Pure trance wg Solarstone’a – wywiad dla FTB.pl
Chociaż marka Solarstone to efekt blisko dwudziestoletniej aktywności muzycznej, jak na ironię pierwszy pełnoprawny album sygnowany tą etykietą ukazał się dopiero cztery lata temu, po tym jak pierwotnie trzyosobowa formacja została ograniczona do projektu jednoosobowego. Wydaje się, że to jednak dopiero teraz Rich Mowatt w pełni realizuje się jako artysta. Wiosną tego roku wydał trzecią płytę – „Pure”, która stała się podstawą do rozmowy na temat początków i istoty muzyki trance.
“Pure” ukazało się w wyjątkowo trudnym okresie dla muzyki trance. Czołowi didżeje trancowi dziś coraz bardziej – niekiedy niemal wyłącznie – interesują się house’em czy nawet popem, a sam trance – jak nigdy dotąd miesza się z innymi, niekoniecznie pokrewnymi stylami EDM. Choć wydawałoby się, że to dobra okazja do tego, by gatunek wrócił do swoich korzeni, doskwiera mu w dodatku dramatycznie spadająca popularność. Jak odnalazłeś się w tym niepewnym środowisku i jaki wpływ te wydarzenia miały na twój album?
To prawdopodobnie płyta, której moi fani zawsze ode mnie oczekiwali. „Touchstone” był bardziej przeznaczony do słuchania w domu. W tamtym okresie nie byłem zresztą zadowolony z podziałów zachodzących na scenie trancowej. Postanowiłem więc obrać zupełnie inny kierunek i nagrałem album koncepcyjny. Dziś scena w pierwszej kolejności kojarzy mi się z surowym i zimnym brzmieniem uchodzącym za muzykę trance, choć nie mogę w niej usłyszeć żadnych podstawowych elementów konstytuujących trance w czystej postaci. Stąd też postanowiłem wrócić do korzeni i przypomnieć sobie, czym naprawdę ten gatunek jest. To reakcja na różne bezsensowne etykiety jak ‘trouse’ i samozwańczych sędziów, którzy uzurpują sobie prawo do decydowania za nas o tym, co jest dobre, a co nie. Ta płyta jest próbą zarazem oczyszczenia, jak i ukoronowania samego gatunku. Przywracam jego dawną formę tym, którzy po prostu chcą bawić się przy muzyce przenoszącej ich w inny wymiar; tym, dla których jest to uczucie, pasja, sposób życia.
Mimo że „Please”, podobnie jak „Touchstone” ostatnim razem, wciąż przypomina największe hity formacji Solarstone – takie jak „Solarcoaster” i „Seven Cities”, album ogólnie nie bazuje tylko na tym utworze. Jakie inne kawałki widzisz w roli motorów napędzających tę płytę?
Jako że jest to album, a nie zbiór niepowiązanych ze sobą utworów, każdy z nich jest tak samo ważny jak inny. Niestety to chyba nie zaspokoi twojej ciekawości (śmiech).
Tytuł mógłby wskazywać, że płyta – ze względu na twój muzyczny rodowód – jest hołdem dla całego gatunku muzycznego i jego najlepszych chwil, ale podobnie jak wcześniej, znów zmieniałeś style na przestrzeni całego albumu.
Oczywiście „Pure” nie jest od początku do końca krążkiem tanecznym. Na płycie znajduje się kilka kawałków downtempo, ale większość to wciąż numery trancowe, które mają wprowadzić cię w pozytywny nastrój. Stąd wziął się też tytuł płyty. To jednocześnie trance i Solarstone w czystej postaci. Nie oczekuję, że każdy się ze mną zgodzi albo polubi moją płytę, ale szczerze mówiąc, jeśli nagrywałbym muzykę, kierując się opiniami innych, to nie miałoby to w ogóle sensu.
Sądzisz, że ze względu na ten eksodus didżejów, o którym mówiłem wcześniej, może być to odpowiedni czas dla trance’u jako gatunku muzycznego, by ten stopniowo wrócił do swych najlepszych czasów? Ci, którzy podążali za modą, opuścili scenę, co mogą wykorzystać wierni pasjonaci.
Myślę, że dla producenta czy didżeja podążanie za chwilowymi popularnymi nurtami może być bardzo zgubne. Wielu moich kolegów przerzuciło się na trouse, ale ten jest już w fazie schyłkowej. W chwili, gdy brzmienia, które są na fali, trafiają do radia, w undergroundzie są już nieaktualne. To dzieje się na okrągło. Zamiast uwierzyć we własny styl i zdobyć się na trochę odwagi, producenci i didżeje za wszelką cenę chcą uczestniczyć w tym, co modne i aktualne. Kiedy zaczynałem karierę, miałem wielu rówieśników, którzy podzielali moją pasję. Teraz większość z nich nie jest już zainteresowana trance’em – głównie dlatego, że ta fascynacja nie pozostawała w zgodzie z prawdziwymi przekonaniami. Projekt Solarstone wciąż odpowiada pojęciu trance, ponieważ sam nie dałem się zamknąć w roli podążającego za stadem. Dostrzegam olbrzymią przestrzeń w branży pojawiającą się w miejscu, w którym ludzie spragnieni – jak ja to nazywam – pure trance’u nie potrafią zadowolić się ostrą i agresywną muzyką, tak dominującą w ostatnich latach.
Ukończyłeś dwa projekty wspólnie z duetem Aly & Fila oraz Giuseppe Ottavianim. Jak zrodził się pomysł współpracy? Czy to właśnie przykład tych muzyków, którzy podzielają twoje spojrzenie na trance?
Właściwie tylko kilka razy na przestrzeni całej mojej kariery zdarzyło mi się pracować z innymi producentami, a w większości przypadków był nim Orkidea. Zostałem poproszony przez Black Hole o przygotowanie kilku kawałków ze znanymi didżejami, więc wybrałem tak Alego i Filę, jak i Giuseppe z tych samych dwóch powodów. Po pierwsze, każdy z nich nagrywa muzykę, którą uznałbym za pure trance, ponieważ pozostają wierni swojemu stylowi i nie stali się ofiarą trendów i mody. Poza tym spotkałem się z Giuseppe i Fadim kilka razy i naprawdę ich polubiłem. Łatwo nawiązują kontakt, więc współpraca była czymś naturalnym. Miałem też na oku kilka innych projektów, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Rozmawiałem z Fadim na temat nagrania utworu co najmniej kilkukrotnie w ciągu ostatnich lat. Chciał skomponować numer oparty na wyraźnym gitarowym motywie, więc byłem zainteresowany. Z kolei Giuseppe ma bardzo unikatowe brzmienie, a ja zawsze chciałem pracować tylko z tymi producentami, którzy są przekonani co do swojego muzycznego wizerunku.
Tym razem nie ma jednak kawałków, których współproducentem byłby Orkidea. Pewnie natknąłeś się już na jego facebookową historię trance’u? Co o niej sądzisz? Uważasz, że takie próby porządkowania są ważne szczególnie dla osób nowych w świecie tej muzyki? Jakie są twoje ulubione klasyczne kompilacje?
Jasne! Widziałem tę listę utworów i jest wspaniała. Naprawdę nie mogę wyobrazić sobie osoby, która byłaby bardziej kompetentna w tym przedmiocie. Orkidea zna najlepiej historię tego gatunku spośród wszystkich moich znajomych i gorąco zachęcam każdego, by choć na chwilę spojrzał na przygotowaną przez niego listę. Jeśli natomiast chodzi o moje ulubione kompilacje, to prawdopodobnie byłaby to któraś część serii Global Underground i, naturalnie, „Perfecto Fluoro” i „Goa Mix” Oakenfolda.
A jak często ty sam wracasz do początków trance’u, do jego „czystej” formy?
Nie kojarzę tej prawdziwej postaci trance’u tylko z przeszłością. To coś, co wciąż istnieje, tu i teraz. To, do czego ty się odnosisz, to old school trance. Nie chcę żyć tym, co było, ale oczywiście uwielbiam utwory, które wpłynęły na znaczenie tego gatunku. Nie staram się jednak ich powielać. Prawdziwa muzyka trance jest środkiem wyrażania emocji, uczucia. Nie jest natomiast zamknięta w określonej przestrzeni czasu. Przesądzenie o czystej postaci trance’u, przyjmując wiek utworu za jedyne kryterium, to podejście niewłaściwe. Innowatorzy kreują, inni zaś – szlifują dzieło z upływem czasu. Niekiedy dojrzałe wino może mieć wytrawny smak, ale zdarza się też, że lepiej smakuje nowy rocznik. Ostatecznie każde z nich jest winem, a ja kocham wino (śmiech).
Album „Pure” już do nabycia w polskich sklepach muzycznych oraz w sklepie FTB.pl!