Sean Tyas – wywiad dla FTB.pl
Już za kilka tygodni zagra na sylwestrowej imprezie w Hali Stulecia we Wrocławiu, w związku z tym postanowiliśmy zadać mu kilka pytań. Sean Tyas pochodzi z USA, mieszka w Europie, gdzie jak twierdzi jest najlepsza klubowa scena na świecie. Co myśli o Stanach, Europie i muzyce trance?
Napisałeś na Twitterze: „ Ahhhh coś jest w tym powietrzu, za każdym razem gdy wysiadam z samolotu w USA…jestem taki szczęśliwy” Czy możesz nam wyjaśnić co miałeś na myśli opisując Twoje emocje?
– Hhahaha, jasne! Pochodzę z USA, jest też tam coś wyjątkowego, nawet zapach powietrza jest inny, wydaje się taki znajomy…przyjazny…..wiesz o co mi chodzi? To jak przyjazd do domu, nawet wtedy, gdy nie jadę konkretnie do Nowego Jorku.
Latasz pomiędzy USA a Europą – zapewne mógłbyś wymienić kilka rzeczy, których nie lubisz na obu kontynentach!
– Hmmm, zatem USA: Nie lubię długich kolejek do odprawy przez ochronę na lotniskach (zawsze irytujące w Stanach, nie mam pojęcia dlaczego!). Nie lubię też nadgorliwych reakcji rządu każdego stanu na klubową scenę. Politycy angażują się za bardzo w sprawy clubbingu czego efektem są kluby, które zamykają się jeden za drugim każdego roku. Ponadto, po 5 latach mieszkania w Europie, zauważyłem, że prawie za każdą usługę w USA ludzie oczekują ogromnego napiwku!
A Europa?
– Nie lubię tu robić zakupów…ceny są dużo wyższe oraz wybór produktów (szczególnie w sklepach z żywnością) jest dużo uboższy. Co mi się również nie podoba jeśli chodzi o lotniska to fakt, że w niektórych krajach obsługa oczekuje od ciebie, że będziesz mówił w ich ojczystym języku. Pamiętam taką sytuację, kiedy wracając do domu z Ibizy na lotnisku zapytałem o coś w informacji w moim ojczystym języku, spotkałem się z bardzo szorstką reakcją z powodu tego, iż pytania nie zadałem po hiszpańsku. To tylko jeden przykład, ale zdarza się to bardzo często. Wow, Europa ma mnóstwo języków, jakim cudem mielibyśmy je wszystkie znać . To chyba wszystko, poza tym Europa ma najbardziej rozwiniętą scenę klubową na świecie, która nadal dąży w dobrym kierunku – absolutnie żadnych uwag w tym temacie!
Czy możesz nam opowiedzieć trochę więcej na temat imprez w Ameryce?
– Z mojego punktu widzenia, jako DJ-a, który głównie gra muzykę trance, jest dużo ograniczeń w przeciwieństwie do innych DJ-ów, jak Eric Morillo, Deadmau5 czy nawet Sander Kleinenberg, którzy docierają do dużo szerszej publiczności, nie tylko fanów muzyki, także tych podążających za modą, bieżącymi trendami. Nie mówię tu, że jest to jednoznacznie złe, to jest częścią kultury klubowej i zawsze tym było i będzie. To tylko prosty przykład tego, co jest mi raczej odległe. Ja chcę by na imprezy z mim udziałem przychodzili po prostu ludzie gotowi zamknąć usta, ruszyć tyłki, mocno się spocić i zapomnieć o całym tygodniu, który właśnie się dla nich kończy. TO też nie jest dla wszystkich! Z DJ-ami, którzy grają wolniejszą muzykę, wspomnianymi wyżej, ludzie mogą się bardziej zrelaksować na spokojnie, porozmawiać z przyjaciółmi i mieć mniej fizycznie obciążającą noc.
Czy myślisz, że muzyka trance może stać się jeszcze potężniejsza, bardziej popularna? Na przykład cała pierwsza setka rankingu DJ MAG z samymi trance’owymi DJ’ami?
– Muzyka trance z pewnością może stać się jeszcze bardziej popularna i taką się staje. W miejscach tak odległych jak Afryka Południowa czy Australia dopiero nadchodzi szczyt popularności trance’u. To zawsze odbywa się na zasadzie globalnego cyklu, kiedy jedne rzeczy stają się coraz bardziej popularne kosztem innych.
Wspomniałeś, że jesteś bardzo szczęśliwy w momencie gdy lądujesz w USA. Co zatem czujesz gdy właśnie wysiadasz z samolotu w Europie?
– Europa jest teraz moim domem, miejscem, gdzie czuję się naprawdę jak w domu. To tylko uczucie nostalgii wprawia mnie w radość, gdy przylatuję do Stanów. To tak jak w święta Bożego Narodzenia, gdy jesteś z rodziną przypominają ci się czasy dzieciństwa.
Co nowego dzieje się w muzycznym świecie Seana Tyasa?
– Razem z nadchodzącym rokiem 2010, nadchodzi też czas, kiedy otworzę swoją pierwszą wytwórnię muzyczną ‘Tytanium Recordings’, która z założenia ma się skupiać na wydawnictwach zawierających przede wszystkim mocne uderzenie muzyki trance! Oczywiście mam tez nadzieję, że latem ujrzy w końcu światło dzienne mój nowy album!
Po twojej współpracy z Simonem Pattersonem zastanawiam się, czy jest jakiś inny artysta, z którym chciałbyś pracować w studio?
– Nadal najbardziej chciałbym kiedyś usiąść w studio z legendarnym Paulem van Dykiem. Być może również z Giuseppe Ottavianim. Obaj są genialni!
Jaki jest twoim zdaniem kawałek wszech czasów?
– Myślę, że moim ulubionym utworem do tej pory było Binary Finary – 1999 (Gouryella Mix), ale obecnie jest to Paul van Dyk – We are Alive.
Gdybyś miał cały tydzień wolnego, gdzie byś pojechał i co byś robił?
– DisneyWorld w Orlando, Floryda! Widzisz – mówiłem, że lubię się czuć czasem znów jak dziecko!