Polska undergroundem stoi! Rave w stolicy Wielkopolski
Artykułem tym chciałem zapoczątkować krótszą lub dłuższą serię tekstów o imprezach, wobec których, mimo upływu lat i rzeki w wodzie gatunków muzyki elektronicznej, nadal użyć możemy słowa „Rave” przez wielkie „R”. Pierwszy z nich napisany będzie przeze mnie, ale o kolejne odcinki serialu prosilibyśmy Was! Chyba, że Polska wcale undergroundem nie stoi, a rave jednak umarł, w co szczerze w redakcji wątpimy!
O poznańskim Rozbracie słyszałem już wiele, nigdy jednak nie kojarzył mnie się z sensownym miejscem organizacji imprez. Dominowały opowieści o przeciekającym suficie i spartańskich warunkach, które – jak się okazuje – przesycone były sporą dozą sarkazmu, czego zresztą po moich znajomych mogłem się spodziewać…
Rozbrat stanowi swoiste centrum kultury alternatywnej dla miasta Poznania, a właściwie dla całej Wielkopolski. Podejmowane są tu działania, których zrealizowanie w skomercjalizowanym świecie byłoby niemożliwe nigdzie indziej. Tworzymy miejsce oparte na niezależnej aktywności społecznej i kulturalnej: bez dotacji, subsydiów, sponsorów, poza układami, poza koniunkturalizmem, dla siebie, dla szerzenia wolnej myśli, dla budowania społecznej świadomości.
Tak głosi informacja na oficjalnej stronie internetowej, stanowiącej centrum informacyjne dla anarchistycznego ośrodka z nazwy sugerującego rozbrat z „władzą, centralizacją i hierarchią”. Wbrew pozorom słowo „anarchistyczny”, nie oznacza wcale nic negatywnego, jak to często można by sobie skojarzyć, ale nie nad tym zamierzam teraz rozprawiać, zainteresowanych odsyłam na stronę podaną w załącznikach – dalsze użycie słowa Rozbrat będzie mówiło o miejscu, a nie o portalu informacyjnym.
Raz na jakiś czas organizowane są tam imprezy, z których zyski oddawane są na działalności Rozbratu. W ostatnią sobotę miałem przyjemność po raz pierwszy w życiu być na jednej z nich ( kliknij na plakat lub tutaj,by powiększyć). Spotkałem tam to, czego tak dawno doświadczyłem w pewnych poznańskich lokalach, które przez lata zmieniały się w działające dość komercyjnie miejscówki. Była to niepohamowana radość czerpana z muzyki, z ludzi dookoła mnie i z tańca, któremu tak rzadko oddają wiecznie nafochowani na siebie klubowicze.
Tam nikt nie patrzył, czy DJ gra z laptopa, z winyli, czy z CD-ków, nikomu nie przeszkadzało, gdy kawałki minimalnie się rozjechały, a fraza była nie taka – byli to ludzie, którzy raczej nie pojawili się na takiej imprezie przypadkowo, a jeśli nawet, to i tak bawili się lepiej niż niejeden klubowicz w trendi-lanserskim nowym klubie. I jak się okazuje, można zagrać na jednej imprezie techno, dubstep, dnb, a całość przyprawić odrobiną electro i acidowych brzmień, i nikomu nie będzie to w żadnym stopniu przeszkadzało. Mało tego, parkiet będzie tak samo szalał przy numerach Afrojacka, jak przy najnowszych, nikomu nie znanych sztosach, jeśli tylko sensownie je opakować…
Impreza trwała do piątej rano, przy nieustannie zapełnionym parkiecie, a pewnie mogłaby i trwać dłużej, gdyby nie okoliczności losowe, które zmusiły ekipę DJ-ską, kolektyw Chill.IN&OUT.Project i ich gości, do ewakuacji.
Może i trudno nazwać Rozbrat miejscem „rejwów”, ale trudno też odmówić mu klimatu, którego świadomości istnienia tak brakuje ostatnio w narzekających na skomercjalizowany rynek imprezowiczach. Im dłużej człowiek przebywa w świecie „klubowo-popowym”, gdzie królują usiane gwiazdami – niekoniecznie popowymi w gatunkowym tego słowa znaczeniu – imprezy masowe i klubowe, tym bardziej zastanawia się, jak bardzo ci narzekacze w ogóle szukają tego, czego ponoć nigdzie nie ma – dobrej muzyki podziemia. Czasem wystarczy wyjść z domu i poszukać dalej, niż pod nosem. Trzeba tylko chcieć.
Trudny do sfotografowania lokal, mieszczący około stu osób, w prawie całej okazałości, bynajmniej nie w szczytowym momencie imprezy.
Sam Rozbrat pewnie jest jak najbardziej przeciwny promowaniu skłotu w ten sposób – a i trafić do niego to, co prawdopodobnie jest w stu procentach zamierzone, nie lada wyczyn – ale mnie samemu zawsze będzie przyświecać cel promocji dobrej muzyki i lokali, o których usłyszeć powinien każdy miłośnik elektronicznych brzmień. A do takich Rozbrat, niewątpliwie, należy.
Zabierz głos i Ty, wysyłając maila ze swoimi przeżyciami z nocy przypominającej klimatami stare „rejwy” i imprezy typu „warehouse party”. Jeśli zobaczyłeś jakieś zjawisko, chcesz się z nami podzielić pewnym fenomenem, albo coś Tobą wstrząsnęło, wyślij mail, najlepiej ze zdjęciami, na [email protected].
PS. I tak, uprzedzając komentarze – impreza ta była organizowana przez moich znajomych, ale nie ich promocję ma na celu powyższy tekst. Nikt nie zabroni Wam opisać imprezy swoich znajomych, oczywiście w granicach rozsądku. Niemniej jednak dzięki, panowie i pani, za otworzenie oczu, które jeszcze do końca otwarte nie były…
Foto: Michał Olejniczak