Przygody z paszportem tymczasowym
Dla Joela Zimmermana miał to być dzień – czy też raczej noc – jak każdy inny: przelot z Kanady, impreza, wylot z powrotem. Biorąc pod uwagę, że tym razem Mysz miał grać w Nowym Jorku, wydawałoby się, że z transportem nie będzie większych problemów. Nic bardziej mylnego…
Jak donosi NY Post, Deadmau5 miał w zeszły weekend grać w klubie Provocateur na imprezie wchodzącej w skład wielkiego, nowojorskiego Fashion Week. Jakże wielkie musiało być jego zdziwienie, gdy dowiedział się, że posiadając jedynie tymczasowy paszport nie może przelecieć prywatnym odrzutowcem do Wielkiego Jabłka.
Szef klubu, nie mogąc sobie pozwolić na ogromną wtopę organizacyjną, postanowił na własną rękę zorganizować Kanadyjczykowi transport samochodowo-lotniczy. Na przejściu granicznym w okolicach Niagara Falls, do którego artysta musiał dotrzeć samochodem, amerykańscy urzędnicy postanowili przepuścić gwiazdora, podobno dzięki rozpoznaniu jego charakterystycznego tatuażu ze słynnym ufoludkiem z gry Space Invaders.
Dalszą część drogi przeleciał wyczarterowanym samolotem. Całość podróży wyniosła właściciela Provocateur jedyne dwadzieścia siedem tysięcy dolarów. Pamiętajcie więc: jeśli będziecie kiedyś chcieli zabookować artystę pochodzącego z kraju, wymagającego do przekraczania granicy paszportu, sprawdźcie dwa razy, czy jego dokument jest ważny… Nawet jeśli ma to być lot prywatnym odrzutowcem!