nad linefaderami umieszczone są
dwa przyciski master i sync służące do operowania
synchronizacją, a jeszcze wyżej cue do odsłuchu i po dwa
przyciski do przypisywania efektorów. Knoby equalizera są w
całości z plastiku, więc nie ma się co martwić o to, że po
dłuższym czasie użytkowania guma zacznie się odklejać jak to
miało miejsce w DJM-800. Pomiędzy czterema kanałami znajdziemy
sekcję MAIN z regulacją poziomu wyjścia master oraz sekcję
headphones z dwoma pokrętłami regulującymi parametry słuchawek.
Na samej górze środkowego panelu znajduje się duży encoder
służący do przeglądania playlist i przełączania Traktora w
tryb „Only Browser”. Obok, przyciski load pozwalające na
załadowanie wybranego numeru bezpośrednio do jednego z czterech
decków. Przyciski połączone białą linią z encoderem
umożliwiają poruszanie się po folderach i ulubionych
playlistach. Poniżej linefaderów znajdziemy przełączniki fader
start, których nie było w kontrolerach konkurencji – jest to też
funkcja ekskluzywna dla pioneerowskiej wersji Traktora.
Panel
odtwarzacza, jak wcześniej wspomniałem, charakteryzuje się
dużym pokrętłem jog. jogi są podświetlane, jednak tylko
wtedy, gdy kontroler podłączony jest do zasilacza. Gdy urządzenie
zasilane jest tylko z USB, oczywiście działa i można grać,
jednak koła jog nie świecą, a wszystkie diody na urządzeniu
przygasają. Podobnie jak w Traktorze S4, aby „doganiać” utwór
wystarczy chwycić za boczną część tarczy jog, podczas gdy
dotykając górną część aktywujemy funkcję Scratch.
Pragnę podkreślić, że jogi w DDJ-T1 działają niemal
idealnie, w dodatku są duże, co zdecydowanie poprawia jakość
miksowania i daje większe możliwości. Suwak pitch jest długi i
dokładny (przy rozpiętości 8% dokładność nawet do 0.01
BPM). Co jest ważne – w momencie gdy gramy z czterech decków i
przełączamy się pomiędzy nimi poruszając suwakiem pitch,
wartości na ekranie nie skaczą. Tempo zmienia się dopiero
wtedy, gdy suwak na urządzeniu znajdzie się w tej samej pozycji,
co ten na ekranie. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, które na
pewno oszczędzi nam nerwów. Powyżej pitcha znajdują się dwa
przyciski włączające opcje key lock i tempo range. Przyciski
play i cue to typowa konstrukcja Pioneera, są identyczne jak te z
modelu CDJ-400. Bardzo ciekawie prezentuje się sekcja loopów: do
automatycznego zakładania pętli „w tempo” służy mały, lecz
dokładny encoder, poza tym, pętle możemy zakładać również
manualnie za pomocą przycisków znanych z modeli CDJ-850 czy
CDJ-200.
Patrząc w prawą stronę natkniemy się na przycisk
active, który służy do aktywowania pętli, a jeszcze dalej
uwagę przykuwa sekcja obsługi loopów, beatjump i hot cue.
Niestety, obsługa tej części urządzenia jest bardzo
skomplikowana. Trudno nawet opisać w jaki sposób wszystkie te
funkcje można uruchomić. Pokrótce: Podczas gdy świeci się
kontrolka mode, za pomocą czterech przycisków możemy operować
funkcją beatjump. zmieniać jej długość, przesuwać całą
pętle lub sam jej koniec i początek oddzielnie. Gdy aktywna jest
funkcja hot cue, za pomocą tych samych przycisków możemy
ustawić do ośmiu punktów hot cue (z wykorzystaniem opcji shift).
Poruszanie się pomiędzy tymi funkcjami, zwłaszcza w trybie move
jest dość nie wygodne ze względu na to, iż nigdzie nie jest
pokazane, którą funkcją operujemy. Nie wiadomo czy aktualnie
aktywna jest funkcja beatjump, czy przemieszczanie pętli. Ciekawym
rozwiązaniem jest panel needle search, który pozwala na poruszanie
się po całej długości utworu w bardzo prosty sposób. Wystarczy
położyć palec w interesującym nas miejscu aby rozpocząć
odtwarzanie np. w połowie ścieżki. Przesuwając palec po całej
długości panelu można przeszukać całą długość utworu.
Rozwiązanie to znane jest z odtwarzacza CDJ-2000 i w mojej ocenie
jest bardzo przydatne. Należy jednak uważać, by podczas
odtwarzania nie dotknąć paska, ponieważ nie jest ona wtedy
zablokowana tak jak to miało miejsce w CDJ-2000. Obok needle search
jest przycisk function, który zmienia panel „przewijania” w
pięć dotykowych padów, do których możemy przyporządkować
dowolną funkcję w programie Traktor, której np. brakuje nam w
standardowym mapowaniu. Efektor umieszczony na samej górze
kontrolera jest, tak samo jak w innych sterownikach,
odzwierciedleniem efektora na ekranie komputera. Cztery
potencjometry, cztery przyciski główne plus przełącznik
advanced/chained i trzy przyciski pozwalające na wybór efektu.
Obok efektora mamy możliwość przełączania się pomiędzy
deckami, a poniżej cieszyć możemy się pokrętłem filtra,
które nie koniecznie umieszczone jest w odpowiednim miejscu.
Miksowanie z użyciem filtrów było by znacznie wygodniejsze, gdyby
pokrętła były bliżej linefaderów bądź equalizera.
Na przednim panelu wiele nie znajdziemy: gniazdo słuchawkowe po
lewej, mikrofonowe z regulacją głośności i przełącznikiem
MIC/AUX po prawej. Z tyłu również nie za wiele: Po prawej gniazdo
zasilacza, USB i włącznik. Po lewej zaś dwa wyjścia master –
jedno 2xJACK (TRS) i drugie 2xRCA. Dodatkowo, Pioneer daje nam
możliwość podłączenia jednego zewnętrznego źródła
dźwięku, które słyszalne będzie na dowolnym kanale (po
wcześniejszym ustawieniu input routing). Niestety po odłączeniu
kontrolera od komputera wejście to przestaje działać, pomimo
zewnętrznego zasilania. Problem znamy z Traktora S4, jednak tam po
odłączeniu od komputera, pomimo tego, że całe urządzenie
gasło, na kanale D można było odtwarzać muzykę z jednego
źródła (pod warunkiem że urządzenie było podpięte do
zasilania). W przypadku DDJ-T1 niestety nie ma takiej możliwości.
Ciekawostką jest, że zarówno wejście mikrofonowe jak i AUX
wpuszczamy na dowolny kanał w Traktorze, co oznacza, że na sygnał
możemy nakładać efekty z programu, modyfikować filtrami i
korzystać z wewnętrznego, traktorowego equalizera. Warunkiem
działania zewnętrznych źródeł dźwięku (MIC/AUX) jest
podpięcie kontrolera do prądu. Miksowanie dźwięku odbywa się
„programowo”, co oznacza, że DDJ-T1 nie posiada wbudowanego
miksera. Wszystko co widzimy w środkowej części urządzenia
jest tylko panelem wysyłającym komunikaty MIDI. Oczywiście nie
jest to wadą, ponieważ większość tego typu urządzeń
konstruowanych jest w ten sposób (wyjątek: Denon MC-6000).
Podsumowując: Pioneer DDJ-T1 to najwyższa półka, jeśli
chodzi o jakość wykonania. Grając na nim nie odczuwamy, że
jest to kontroler MIDI. Feeling ten uzyskano dzięki: dużemu
rozmiarowi, sporym kołom jog, jakości wykonania i podobieństwu
do klasycznych produktów tej marki, z którymi chyba każdy DJ miał
wcześniej do czynienia. Urządzenie posiada wiele ciekawych
rozwiązań, takich jak funkcja needle search czy sama konstrukcja
pozwalająca wsunąć laptopa pod spód. Na początku pisałem,
że możliwość wsunięcia laptopa pod kontroler może być
nie do końca praktyczna, ponieważ czasami pojawia się potrzeba
skorzystania z klawiatury czy touchpada na laptopie. Po kilku dniach
spędzonych z DDJ-T1 stwierdzam, że do swobodnego poruszania się
w programie Traktor absolutnie nie potrzeba korzystać z klawiatury
i touchpada. Wszystkie niezbędne funkcje są domyślnie zmapowane
i nawet gdy którejś nam zabraknie, zawsze możemy ją przypisać
do dotykowego panelu needle search. Granie z Pioneera to czysta
przyjemność i pomimo tego, że niektóre rzeczy denerwują, z
czasem można się do nich przyzwyczaić. Za sprzęt tej klasy
trzeba niestety słono zapłacić. Cena DDJ-T1 to około 4000zł,
więc niemało, biorąc pod uwagę to, że urządzenie jest
tylko sterownikiem MIDI, a nie mikserem. Pamiętajmy jednak, że
produkty Pioneera nigdy nie były tanie, co ma swoje uzasadnienie w
jakości wykonania.
- Bardzo solidne wykonanie
- Duże i bardzo dokładne tarcze jog
- Nowatorskie rozwiązania
- Pełna wersja oprogramowania w zestawie
- Skomplikowana sekcja obsługi loopów
- Brak możliwości
pracy bez komputera - Brak możliwości podłączenia więcej
niż jednego zewnętrznego źródła dźwięku - Brak słupków
wysterowania sygnału
Cena: 3999zł
Małkowski
633 34 85