Strać poczucie czasu z Garnierem i jego LBS
Już drugiego kwietnia w Mannheim Time Warp – wielkie święto wszystkich fanów techno z całej Europy, a nawet świata. Didżeje i klubowicze zaczynają nowy sezon w doskonałym towarzystwie i przy akompaniamencie numerów, które dominować będą na parkietach Ibizy i innych do końca 2011 roku. Jedną z gwiazd tegorocznej edycji będzie Laurent Garnier, który tym razem pojawi się ze swoim „żywym” projektem LBS. Co to takiego? Oto, jak kwestię wyjaśnia sam artysta.
Podczas niektórych swoich live actów, jak również w ramach projektu LBS grasz z innymi muzykami. Kiedy coś podobnego zdarzyło ci się po raz pierwszy?
To było 12 lat temu, kiedy to poczułem, że potrzebuję występu live. Porozmawiałem ze swoim menedżerem, ponieważ dotąd byłem przecież znany tylko jako DJ, i on powiedział mi, że jeżeli naprawdę chcesz zrobić to na żywo, musisz posprzątać swoje gramofony i dać mocno do zrozumienia, że w pewnym sensie będzie to „dwóch Laurentów”. Jeden z gramofonami i mikserem, a drugi – jeżeli chcesz być jak muzyk, to musi być live act będący owocem współpracy z żywymi muzykami.
Jaka jest największa różnica między pojechaniem w trasę jako Laurent Garnier a pojechaniem w trasę jako LBS?
Największa różnica? Dla mnie nie ma żadnej różnicy. Kiedy gramy live, jesteśmy ograniczeni do określonej ilości czasu i nie możemy grać dłużej. Na przykład godzinę albo coś w tym stylu. Jeżeli masz ze sobą jazzowych muzyków to bardzo trudne, improwizując trudno się wpasować w konkretną przestrzeń czasową… To jak mieć super szybki samochód i mieć pozwolenie na jechanie tak szybko, jak tylko on potrafi. Z LBS mogę podążyć z muzyką dokładnie tam, gdzie chcę.
Jak ty, Benjamin i Scan X przygotowujecie występy LBS? Co jest największym wyzwaniem?
Nie przygotowujemy, nie mamy żadnych prób, poza jedną przed pierwszym występem… Nie chcemy robić prób, każdy występ jest inny, za każdym razem tworzymy coś specjalnego.
A który występ w 2010 był najlepszy i dlaczego?
Nie było tego zbyt wiele – coś koło 15. Wszystkie były świetne. Miałem dużo szczęścia. Ten w Panorama Barze był wyjątkowo – graliśmy bardzo późno o poranku i czuliśmy, że zupełnie straciliśmy poczucie czasu i nie dbaliśmy o to. Jako DJ kontrolujesz czas, nie grasz tych samych kawałków o 5, które grałbyś o 2. Kiedt grasz o 10 czy 11 przed południem tracisz to poczucie i możesz robić co chcesz. Zagraliśmy 40-minutową wersję „Gnanmankoudji” i było doskonale. Bosko było też w Rex, Leonie, Austrii, Londynie, Brighton… Wszędzie!
Jakie plany na 2011, będzie nowy album Laurenta Garniera?
LBS to moja aktualny priorytet, kolejne nagrania i album. Robiłem też ostatnio zwykłą muzykę taneczną, jak również pracowałem nad muzyką do filmu, jednak LBS to teraz najważniejsza sprawa.