Techno Wiking doczekał się filmu dokumentalnego
Czy sobie tego Technoviking tego życzy czy nie, już na zawsze zostanie postacią kultową, nierozerwalnie związaną ze światem muzyki tanecznej. A jak wiadomo od kilku lat – wolałby jednak, żeby było inaczej…
Dokładnie w roku 2009 Technoviking powiedział 'dość’ i odezwał się do osoby, która bez jego zgody zorganizowała mu internetowe życie. W styczniu 2013 roku pisaliśmy o tym, że za rozprzestrzenienie zjawiska po świecie odpowiedzialny jest gość, który sfilmował Technovikinga, nazwał go tak, a nie inaczej. Los chciał, że był nim artysta Matthias Fritsch, który wyczuł potencjał zjawiska i rozpoczął tworzenie wokół niego przestrzeni. Przez 6 lat trzymał film na swojej stronie, po czym w 2006 roku Technoviking trafił na Youtube. Daily Dot pisze o tym, że klip obejrzało co najmniej 16 milionów osób, Fritsch więc odpowiednio zarobił’.


KNEECAM No.1 – the original Technoviking tape from 2000
W czerwcu 2013 zapadł wyrok w tej sprawie. Na jego mocy Fritsch nie może już prezentować nagrania i pochodzących z niego kadrów w sposób, który pozwala na rozpoznanie Technovikinga. Ponadto autor filmu musiał pokryć 56 procent kosztów sądowych (resztę zapłaci powód), oddać 8 tysięcy euro, jakie zarobił na reklamach w YouTube, oraz pokryć część kosztów, które powód poniósł, zatrudniając w związku ze sprawą prawnika. Sąd odrzucił jednocześnie wniosek powoda o przyznanie mu 10 tysięcy euro zadośćuczynienia. Łącznie Fritsch musi wyłożyć 15 tysięcy euro.

Najnowszy film dokumentalny stworzony – a jakże – przez Fritscha, również jest efektem działania wspomnianego wyroku sądowego. Historia Technovikinga jest tu bowiem przedstawiona bez jego wizerunku, co trzeba przyznać wypada nader intrygująco. Widzimy jego kontury, postać sama w sobie została wycięta. Nie licząc podobizny na koszulkach, czy w grach komputerowych. Zresztą, zobaczcie sami:


The Story Of Technoviking – Short Version – English Subtitles