News

Skylark: Nic Fanciulli i Andy Chatterley dla FTB.pl

Duet Skylark to uznana marka w światowej muzyce house i progressive, koniecznie posłuchajcie ich albumu „I-Panik” albo wydanej niedawno nowej wersji z remiksami. Trzeba jednak przyznać, że w Polsce jeszcze należą do niedocenianych. Być może zmieni się to po ich fantastycznym występie na Global Gathering, kiedy to znakomitego seta zagrał Nic Fanciulli solo, świetnie zagrali także wspólnego live-acta. Oto nasza rozmowa z szacownym duetem. Najpierw Nic, potem Andy.


/Przemek Bollin/ Sporo podróżujesz po Stanach Zjednoczonych. Uważasz, że to jest miejsce z otwartą furtką na nowe, świeże dźwięki?


/Nic Fanciulli/ – Odbyłem trasę po Stanach Zjednoczonych w roku 2004. To specyficzny rynek. Lubię tam grać, choć przez to że to tak duży kraj, nie wszędzie reagują na muzykę w ten sam sposób. Każdy region ma swój charakter odbioru muzyki. Przykładowo w Los Angeles czy w Nowym Yorku wszystko pójdzie po twojej myśli, a w Denver będzie już inaczej.


Nie da się porównać Stanów Zjednoczonych, jako kraju, do Polski?


– Porównania są w tym wypadku niemożliwe. Powodem jest pewna odrębność stanów. Każde stanowi państwo w państwie. To coś więcej, niż odbiór muzyki, trzeba by spojrzeć na to ogólniej. Nie tyle z perspektywy klubowicza, co człowieka poznającego zwyczaje i kulturę danej części kraju.


Podczas trasy po Stanach Zjednoczonych udało ci się poznać kulturę tego kraju?


– To było bardzo trudne, po podróżowałem za dnia. Nie często zatrzymując się w publicznych miejscach. Przejechałem ten kraj wzdłuż i wszerz. Sporo zobaczyłem, ale trudno to nazwać poznaniem kultury.


Jak wspominasz swoje wizyty w Polsce?


– Byłem tu cztery razy. W Warszawie i Poznaniu, gdzie było nieprawdopodobnie! Panuje tu bardzo żywiołowa atmosfera podczas imprez. Jest z pewnością niepowtarzalna.


Sprawdzałem twój booking na tegoroczne wakacje. Więcej w nim imprez w Stanach, niż na Ibizie. Dlaczego?


– To przez to, że zaplanowałem większą trasę po Stanach. Dwa tygodnie w kilku ważnych miejscach. Dlatego trudniej było mi zaplanować sety na Białej Wyspie, zresztą w tamtym roku było tego więcej. W tym roku chciałem odmiany.


Sławne są twoje wspólne sety z Jamesem Zabielą jako One + One. Pomówmy o przyszłości. Planujesz występy ‘back to back’ i z innymi artystami?


– Nie sądzę. Fantastycznie pracuje mi się w Skylark. Świetnie się rozumiemy. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieli więcej okazji do wspólnego produkowania muzyki. Być może wylądujemy na imprezie w Londynie oraz wielu innych. Wtedy wreszcie będzie można mówić o naszej wspólnej trasie. Chciałbym za kilka lat stworzyć choć kompilację pod szyldem Skylark.




Teraz czas na Andy’ego. Wasz set na Global Gathering był jednym z najbardziej energetycznych! Odrzuciliście formy minimalowe, a przyprawiliście atmosferę w namiocie breakbeatem i elektro. To lepsze środki do wprowadzenia publiki w esktazę? (śmiech)


/Andy Chatterley/ Na pewno trudniej o to ze zbyt dużą ilością minimalu. Nie zakładamy niczego konkretnego przed występem. Gramy tak, jak czujemy i bardzo nam miło, gdy spotyka się to z dobrym przyjęciem.


Wyobraź sobie proszę sytuację, w której masz tylko godzinę na rozgrzanie publiczności do czerwoności, a przy tym wysoki poziom oczekiwań z ich strony. Co byś wtedy zrobił? 


– (śmiech). Gramy ze sobą już kilka lat, więc wspólnymi siłami dalibyśmy radę. Ludzie, którzy przychodzą na nasze imprezy wiedzą czego mogą się spodziewać. A my staramy się robić to, co do nas należy, czyli: rozgrzewać do czerwoności!


Jak wspominasz imprezy w miejscach, gdzie muzyka elektroniczna dopiero raczkowała? Tak było nawet kilka lat temu w Polsce, teraz na Ukrainie…


– To bardzo ważne chwile. Ale ja powróciłbym nawet do świeżych dźwięków na Wyspach Brytyjskich. To zmieniło cały światopogląd wielu ludzi, którzy po odkryciu „tego czegoś”, w tej muzyce oddali jej się na długo.


W jakich dźwiękach widzisz przyszłość muzyki elektronicznej na przełomie 2008 i 2009?


– Wielu producentów proponuję różną muzykę, która dla nich samych staje się inna, niż kilka lat temu. Mnie najbardziej na ten moment odpowiada- techno. Nie mówię tu przy okazji o minimalu, bo jakby jest już za nami. Zaczyna się na powrót inspiracja brudnym i mocnym techno.
















Pamiętasz swoją najbardziej zwariowaną noc w życiu?


– Było ich bardzo dużo, ale największym szaleństwem było siedem nieprzespanych nocy podczas trasy w Stanach Zjednoczonych. Każde popołudnie, wieczór to kolejny i kolejny festiwal. Sam nie wiem, jak mogłem to przeżyć (śmiech).


(Tekst: Przemek Bollin)




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →