Riva Starr – muzyka z jajami
Muzyka klubowa teoretycznie jest do zabawy, więc wydawałoby się, że będzie pełna poczucia humoru. A jednak nie do końca tak jest – nie licząc oczywiście dancowych rzeczy typu Crazy Frog (czy innych dancowych rzeczy, które wcale nie miały być śmieszne, a jednak słuchając ich, kulamy się po podłodze). Biorąc pod uwagę muzykę klubową, którą uważamy za dobrą – humorystyczne akcenty wbrew pozorom nie pojawiają się często. Czasem nawet wspominają o tym w wywiadach niektórzy artyści – jak np. Deadmau5, który swoim image’em i zachowaniem prezentuje spory dystans do otaczającej go rzeczywistości. „Didżeje i producenci traktują siebie samych zbyt poważnie” – to zdanie, które słyszałem już przepytywanego artysty nie jeden raz.
Z humorem nie ma żartów – nawet Deadmau5, na widok którego wszyscy reagują uśmiechami, nie zdecydował się nigdy na ewidentne żarty muzyczne. Słuchając debiutanckiego albumu włoskiego producenta Riva Starr, kilka razy przeszło mi przez myśl, że to faktycznie spore ryzyko – kilka jego propozycji na pewno podzieli klubowiczów. Wielu stwierdzi, że to kicz albo wręcz biesiada. Trudno jednak nie uśmiechnąć się słuchając „I Was Drunk”, „Bulgarian Girls” czy „Black Cat White Cat”, w których klubowe beaty pożenione zostały z motywami cygańskimi czy bałkańskimi.
Brzmi to trochę jak soundtrack do filmów jugosłowiańskiego reżysera Emila Kusturicy – zresztą motyw „Black Cat White Cat” żywcem pochodzi z filmu o tym samym tytule wspomnianego reżysera. Na płycie Riva Starr, która już tytułem daje nam do zrozumienia, że czeka nas coś śmiesznego. „Jeżeli życie daje ci cytryny, zrób lemoniadę”, przy czym „cytryny” w tym przypadku oznaczają rozczarowania czy wpadki (albo jak kto woli – „dostawanie w d…”). W podobnym tonie utrzymana jest okładka, na której znalazł się przepis na lemoniadę, jak również sesje fotograficzne Riva Starr, w których producent nie pokazuje nam twarzy, tylko cytryny.
W utworze „I Was Drunk” Riva Starr spiknął się z innymi specjalistami od „pijańskiego humoru” czyli francuskim duetem Noze. To właśnie oni jako ostatni byli odpowiedzialni za album, w którym poważne elektroniczne brzmienia sąsiadowały z knajpianymi motywami pełnymi biesiadowego humoru. Po krótkiej przerwie mamy kolejną płytę, która potrafi rozśmieszać, a jednocześnie naszym zdaniem nie przekracza granicy obciachu. Polecamy Wam zatem album „If Life Give You Lemons, Make a Lemonade”, który właśnie się ukazał. Takie krążki nie zdarzają się często!