Wywiad

’Sam wymyślam wizualizacje do mojego cube’a’ – Etienne de Crecy dla Euphorii

Etienne de Crecy to jeden z ojcach chrzestnych francuskiej sceny klubowej. Najpierw przez długie lata kojarzony był z french-house’em, zwłaszcza za sprawą megahitu „Am I Wrong?”. Od kilku lat jednak wierny jest stylistyce hałaśliwego, francuskiego electro, a wśród innych didżejów wyróżnia się niezwykle spektakularną oprawą swoich występów czyli sławnym cube’em.

Zacznijmy od cube’a, widziałeś tego, który w zeszłym roku zdobił imprezy z cyklu Godskitchen? Wyglądał prawie jak twój…

– To dziwna sprawa, bo wykonali go ci sami goście, którzy robili tę kostkę dla mnie. Nie podoba mi się ich cube, nie jestem fanem.

Dokładnie ci sami ludzie?

– No właśnie. Naprawdę nie mogłem tego zrozumieć, bo zapłaciłem im bardzo dobrze. Od tamtego czasu jesteśmy w stanie konfliktu, no ale co zrobić. I tak mój cube jest lepszy (śmiech). U mnie więcej się dzieje, wiesz, ja miałem duży wpływ na to, jak to wszystko wygląda. Pracuję razem z wynalazcami tego cacka nad wszystkimi wizualizacjami., artystyczny kierunek całej akcji to moja działka. Oni są bardzo bystrzy i trzeba powiedzieć, że wymyślili bardzo inteligentny system, z którym świetnie się pracuje. Cała tajemnica mojego cube’a polega na tym, że końcowy efekt to nasze wspólne dzieło. Wiesz, ja nie pozwalam nikomu wtrącać się w moje wizualizacje, sam wszystko wymyślam, wszystko musi być zaakceptowane przeze mnie i być pod moją kontrolą. Pojawiają się okładki moich płyt czy inne moje motywy.

Grałeś u nas pół roku temu na festiwalu Sunrise, jak się czujesz ze swoją muzyką pośród wykonawców trancowych i housowych? Pewnie wolisz bardziej mroczne, alternatywne imprezy…

– Muszę szczerze przyznać, że trochę się bałem…

A jednak?

– Ale było OK, moje obawy były niepotrzebne. Wiesz, gdy występuję z moim cube’em, wiem, że będzie niesamowite show. Więc nawet jeśli pojawi się dużo osób z innymi muzycznymi gustami i kawałki im nie będą do końca pasować, zostaje jeszcze efekt wizualny. Wierzę, że każdy po zobaczeniu czegoś takiego stwierdzi, że show było świetne. Co do mojej muzy, na pewno jest inna niż większość tego, co słyszymy na festiwalach, ale pamiętam, że w Kołobrzegu było super – ludzie bynajmniej nie dawali mi do zrozumienia, że im się nie podoba. Nie musiałem się naginać, zagrałem wszystko, co chciałem, a to oznacza, że było super. Nie odczułem, żeby komuś nie pasowało, a czasem tak się zdarza. Co zrobić. To jednak muza dla fanów, takie rzeczy jeszcze nie dotarły w wiele miejsc. Myślę, że to kwestia czasu, może za dwa lata?

Podobno gdy grasz w cube’ie, grasz live?

– Tak, to prawda. Moje występy z kostką to prawdziwe, rasowe live acty. Przynoszę na scenę moje drum maszynki i syntezatory, gram naprawdę na żywo. Potrzebuję do tego wielu analogowych zabawek.

Czy te analogowe sprzęty przydają ci się też w studiu czy przerzuciłeś się na cyfrowe sposoby z plug-inami?

– Nie, nie, w ogóle nie używam plug-inów…

Jesteś przeciwnikiem?

– Nie, nic z tych rzeczy. Nie mam nic przeciwko, ale po prostu nie potrafię na nich pracować. Może to zabrzmi dziwnie, ale mają w sobie zbyt dużo możliwości, źle mi się z nimi pracuje – wybieram mój stary, wysłużony sprzęt analogowy.

Na koniec powróćmy jeszcze do twojej muzy, pewnie gdy grasz na festiwalach we Francji czy UK, masz lepsze przyjęcie, tam te klimaty są bardziej zakorzenione?

– Nie, jeżeli mówimy o wielkich festiwalach, to wszędzie na świecie jest tak samo. To wynika z tego, że masz tu tak dużo ludzi. Trudno oczekiwać, żeby cały ten tłum był żywo zainteresowany nowoczesną i jakościową muzyką taneczną. Ale wierz mi, wszędzie jest tak samo.

Ale jednak takie brzmienie na Wyspach jest bardziej znane i rozpowszechnione…

– Wcale nie! Gdy gram na wielkiej imprezie w UK, np. Global Gathering, jest dokładnie tak samo. Ludzie najlepiej reagują na trance czy progressive. Gdy serwujesz im „distortion electronic music”, większość robi dziwną minę i pyta „co to do cholery ma być?”. Wierz mi, wszędzie jest tak samo.




Polecamy również

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →