RMI Trance Xplosion – relacja ftb.pl
Piąta edycja, kilka tysięcy klubowiczów, fantastyczna atmosfera i ośmiu dj-ów ze światowej czołówki muzyki trance – RMI Trance Xplosion w skrócie. Po raz kolejny poznańska Arena była świadkiem eksplozji dynamicznych trance’owych rytmów, pięknych melodii i energii. Oto nasza relacja z najpopularniejszego trance’owego eventu w naszym kraju.
Prawdziwa impreza rozpoczęła się o godzinie 20., kiedy to za deckami stanęli Stoneface & Terminal. Oficjalny hymn piątej edycji RTX zabrzmiał jako pierwszy w secie niemieckiego duetu. Parkiet sukcesywnie zapełniał się głodnymi trance’u klubowiczami, którzy podczas godzinnego występu chłopaków z Gorlitz, mogli usłyszeć między innymi: Cressida – „6 am” (Kyau & Albert remix), Above & Beyond – „Home” (Stoneface & Terminal remix), „More Than Everything” Garetha Emery’ego we własnym remiksie, oraz: pływające „Supernature”, rozrywające membrany „Volcano” i niewydany jeszcze zrywacz parkietów o tytule „Mars”. Polskim akcentem w tym secie było Dimitry „Falling Of Stars” w remiksie Paula Millera. Stoneface & Terminal idealnie wprowadzili publiczność w klimat trance’owego wieczoru w Arenie.
Zaraz po nich, na scenie pojawił się nie kto inny jak Giuseppe Ottaviani (połowa nieistniejącego duetu Nu NRG). Po raz kolejny mieliśmy okazję usłyszeć jego live-act. Jak było? Melodyjnie i energetycznie, czasami ostro. Nie mogło zabraknąć „Through Your Eyes” i „Linking People”, do tego „Supernature” Stoneface & Terminal we własnym remiksie, oraz nowości w postaci „Thermopile” i „Sunward”. Publiczność świetnie bawiła się przy dźwiękach serwowanych przez reprezentatna Rzymu. Ku uciesze zgromadzonych fanów, z głośników wydobył się także efekt współpracy Giuseppe z Paulem van Dykiem – „La Dolce Vita”. Ogólnie: godzina chwytliwych melodii przeplatana mocniejszymi uderzeniami. Można narzekać, ze Giuseppe nie zmienia w swoich setach za dużo, a można też być pod wrażeniem tego co on robi za każdym razem. W mojej ocenie Giuseppe raz jeszcze spisał się na medal.
Menno De Jong wreszcie został ustawiony w środku line-upu, a nie jak to ma często miejsce, na końcu. Postanowił wykorzystać swój czas na zaprezentowanie publiczności długich breakdownów i pięknych melodii. Usłyszeliśmy „Antcipation” norweskiego duetu Lemon & Einar K, „Ocean Drive Boulevard” Leona Boliera, nieco mocniejsze „Fly To Colors” Schulza w remiksie Genixa do tego produkcja Menno z Bolierem jako Solar Express – „Magma”. Było epicko, momentami dynamicznie… tak w sam raz na imprezę typowo trance’ową. Menno świetnie się bawił (wskoczył nawet na stół mikserski, co przy jego wzroście wyglądało interesująco), uśmiechał się do publiczności, a tysiące fanów podnosiło ręce do góry na jego prośbę. Pojawiły się także klasyki, jakimi bez wątpienia są: „Suburban Train” Tiesto. Idealnym zakończeniem występu młodego holendra była „Castamara” Jonasa Steura. Ponadto, Menno testował na polskiej publiczności kilka niewydanych jeszcze numerów, których nazw nie chciał nam zdradzać. Jedno jest pewne – działały świetnie.
Eddie Halliwell zaprezentował to, z czego jest znany – energiczny trance, perfekcja techniczna plus masa skreczy i innych kombinacji z utworami. Na mnie największe wrażenie zrobiło to, co Eddie wyprawiał z „Riffem” Sandera – mistrzostwo. Poza tym, można było usłyszeć „Arisen” Arksuna (zaskozenie, utwór ten wydaje się „za piękny” jak na sety Halliwella), „Sound Of Goodbye” Armina w remiksie Nica Chagalla, Simon Patterson „Bulldozer” oraz Alex M.O.R.P.H. & Woody van Eyden pres. Lexwood – „I Love Trance”. Eddie pomimo lekkiego zdenerwowania niezależnymi od niego kłopotami ze sprzętem, jak zwykle czuł się świetnie za konsoletą, wydobywając z publiczności coraz większe pokłady energii.
Piet i Benno, czyli Rank1, wystąpili w Arenie z live-actem i dj-setem jednocześnie. Set, w opinii wielu klubowiczy przypominał ten zagrany przez Pieta na ostatnim Mayday. Tak więc pojawiły się „Dirty Rocker” van Gelderena i „Fly Away” Vincenta De Moora w remiksie Cosmic Gate. Miło było usłyszeć także klasyki „Out Of The Blue” Ferry’ego i „Madagascar” Art Of Trance… łezka kręci się w oku. Podczas live-actu holenderski duet jeszcze bardziej wczuł się w rolę maszyny czasu: zagrane przez nich Cygnus X „Superstring” i „Such Is Life” zdają się potwierdzać tę opinię. Pojawiło się także „This World Is Watching Me”, nowa, niezatytułowana jeszcze produkcja Rank 1 z Jochenem Millerem, ich remiks do Anton Sonin & Amx feat. Sari „Undone”. Zakończenie występu zostało nieco zakłócone przez wpuszczone za wcześnie intro O’Callaghana, co nie zmienia faktu, że na „Airwave” warto było czekać całą imprezę…
Po zakończeniu live-actu Holendrów, za deckami mógł stanąć długo oczekiwany na polskich eventach reprezentant Irlandii. John O’Callaghan w swoim secie zamieścił energiczną mieszankę upliftingu z techowymi brzmieniami. Kto zna produkcje Johna wie, czego można było się spodziewać: mocne stopy, bas 4/4 i charakterystyczne melodie. Zagrał między innymi: swoje „Space & Time”, „Exactly” oraz własne remiksy do Doppler Effect „Beauty Hides In The Deep” i Ernesto vs Bastian „Thrill”. Przypuszczam, że gdyby nie zagrał „Big Sky” klubowicze pisali by petycje do najwyższych władz o zatrzymanie Johna w Polsce, a impreza dla jego fanów nie byłaby tak udana. Usłyszeliśmy jednak „Big Sky” w interpretacji Agnelli & Nelson, także wszystko skończyło się dobrze. Ponadto, John zaskoczył mnie grając „Direct Dizko” w wersji Sandera. Wielu może narzekać, że O’Callaghan zagrał na jedno kopyto, wszystko w tym samym klimacie itd. Moim zdaniem tej nocy nieśmiały Irlandczyk dał z siebie wszystko. I Bardzo dobrze!
Gdy myślałem, że już nic na tej imprezie mnie nie zaskoczy, pojawił się Richard Durand – w opinii wielu z Was gwiazda tegorocznego RTX. Przyznam szczerze, że miałem przyjemność słyszeć Richarda po raz pierwszy na żywo i zostałem zmasakrowany tym co wyprawiał. Grał tylko swoje produkcje, remiksy i przeróbki. Miksowanie pierwsza klasa – Eddie ma konkurencję w dziedzinie umiejętności technicznych. Jestem pod wrażeniem pomysłowości z jaką Richard prezentował swoją muzykę. Grając z dwóch odtwarzaczy potrafił czasami włączyć trzeci, aby na chwile wpuścić jakiś znany motyw (np, acapella „Intergalactic Planetary” Beastie Boys). Richard uraczył nasze uszy własnymi wersjami First State – „Falling”, Tiesto „Lethal Industry” w bootlegu z Plastikman – „Spastik” (!!), Veracotcha – „Carte Blanche”, Snow Patrol – „Chasing Cars”, Skunk Anansie „Brazen” oraz… „Music” Madonny. To trzeba było usłyszeć, słowa nie opiszą tego co z muzyką robił Durand.
Tyle o zagranicznych dj-ach, brawa należą się także polakom grającym na tej imprezie: Second Mind zagrali fajnego secika na początek imprezy, natomiast superduet radia RMI – Turbo vs Ando bawił się świetnie z publicznością, która została do zakończenia imprezy.
Miałem obawy co do tego, czy jubileuszowa edycja RTX nie wypadnie blado w porównaniu z zeszłoroczną. Okazało się inaczej. Frekwencja dopisała, muzycznie – uczta, dla prawdziwego fana trance, podczas której czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Co do line-upu, wszystcy dj-e spisali się na miarę swoich możliwości. Co do gwiazdy wieczoru – może powinno się wybierać ją po imprezie? Tak czy inaczej, czekamy na szóstą edycję z zapartym tchem. Do tej pory jest świetnie!
Zapraszamy także do fotogalerii, gdzie znajdziecie 548 zdjęć z imprezy.