Płyta tygodnia: The Field!
Czwarty album szwedzkiego muzyka kontynuuje w tonie wyznaczonym wraz z pierwszymi taktami „Over the Ice”, utworze otwierającym jego pełnowymiarowy debiut. Jak przystało na oficynę Mayera, Voigta i Paapego, nie mamy tu do czynienia z jaskrawym, encyklopedycznym przykładem niemieckiego techno, lecz z muzyką trance – w najczystszej postaci i wierną idei. Willner, na jednym froncie z Kaito, porusza się więc zręcznie w granicach zakreślonych przez ambient i techno, snując wielominutowe, emotywne pejzaże. Nie jest to muzyka inwazyjna i karykaturalna jak trance głównego nurtu ostatnich lat, przez co stanowi furtkę dla słuchających na co dzień bardziej sążnistych nagrań armchair ravers.
Śledząc dotychczasowy dorobek Willnera, można było posądzić go o pewien muzyczny konserwatyzm. Mimo że dwie kolejne płyty po „From Here We Go Sublime” powstały przy udziale zespołu, co pośrednio przyczyniło się do przemycenia na nich wpływów krautrockowych, to nawet sam autor przyznał, że potrzebuje nowego impulsu. Recepta? Powrót do korzeni. „Cupid’s Head” zostało więc nagrane w warunkach znanych debiutanckiej płycie, od początku do końca pod marką The Field. Paradoksalnie punktem kulminacyjnym albumu jest jednak „No. No…” – jedyny utwór, w którego powstanie zaangażowana była inna osoba (Kicki Halmos, znana m.in. z „Shoot You Down” Sashy). Nostalgiczny i refleksyjny, skupia w sobie nastrój towarzyszący całej płycie, odcinając się tym samym od zdecydowanie skoczniejszego i bardziej pozytywnego „Looping State of Mind”.
Mogłoby się wydawać, że decyzja o powrocie do scenariusza „The Field – solo” zaburzy naturalną ewolucję twórczości szwedzkiego muzyka. Jeśli nawet tak się stało, to na pewno nie ze stratą. On sam, chociaż uporał się z problemem rozwoju swojego artystycznego profilu, musi sprostać kolejnemu wyzwaniu – znalezieniu miejsca dla swojego zespołu podczas prezentacji nowego materiału na żywo.
FRAGMENTY WSZYSTKICH UTWORÓW: