Szwedzka Mafia woli własną imprezę od Ultra Festival
Najbardziej w tej chwili znane trio producencko-DJ-skie na świecie obrało ostatnio drogę, o której pisaliśmy już nie raz i nie dwa na łamach wortalu, z jednej strony ganiąc ich za tę decyzję, a z drugiej rozumiejąc wybór skomercjalizowania marki i uznając krytykę tego procederu za zwyczajną, ludzką zazdrość.
W mijającym roku 2010, SHM wystąpiła na Ultra Music Festival w Miami, wydarzeniu – co tu dużo mówić – komercyjnym, pomijając rozpatrywanie faktu czy takie określenie jest na miejscu, oraz czy w ogóle jest przymiotnikiem wartościującym negatywnie. Pewni za to mogliśmy być jednego: Szwedzi nie odpuszczą zagrania tam za rok, bo zyskali dzięki niemu całą masę fanów, a w tym roku prawdopodobnie ilość ludzi zachwyconych Swedish House Mafią – po raz kolejny zresztą – wystrzeliłaby w kosmos. Tyle, że Szwedzi na Ultra nie grają…
Co dla niejednego z klubowiczów i dziennikarzy jest gigantycznym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że Angelo, Ingrosso i Axwell w tym roku zamiast gigantycznej promocji wybrali własną imprezę. „Chcieliśmy zorganizować Masquerade Party, gdzie zapraszamy całą naszą rodzinę i przyjaciół, by z nami zagrali i stworzyli całodniowe przeżycie, zamiast zagrania półtoragodzinnego seta,” stwierdza Steve Angello, dodając, iż odkąd sprzedali osiem tysięcy biletów na własne halloween, nigdy nie zastanawiali się nad zagraniem podczas Ultra. „To doświadczenie, które budujemy i chcemy, byście byli jego częścią. Produkcja jest ogromna i nie zmieści się do klubu, czy na zaplanowaną wcześniej scenę.”
Oczywiście nadal dywagować możemy nad tym, co Szwedzka Mafia robi dla pieniędzy, a co nie. Niemniej jednak trudno w tym wypadku zaprzeczyć dobrej wierze SHM, która wyraźnie pokazuje swoje zaangażowanie w budowanie wizerunku i naprawianie pozytywnej opinii fanów, która ostatnimi czasy mogła nieco ucierpieć… Obgryzamy paznokcie w nadziei, iż Swedish House Mafia to nie tylko Pharell, Tinie Tempah i im podobni.