Snowbombing czyli pląsy na śniegu
Festiwale prezentujące nową jakość należą nawet w dzisiejszych czasach do rzadkości. Na całym świecie jest ich niewiele – prym wiedzie chyba Burning Man – Resident Advisor znacznie wyprzedzając terminy, postanowił opublikować listę dziesięciu najlepiej zapowiadających się festiwali kwietnia. Numerem jeden, w zupełni zresztą zasłużenie, został austriacki Snowbombing.
Czym urzekł tamtejszą redakcję? Pewnie pomyślicie, że po prostu line-upem. Okazuje się, że – poza nim – znacznie ważniejszy okazał się klimat, który na Snowbombing od poczatku stanowi o jego sile i przyciąga mnóstwo klubowiczów z całego świata. Rzadko bowiem mamy okazję bawić się na… Śniegu.
Jest to ewenement na skalę globalną, bo z przeszukiwań Internetu wynika, że jest to jedyny muzyczny festiwal na świeżym powietrzu, podczas którego skrzypieć nam będzie pod stopami biały puch, a w zapowiedziach tegorocznej edycji widać nawet wzmianki o imprezie w wielkim igloo – ciekawe czy zbudowanym z lodu, czy nadmuchanym?
Też mi coś, spytacie. Okazuje się, że sezon zimowy wcale nie musi być okresem zastoju w naszym kalendarium klubowym. Śnieżne szaleństwo na Snowbombing umili Wam mnóstwo artystów światowej klasy – popatrzcie zresztą sami.
Cena? Około 1000-1500 zł od osoby – jeśli już wybraliście się na zimowy wyjazd, pewnie będzie stanowila przeszkodę, natomiast w wypadku gdy ferie jeszcze przed Wami, może jednak warto rozważyć zapłacenie tyle za zintegrowaną paczkę wejścia na imprezę plus pieciodniowego pobytu w alpejskim kurorcie? Start piątego kwietnia!