Ricardo Villalobos stworzył najlepszy album dekady?
Ricardo Villalobos przez lata był uznawany za jednego z najlepszych DJów podziemia na świecie, do czasu aż moda zatoczyła koło, a do łask powrócił Hawtin. Wyznaczający trendy w undergroundzie portal Resident Advisor przyznał jego debiutanckiemu albumowi pierwsze miejsce w rankingu stu najlepszych albumów lat zerowych. Co ciekawe, do pewnego stopnia konkurencyjny Pitchfork (poza elektroniką zajmuje się też innymi gatunkami) sklasyfikował go dopiero na pozycji 165… I to spośród dwustu…
Chilijsko-niemiecki elektroniczny artysta eksportowy numer jeden, znany jest ze swoich długich, leniwych aranżacji utworów i ciągnących się w nieskończoność setów na legendarnych afterach stajni Cocoon. Sześć i pół roku po wydaniu „Alcachofa” – jego debiutanckiego albumu – postanowiliśmy wrócić do niego i sprawdzić, na ile faktycznie możemy uznać go za artystę dziesięciolecia.
Od początku wita nas… Hm. Nuda. Połączona z ciekawym brzmieniem i chwytliwą, powoli cedzoną słowami melodią. Easy-lee nie bez powodu było swego czasu w repertuarze każdej szanującej się gwiazdy. Pamiętajmy, że taki cały urok Villalobosa – maestro „nudy” potrafi bez pamięci wkręcić słuchacza nawet w najbardziej skromny utwór za pomocą misternie zaprogramowanych pętli powoli i stopniowo rozwijających się w interesujące arcydzieła. Poplumkiwania i pojedyncze kliknięcia brzmią świetnie – nie od dziś wiemy, że u Ricardo w domu stoją ogromne monitory odsłuchowe, umożliwiające mu stuprocentowe sprawdzenie, czy dany utwór nadaje się na nagłośnienie klubowe. Latynoskie serce idealnie łączy się z teutońską duszą, tworząc wybuchową mieszankę microhouse’u, jeśli nie wierzycie, sprawdźcie „I Try To Live” i „Wariworinao”. Nic dziwnego, że przez tyle lat artysta ten królował wśród zmęczonych, wiecznie imprezujących klubowiczów na Ibizie, bo zarówno płyta ta, jak i cała twórczość Villalobosa stanowi spełnienie marzeń afterującego minimalowca.
Podsumowując – płyta choć nieco męcząca na co dzień, w afterowych warunkach sprawdzić się może idealnie. Niewykluczone, że właśnie w takich okolicznościach podejmowano decyzje gwarantujące mu miejsca w światowych czołówkach przez ostatnich kilka lat w praktycznie wszystkich kategoriach. (wg RA)
2006:
najlepszy DJ: #2
2007:
najlepsze kompilacje – #1 Fabric 36
najlepsi producenci – #2
najlepszy remiks – #1 Blood On My Hands (Apocalypso Now Mix)
najlepszy DJ: #1
najlepsze utwory: #3 Primer Encuentro Latino-Americano
2008:
najlepsze albumy : #15 Vasco
najlepszy DJ: #1
najlepszy utwór: #2 Minimoonstar
2009:
najlepszy DJ: #2
Do tego niedawno doszła pozycja nr 8 na liście 50 najlepszych kompilacji dziesięciolecia. Biorąc pod ilość codziennie wydawanych tego typu albumów, jest to wcale nie mniejszy sukces niż te wymienione powyżej!
I chociaż ten rok wydaje się być spadkiem formy, jeśli chodzi o wydawnictwa, to ten niewiele mówiący o sobie DJ nadal przekonuje imprezowiczów całego świata, dlaczego mimo upływu lat warto usłyszeć i zobaczyć go osobiście za deckami, zamiast słuchać wywiadów z nim… Kiedy wystąpi u nas? Życze sobie i Wam, żeby stało się to jak najszybciej!