Sonda FTB: Co myślicie o dopalaczowej inwazji na Polskę?
Kiedyś pytaliśmy Was, czy zamieszczać na łamach FTB artykuły o używkach, które od zawsze łączone są z istnieniem kultury klubowej. Większość odpowiedzi była na „tak”, choć nie brakowało głosów, że FTB to serwis o muzyce, więc nie miejsce na takie tematy. Wywnioskowaliśmy zatem, że aby zadowolić wszystkich, do tematu będziemy owszem wracać, ale tylko raz na jakiś czas.
W tym tygodniu środki odurzające w naszym kraju były i są głośnym tematem, z co najmniej trzech powodów.
– Po pierwsze w środę weszła w życie ustawa, zgodnie z którą wycofano z legalnego obiegu kilka substancji, które królowały w sklepach z dopalaczami (mefedron plus kilka środków chemicznych, dzięki którym ich mieszanki ziołowe działały mniej lub bardziej jak marihuana)
– Po drugie o sklepach z dopalaczami zrobiło się głośno w związku ze zbliżającym się początkiem roku szkolnego – tym bardziej, że podczas wakacji powstało wiele nowych, również usytuowanych w pobliży szkół
– Po trzecie – w dniu delegalizacji mefedronu okazało się, że rząd chce zaproponować zmianę prawa narkotykowego, które ma doprowadzić do tego, że posiadanie niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek nie będzie kończyło się wyrokami sądu.
Podobno w UK, ale także i u nas, włodarze zastanawiają się, jak jedną ustawą zmieść z powierzchni ziemi wszystkie sklepy sprzedające pod przykrywką „przedmiotów kolekcjonerskich” groźne dla zdrowie substancje odurzające. Problemem jest odpowiednie sformułowanie przepisów, które by sobie z tym poradziły.
Trzeba przyznać, że jawne sprzedawanie mocnych narkotyków jako „soli do kąpieli” czy „produktów do kolekcjonowania” to przecież szyderstwo i głośny śmiech prosto w twarz wymiaru sprawiedliwości. Pesymiści wróżą, że dzisiejsze 13, 15 i 18-latki eksperymentujące z nieprzebadaną chemią zmieniającą stan świadomości już za kilka lat za to słono zapłacą. Najgorsze, że nie wiadomo dokładnie w jaki sposób, bo dopalacze – nie tylko w Polsce – oparte są na środkach, które należą do grupy „research chemicals”, zażywania których długofalowe konsekwencje trudno przewidzieć komukolwiek.
W przyszłą środę początek roku szkolnego, wczoraj poznańska WTK pokazała materiał o tym, że przedstawiciele kilku szkół zwrócili się do władz miasta o pomoc w związku z otwarciem kolejnych sklepów z dopalaczami w pobliżu ich placówek. – To nie przypadek, że sklepy są właśnie tam i że otwierane są akurat, gdy uczniowie kończą lekcje, czyli od 12 czy 13. To nie przypadek, że reklamują się praktycznie tylko w internecie w portalach odwiedzanych przez młodzież. Nie bądźmy naiwni – mówił jeden z łódzkich policjantów zwalczających przestępczość narkotykową, kiedy w kwietniu Wyborcza pisała o tym, że w łódzkich szkołach podczas przerw zamykane są drzwi, by uczniowie nie biegali po „ziółka”, tabletki czy proszki. W zeszłym roku mieliśmy tylko 44 takie sklepy, teraz jest ich około 600!
Co o tym myśleć? Co z tym zrobić? Czekamy na Wasze opinie, doświadczenia i obserwacje.