Polskie albumy 2010
Gdyby do tego zestawienia zaliczać też eksperymentalne albumy z muzyką elektroniczną, uzbierałoby się tego więcej. My jednak skupiamy się na muzyce w większości stricte tanecznej – house, trance, techno, drum’n’bass, electro. Oto nasze propozycje:
1. Catz N’ Dogz – Escape From Zoo
Dojrzale, a przy tym rozrywkowo. Tanecznie, a jednak z pomysłem i fantazją. Na jednym albumie kilka muzycznych gatunków, a przy tym wszystko brzmi spójnie i ma swój sens. Znakomite brzmienie, intrygujące aranżacje, świetne kompozycje i dużo pomiędzy. Album, który połączył fanów house’u, tech-house’u, techno, w dużej mierze także electro i trance’u – nie sposób słuchając tej płyty nie pomyśleć: „Doskonała robota!” nawet, jeśli na co dzień lubuje się ktoś w innych klimatach.
Plus:
Catz N’ Dogz – Poland Calling 2*
*Tak, wiemy – to nie album, ale skoro nie będzie osobnej listy polskich kompilacji (z przyczyn ich braku), to musimy ich wepchnąć tutaj. „Dwupłytowe” wydawnictwo z oszałamiającą liczbą polskich producentów, o których dotąd nie słyszeliście. Czy to o nich będziemy pisać za dwa lata? Fajnie by było, by ci debiutujący rozwinęli skrzydła, a ci bardziej doświadczeni utrzymywali taką formę!
2. Magda – From The Fallen Page
Wielkie wydarzenie – nasza „międzynarodowa” Polka wreszcie debiutuje autorskim albumem i na pewno jest to płyta bardzo ciekawa. Wydana w Minusie nie przypomina zdycyplinowanego minimalowego techno – całość utrzymana jest w średnich prędkościach, więcej tu oldschoolowego electro czy subtelnego acid house’u. Plus mroczny klimat, uzyskany dzięki niepokojącym, syntezatorowym dźwiękom.
3. Nitrous Oxide – Dreamcatcher
Płyta roku dla wielu z Was (my jednak staraliśmy się patrzeć z punktu widzenia osoby słuchającej wielu gatunków) – wielkie wydarzenie w świecie polskiego trance’u. Autorski album rodaka w topowej trancowej wytwórni Anjunabeats. Byłby pewnie wyżej, gdyby bardziej zaszalał i trochę zaryzykował, ale i tak wielu miłośników muzyki trance „Dreamcatcher” postawi na półce obok dobrych albumów gwiazd z zagranicy.
4. Radicall – Emotive
To z kolei wielkie wydarzenie w polskich dramendbejsie. Świetny krążek doświadczonego polskiego producenta, który kwituje swoją długą karierę kompletnym albumem z pierwszorzędną muzyką. Ciepły drum’n’bass z duszą, świetnymi harmoniami, kołyszącymi rytmami i iście kobiecym wdziękiem. Polecamy!
5. Deep In Calm – Spectrum
Pod koniec września w Mystique Digital ukazał się album Marcina Piaseckiego. Progresywny, klimatyczny, melancholijny, zastanawiający i wciągający. Ale też taneczny, bo większość numerów mimo ambientowych plam uwodzi nas tech-housowymi albo progresywnymi beatami. Dużo radości, aura niedopowiedzeń – jest tajemniczo i przyjemnie.
6. Razor Point – Deeper Wounds
Równie ciekawy drum’n’bass, co u Radicalla – bez agresywnych, krótkich motywów, raczej ze sporą dawką melodii i przestrzeni. Nie brakuje jednak parkietowego ostrza. Wypieszczony album, z dodatkiem w postaci remiksu Johna B.
7. Fox – Fox Box
Mało mamy takich prób w Polsce, więc podwójnie cieszymy się z tego albumu. Fox próbuje swoich sił w melodyjnym electro, opartym na oldschoolowych brzmieniach z lat 80. Czasam trochę hałasuje, innym razem jest melancholijny, zawsze jednak coś przykuwa uwagę. Dobre electro-piosenki, sporo gości na wokalach. Przydałoby się więcej takich gości i takich płyt.
8. Margaret Dygas – How Do You Do
Kolejna po Magdzie Polka rezydująca w tej chwili za granicą. Album – w przeciwieństwie do tego Magdy – wydany bez większego szumu, ale i tak narobił hałasu. Oczywiście w średnio licznej grubie fanów minimalowych eksperymentów, ale jednak. Jazzujące, organiczne techno z elementami IDM i nie tylko. Mocna rzecz, tylko dla twardzieli.
9. Oscar Burnside – The Suicide
Ta płyta budzi kontrowersje – jedni mówią: świetne, inni, że same loopy bez polotu, jeszcze inni, że bardzo ciekawe jak na wiek producenta. Wydany w Dirty Stuff album na pewno godzien jest przesłuchania, 16-letni Oskar zaprezentował tu kilka ciekawych pomysłów – dominuje niepokojący klimat na surowych tech-housowych czy technicznych rytmach.
10a. Novika – Lovefinder
Teoretycznie to lepiej zrobiona płyta od tej Oscara, ale muzycznie dalej od nas, więc… Warta jednak umieszczenia w tym zestawieniu, bo z doświadczenia wiemy, że może sprawdzić się na imprezie. Bardziej na domówce czy małym klubiku aniżeli w sporej hali, ale wierzcie nam – ta muzyka potrafi rozbujać.
10b. Mosqitoo – Synthlove
Electro-pop, może nawet bliżej popu niż electro, ale jednak nie tego pospolitego. Zabawa konwencją lat 80., z momentami przypominającymi brzmienia italo disco. Nie dla każdego fana stricte klubowych brzmień – do techno uderzenia tu daleko, ale warto posłuchać. Ech, chciałoby się mieć kiedyś także i u nas prężną scenę electro (nie mylić z electro-house’em). By takie płyty jak Foxa czy Mosqitoo były jednymi z wielu, a nie jedynymi…