Wywiad

Sean Tyas – wywiad dla FTB.pl

Sean Tyas to jeden z tych producentów muzyki trance, który pozostaje wierny klasycznemu brzmieniu. Od jakiegoś czasu, ku uciesze swoich fanów, w ostatnim czasie często odwiedza Polskę. Grał na I Love New Year, Palace Of Trance, a w czerwcu zagra na Global Gathering. Przed państwem: Sean Tyas w wywiadzie dla ftb.pl.


Zacznijmy od zrobienia kilka kroków wstecz w życiorysie Seana Tyasa. Co spowodowało, że zainteresowałeś się muzyką trance?
– Dorastałem w Nowym Jorku, także na początku obcowałem z tamtejszą sceną klubową. Na początku podobał mi się house. Klub do którego chodziłem ze swoimi znajomymi został zamknięty, więc zaczęliśmy szukać nowego miejsca do imprezowania. Z czystej ciekawości poszliśmy zobaczyć Paula van Dyka grającego wtedy w Twilo… To był bodajże rok 1997 lub 1998… Nie pamiętam (śmiech). Po tamtej imprezie znienawidziłem house hehe. 


Więc co tak bardzo urzekło Ciebie w transowych brzmieniach?
– Te emocje i energia, cały ten „drive” którego house nie ma. Trance jest robiony po to, aby poruszyć ludzi na parkiecie. House’owi brakuje tej mocy…


Więc jaki jest twój stosunek do innych gatunków muzyki elektronicznej?
– Muzyka może być dobra i może być nie dobra, tak samo jest w trance. Słyszałem np okropny kawałek electro, ale słyszałem też dobre kawałki electro. Słyszałem też strasznie brzmiące trance’owe kawałki… Wszystko zależy od gustu.


Ostatnio nawet w trance, możemy zaobserwować inspiracje muzyką electro i minimalem. Jaki jest twój stosunek do tych trendów?
– Myślę, że to dobrze, że muzyka się rozwija. Klubowicze chcą słuchać muzyki, która się zmienia, ewoluuje. Ludzie lubią te trendy, bo powodują, że muzyka jest inna. Być może niektórzy z nich przerzucają się na minimalowe brzmienia nie dla tego, ze są lepsze czy gorsze od trance. Jest potrzeba znalezienia czegoś innego i tyle. Nikt z nas nie wie, jak długo to jeszcze potrwa. Spójrz na taki house – zawsze był i jest numerem jeden wśród gatunków muzyki elektronicznej.
 
Na złość wszystkim panującym trendom utrzymujesz swoje produkcje w bardzo klasycznym, upliftingowym stylu (śmiech)
– (śmiech) Tak, preferuję oldskoolowe wibracje.


Wytwórnia Discover wydaje produkcje, które są utrzymane w tym samym stylu. Jedno wydawnictwo niewiele różni się od poprzedniego. To zdanie oponentów. Masz coś na swoją obronę? (śmiech)
– (śmiech) Robi się ciekawie. Co mogę powiedzieć? Zdecydowanie, mamy swoje specyficzne brzmienie, którego chcieliśmy od początku. Ale w tym roku… Ne chcę już produkować w tym stylu. Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że za dużo ludzi chce podrabiać to brzmienie. Kiedy dwa lata temu było czterech ludzi robiących taki uplifting: ja, Greg Downey, O’Callaghan i John Askew – to było zabawne. Teraz jednak, mamy za dużo kopii tego brzmienia. Może ruszę ze swoim brzmieniem w stronę innych basseline’ów? Zobaczymy jak to wyjdzie. Jednym z producentów którego cenię za basy jest Giuseppe Ottaviani. Nigdy nie robił „off beat’owego” basu, zawsze zaskakiwał ciekawą kombinacją, dając swojej muzyce moc, której nikt nie potrafił uzyskać.


Gdybyś miał wybrać swoją własną ulubioną produkcję, była by to…
– muszę powiedzieć, że zdecydowanie „Lift”. Jak to powiedzieć… Zawsze działa (śmiech)… co jest bardzo zabawne.


Utwór jest po prostu dobry, co w tym zabawnego? (śmiech)
– Grałem to chyba z milion razy i zawsze, ale to zawsze działa. Poza tym, muszę to powiedzieć: zawsze mam problem z nazwami kawałków. Z chęcią nazywał bym je numerami. „Hej! to mój nowy kawałek: 28” (śmiech).


Więc gdzie widzisz muzykę trance za kilka lat?
– Hmm… na dzień dzisiejszy trance „rozgałęzia się”. Po jednej stronie masz te klimaty electro, a po drugiej oldskoolowy uplifting. Lubię obydwa kierunki rozwoju. Zależy w jakim nastroju jesteś i czego chcesz słuchać (śmiech). Gdzie będzie ta muzyka za kilka lat? Hmm może będzie wolniejsza? Jeszcze bardziej imprezowa? Zobaczymy.


Czy uważasz trance za muzykę klubową? Znam ludzi, którzy protestują przed nazywaniem trance w ten sposób…
– Zależy pod jakim kątem będziemy się temu przyglądać. Jeżeli idziesz do klubu żeby wypić kilka piwek i łapać dziewczyny za tyłki, to nie przy transie (śmiech). Trance jest muzyką, która wymaga twojej uwagi, musisz się na niej skupić. Dla tego może muzyką klubową bardziej jest house. Możesz siedzieć w klubie, pić piwko i rozmawiać, jednocześnie słuchając muzyki


Co uważasz czyni Seana Tyasa lepszym dj-em od innych dj-ów na świecie? Masz okazję się zareklamować (śmiech).
– No to zaczynamy (śmiech). Nie uważam się za lepszego od kogokolwiek. Nie spodziewałem się być dj-em jeszcze dwa lata temu. Zawsze chciałem być producentem, a dj-ing to takie małe zaskoczenie (śmiech).


Więc pytanie o sprzęt w twoim studio nasuwa się samo;)
– Posiadam bardzo skromny sprzęt. Korzystam z Apple Maca z Logiciem 8. Mnóstwo pluginów VST, Vanguard i oczywiście Virus TI.


Wielu twoich fanów zastanawia się napewno, jak wygląda życie prywatne Seana Tyasa…
– Jestem żonaty, mieszkam w Szwajcarii… Właściwie to muzyka zajmuje cały mój wolny czas… Dobieram sample, tnę loopy. Kiedy jednak chcę odpocząć, poświęcam się całkowicie konsoli XBox 360. Poprostu muszę grać w moje ulubione „Gears Of War” (śmiech).


Czy uważasz że Szwajcaria ma lepszą drużynę piłkarską niż Polska? (śmiech)
– Wiesz, muszę powiedzieć że tak, bo kuzyn mojej żony gra w reprezentacji Szwajcarii (śmiech). Więc, automatycznie muszę być wielkim fanem tej reprezentacji (śmiech).


Więc mówisz, że muzyka jest twoim głównym zajęciem. Nie zajmujesz się żadną inną pracą?
– Tak. Utrzymuję się z muzyki. Nie tworzę tylko dla siebie. Robię muzykę na zamówienie, np. Dave 202. Dużo house’owych projektów.


Kiedyś współpracowałeś z Beamem…
– Tak… Szczerze mówiąc ta przyjaźń nie zakończyła się za dobrze. On jest właściwie z Polski (śmiech).


Ale nie żywisz z tego powodu urazy do naszego narodu? (śmiech)
– (śmiech) Nie no, skądże. Jesteście super ludźmi!


Na pewno Beam udawał Polaka żeby być fajnym (śmiech)
– Też tak przypuszczałem (śmiech). Dla mnie to było świetne doświadczenie. Przyjechałem do Niemiec, pracowałem samodzielnie w studio. Moje oczekiwania były trochę inne niż to się wszystko potoczyło, ale ogólnie był to ważny okres w moim życiu. Wiele się nauczyłem przez te dziesięć miesięcy. Przeniosłem się do Szwajcarii i pracowałem z ekipą Dave’a 202, później wystartowałem z moim własnym studio i teraz wszystko produkuję w nim.


Możesz nam przybliżyć różnicę między życiem w USA a życiem w Europie?
– Każdy kraj i każde miasto ma swoją charakterystykę, więc ciężko jest to ocenić. Stany Zjednoczone są dziwne. Trance tam nigdy nie upadł. Zawsze jest na tym samym poziomie. Jednak żeby często grać w Stanach, trzeba być dj-em pokroju Armina, Paula czy Tiesto.


Więc dla ciebie, pod tym względem lepsze jest mieszkanie w Europie?
– Tak, zdecydowanie. Nigdy nie wrócę do Ameryki (śmiech). Jasne, pojadę tam grać. Dla mnie Nowy Jork stał się bardziej miejscem wakacji niż drugim domem.


Znalazłem małą ciekawostkę na twój temat. Podobno studiowałeś na Akademii Sztuk. Specjalizowałeś się w mandze?
– Tak, chyba nie będziesz mi kazał teraz rysować? (śmiech)


Byłoby świetnie jakbyś mógł narysować coś specjalnie dla naszych klubowiczy (śmiech)
– Ok, ale mówię ci, że minęło już sporo czasu od kiedy ostatni raz malowałem.



Pewnie gdybyś nie był muzykiem, rysowałbyś?
– (śmiech) Tak, pracował bym pewnie dla Disneya. Zajmowałem się także innymi dziedzinami rysunku i malowidła. Lubię ten rodzaj sztuki. 


Jakie plany na przyszłość ma Sean Tyas?
– Jak już mówiłem, moje życie prywatne jest mocno związane z muzyką. Zawsze jest tak, że muzyka jest moim środkiem utrzymania także właściwie od niej nie odpoczywam. Za kilka lat chciałbym założyć rodzinę. Potrzebuję przecież małych dzieci żeby wycinały dla mnie sample (śmiech). Poza tym? Chciałbym dalej robić muzykę na zamówienie, dj-ing może się szybko skończyć – jednej nocy grasz, za tydzień nikt cię nie chcę. Dla tego, ważne jest to, żeby mieć jakieś zabezpieczenie. Na dzień dzisiejszy chciałbym dużo grać. Kiedyś może ruszę z własnym live-actem? Myślę, że to zanim to się stanie, minie trochę czasu.


Pozwól że zapytam o twoją żonę – Mirellę. Jest dla ciebie dobrą inspiracją?
– Tak! Zdecydowanie. Po pierwszym dniu naszego spotkania, zacząłem robić kawałek pod tytułem „Mirella”. Było to trochę tandetne że tak zrobiłem (śmiech). Wszystko potoczyło się dobrze, utwór spodobał się jej, mimo tego, że nie wiedziała nic na temat muzyki trance. W tym roku chcę zrobić przeróbkę tego utworu. Chciałbym zastosować na nim nowe techniki, zobaczymy.


Więc polecasz producentom aby żenili się aby mieć inspirację? (śmiech)
– Przedewszystkim muszą mieć seks cały czas, wtedy jest inspiracja (śmiech). Szczerze? Nie wiem. Niektórym ludziom pracuje się lepiej kiedy są singlami. Znam także ludzi, którzy są samotni i nie podoba im się to. Zależy jak kto woli. Mi podoba się sytuacja, którą mam. Mirella świetnie gotuje i po długim dniu pracy mam fantastyczną kolację (śmiech).


Dzięki za wywiad i do zobaczenia na Global Gathering!
– Dzięki wielkie.


Wywiad przeprowadził Piotr Truszkowski (DJ Magazine / ftb.pl)




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →