Robert Leszczyński nie żyje…
Jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy muzycznych Robert Leszczyński zmarł dziś nagle w Warszawie. Dla nas to wiadomość tym bardziej bolesna, bo mieliśmy okazję go poznać i z nim współpracować. Najprawdopodobniej przyczyną śmierci była nieuświadomiona cukrzyca.
Przez większość czasu swojej działalności był dziennikarzem związanym z muzyką rockową, ale w ostatnich 10 latach zafascynował się muzyką elektroniczną. Został DJ-em, jeździł po Polsce z przepastną torbą z winylami, lubił mieszać ze sobą gatunki, serwował sporo kultowych nagrań z lat 90. (The Prodigy, Chemical Brothers).

Swego czasu, gdy był redaktorem naczelnym Laifa, skontaktował się z FTB.pl i poprosił mnie o tekst na temat Ferrego Corstena. Później, gdy wydawaliśmy DJ Magazine Polska, miał okazję odwdzięczyć się kilkoma felietonami, w którym podkreślał muzyczną zmianę warty na świecie, w którym coraz więcej mają do powiedzenia elektroniczna muzyka taneczna.
To wszystko jednak zawodowe szczegóły, bo przecież Roberta w akcji zapewne widział co najmniej raz w życiu każdy z Was – był bowiem wziętym komentatorem rzeczywistości, nie tylko muzycznej. Często zapraszano go do audycji radiowych czy programów telewizyjnych, w których dzielił się swoją wiedzą, przy okazji zawsze tryskając energią, pogodą ducha i poczuciem humoru. Był świetnym gościem, trudno uwierzyć, że musimy już mówić o nim w czasie przeszłym. Odszedł stanowczo zbyt wcześnie – miał zaledwie 48 lat…