Pojedynek na remiksy: Pryda vs. Tom Novy
Przyzwyczailiśmy się, że raczej narzekamy na to, w jakich kierunkach zmieniają swoją muzykę poszczególni producenci. Przeważnie jest to droga w stronę list przebojów, zmiękczanie brzmienia, próba przypodobania się szerszej publiczności.
Tymczasem przed Wami dwaj panowie z dwoma remiksami, które świadczą o tym, że u nich jest dokładnie odwrotnie. Przypomnijcie sobie stare kawałki Prydza i Toma Novy’ego, a potem odpalcie najnowsze ich dzieła. Zaczniemy od Toma, który zaopiekował się znanym wszystkim tematem pod tytułem „Toca’s Miracle”. Remiks na rok 2012 to zgodnie z tytułem – rzecz dość głęboka, z klimatem i hipnotycznym charakterem. Ciekawie to zgrało się z chwytliwym motywem wokalnym z oryginału, z pomocą których powstał tu unoszący breakdown.
Dobrze się tego słucha, to chyba najbadziej progresywny numer w karierze Novy’ego, a skoro o tym mowa – najnowszy remiks Prydza to też prawdopodobnie najbardziej progresywna rzecz w jego twórczości. Nazwa wytwórni zobowiązuje – rzecz wydana została w Bedrock Johna Digweeda, jest przeróbką kompozycji z setnej epki labelu czyli wspólnego numeru asów Digweeda Guya J i Henry Saiza. Remiks Prydza brzmi tak, jakby był produkcją jednego z tych panów – mocno się Eric wpasował w klimat i udowodnił tym samym, że potrafi wyjść poza swoje standardowe brzmienie i zrobić coś na miarę największych twórców progressive house’u. Ciekawe czy doczekamy się więcej takich cudenek od Prydza?